Sport ma być czysty i tyle - rozmowa z Agnieszką Radwańską

Robert Pałuba
Robert Pałuba

Jerzy Janowicz jest teraz w położeniu, w którym pani była kilka lat temu: pojedynki z legendami dyscypliny na największych kortach świata. Jak wspomina pani tamten okres?

- Inaczej jest, gdy teraz wchodzę na kort centralny, inaczej było sześć lat temu. To był dla mnie zupełnie inny świat, nerwy. Kamery i cała to otoczka straszyły i peszyły. Teraz to już dzień jak co dzień, to jest moja praca, wychodzę na kort; większy czy mniejszy, bo różnie to bywa, raz więcej kibiców, raz mniej, czasem nawet kompletnie puste trybuny, ale tym się zajmuję przez cały czas. Lata doświadczeń robią swoje.

Skoro mówi pani o latach doświadczeń - miała pani okazję zobaczyć Martinę Hingis na korcie? Jak ocenia pani sam pomysł powrotu?

- Na pewno to coś pozytywnego. Czekając na mój pierwszy mecz, trochę oglądałam jej debla i widać, że wciąż jest w bardzo dobrej formie, świetnie gra, widać, że jest sprawna. Fajnie, że dalej jej ta gra sprawia przyjemność, super, że takie rzeczy się dzieją. W końcu można zobaczyć starą zwyciężczynię Szlemów znów na korcie.

W jednym z wywiadów wspominała pani, że mimo licznych sukcesów juniorskich, nie uniknęła pani pobytów i podróży w trudnych warunkach. W którym momencie tenis stał się pani sposobem na życie?

- Przez całe lata, gdy grałyśmy w kategoriach do 12, do 14 czy do 16, w Polsce czy za granicą, to spało się w hotelikach, akademikach, im taniej tym lepiej. To zależy od tego, kto kiedy zaczyna zarabiać. Ja zaczęłam zarabiać w stopniu wystarczającym, by określić to jako moją pracę, około 17-18 roku życia, wtedy byłam w okolicach Top 30. Wiadomo, że przekłada się na to ranking i liczba zagranych turniejów. Jak się wchodzi już do setki, gdy gra się Wielkie Szlemy, to czuć, że pojawiają się pieniądze.

Rosnąca pula nagród w turniejach Wielkiego Szlema musi być zatem dla wszystkich świetną wiadomością.

- Bardzo dobre jest to, że przede wszystkim zwiększane są nagrody nie dla zwycięzców, ale dla zawodniczek, które przegrywają w pierwszej czy drugiej rundzie, żeby mogły spokojnie wszystko opłacić, żeby nie dokładały do interesu. Nie ma nic lepszego, niż pomoc tym osobom, które nie dochodzą aż tak daleko. Tenisistki oczywiście mają na to wpływ, dużo było zebrań i rozmów, składałyśmy różne prośby, cała czołowa dziesiątka się spotykała. Wszystkie o tym decydujemy.

Co po Wimbledonie było trudniejsze: regeneracja fizyczna czy odzyskanie świeżości i siły mentalnej?

- W tym przypadku trudniejsze chyba było dojście do siebie fizycznie, bo tak się jeszcze nigdy nie czułam. Po Wimbledonie byłam trochę wrakiem człowieka, nie da się ukryć. Dokładnie tydzień trwało, zanim zaczęłam czuć się normalnie, dość długo. Jeżeli chodzi o aspekt mentalny, to o wiele krócej, tyle mnie to kosztowało fizycznie, że trudno o więcej.

Porażki w Stanford i Carlsbardzie także były trzysetowe i w obu meczach prowadziła pani z przewagą przełamania w decydującej partii. Pojawiły się jakieś wątpliwości, blokada?

- Pewnie, łatwiej jest przegrać 1:6, 1:6 [śmiech]. Te mecze są jednak nie do porównania. Pojedynek z Cibulkovą był słaby, bardzo słaby, przez cały turniej grałam kiepsko i w ogóle super, że zagrałam w tym finale. Choć rzeczywiście, w trzecim secie miałam szansę. Stosur grała za to bardzo dobrze, to był na pewno jeden z jej najlepszych meczów wśród tych, które grałyśmy. Potwierdziła to, wygrywając cały turniej, który wcale nie był słabo obsadzony.

O meczu z Sereną Williams trudno jednak powiedzieć coś złego.

- Nie wiem, czy mogę sobie coś zarzucić, może powinnam bardziej zaryzykować w paru momentach, ale takie gdybanie na kanapie po meczu zawsze jest łatwe i pewnie sto innych rzeczy by się chciało zmienić. Z występu jestem zadowolona. Wygrałam z dziewczynami z "piątki" i "dwudziestki" parę dobrych meczów. Tutaj nie ma słabych, od pierwszej rundy gra się z zawodniczkami z czołówki. To udany turniej, półfinał dużej imprezy, gdzie nie ma łatwych przeciwniczek.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Robert Pałuba
z Toronto
robert.paluba@sportowefakty.pl

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×