Lleyton Hewitt po raz kolejny udowodnił, że nigdy nie wolno przedwcześnie przekreślać jego szans. Doświadczony Australijczyk, były lider rankingu ATP, w ostatnich latach trapiony poważnymi kontuzjami, niespodziewanie wygrał w II rundzie z szóstym tenisistą świata, Juanem Martínem del Potro, 6:4, 5:7, 3:6, 7:6(2), 6:1.
Australijczyk, mistrz US Open sprzed 12 lat, dla którego był to pierwszy występ w meczu rozgrywanym w sesji nocnej na Arthur Ashe Stadium od 2004 roku i ćwierćfinału z Tommym Haasem, już od pierwszych punktów pokazywał, że mimo upływu lat, wciąż jest graczem niezwykle trudnym do pokonania, grał bardzo mądrze, mocno pracował w defensywie, skąd posyłał głębokie piłki, odpychające Argentyńczyka od linii końcowej, a w wymianach lwią cześć piłek kierował do bekhendu rywala.
Del Potro, także mistrz nowojorskiej lewy Wielkiego Szlema, z 2009 roku, miał wyraźne kłopoty ze złapaniem właściwego rytmu i mimo że jako pierwszy uzyskał przełamanie, przegrał partię otwarcia. Mądrze taktycznie grający Hewitt, korzystał ze słabszej postawy rywala, który miał duże kłopoty z poprawnym uderzaniem piłek z bekhendu (Del Potro rzadko uderzał klasycznie z bekhendu, częściej używał slajsa, który nie sprawiał najmniejszego kłopotu Hewittowi), jak i z serwisem.
32-latek z Adelajdy mógł objąć prowadzenie 2-0 w setach, lecz w dziesiątym gemie drugiej partii zmarnował dwa setbole i dał sobie odebrać podanie. Del Potro wyszedł z poważnej opresji, następnie objął prowadzenie 6:5, a w kolejnym gemie znów przełamał Hewitta, wygrywając drugą partię 7:5. Gdy Argentyńczyk zapisał również na swoje konto trzecią odsłonę (6:3), wydawało się, że już opanował sytuację na korcie i pewnie zmierza po zwycięstwo.
Jednak Hewitt od zawsze znany był z niesamowitej zadziorności i walki do końca. Tak też było w piątkową noc. Australijczyk, nie zrażony przegranymi dwoma poprzednimi setami, w czwartym grał po swojemu i czekał na okazję do ataku, a gdy się pojawiła, nie zawahał się z niej skorzystać. Hewitt w dziewiątym gemie czwartej partii przełamał Del Potro, ale serwując po zwycięstwo w tej odsłonie znów nie wytrzymał napięcia i oddał podanie.
O losach czwartej partii decydować musiał tie break, który był popisem Hewitta. Doświadczony reprezentant Australii popisał się kilkoma wspaniałymi akcjami, wyszedł na prowadzenie 6-0, by ostatecznie wygrać 7-2. Piąty set był już egzekucją w wykonaniu Hewitta na Del Potro. Argentyńczyka z każdą chwilą spędzoną na placu gry opuszczały siły, natomiast Hewitt w ogóle nie okazywał oznak zmęczenia. Australijczyk od stanu 0:1, wygrał sześć gemów z rzędu i cały mecz. Natomiast Del Potro, który przy meczbolu popełnił podwójny błąd serwisowy i miał prawo być sfrustrowany swoim występem, w niezwykle serdeczny sposób podziękował rywalowi za walkę.
Dla Hewitta był to 32. wygrany mecz pięciosetowy na 52. rozegrane w trwającej już 15 lat zawodowej karierze - Wiedziałem, że czeka mnie ciężkie zadanie. Juan Martin jest wielkim mistrzem. Mój plan polegał na tym, by grać spokojnie i szukać swoich szans. Udało mi się to, z czego jestem bardzo zadowolony - mówił Australijczyk, którego kolejnym rywalem będzie Jewgienij Donskoj. 23-letni Rosjanin także potrzebował pięciu setów, aby wyeliminować Niemca Petera Gojowczyka.
Walkę o obronę tytułu udanie kontynuuje Andy Murray. Szkot wygrał z Leonardo Mayerem, ale nie zaprezentował swojej optymalnej dyspozycji. Trzeci tenisista świata w meczu z Argentyńczykiem grał bardzo nierówno. Potrafił wspiąć się na wyżyny, ale przez większość meczu prezentował się przeciętnie, a zdarzały się również okresy bardzo słabej postawy. Mayer nie miał nic do stracenia, walczył ambitnie, zmusił utytułowanego Brytyjczyka do spędzenia na korcie niemal trzech godzin, wygrał nawet seta, ale ostatecznie przegrał w czterech partiach - Nie czułem się dobrze, nie serwowałem tak, jak w pierwszym meczu - przyznał samokrytycznie Murray - Pozytywne jest, że w dobrym stylu zakończyłem ten mecz i grałem dobrze, kiedy musiałem, a to dobry znak. Oczywiście muszę brać pod uwagę to, że turniej jest długi. Nie mogę grać na najwyższym poziomie od samego początku, więc teraz mam nadzieję, że będzie tylko lepiej - analizował.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Ubiegłoroczny mistrz rozprawił się z jednym tenisistą o nazwisku Mayer, a teraz czeka go bój z kolejnym graczem o tym nazwisku - Niemcem Florianem Mayerem, który wygrał z niespełnioną nadzieją amerykańskiego tenisa, Donaldem Youngiem, 7:5, 6:3, 6:4.
Ivo Karlović w I rundzie pokonał Jamesa Blake'a, kończąc zawodową karierę Amerykanina, mimo że przegrywał 0-2 w setach. W 1/32 finału, w meczu ze Stanislasem Wawrinką, Chorwat znów przegrał dwie początkowe partie, ale sztuki z wtorku powielić nie zdołał. Rozstawiony z "9" Szwajcar wygrał z 34-latkiem z Zagrzebia w 1h37' 7:5, 7:6(8), 6:4.
W walce o awans do 1/8 finału Wawrinka zagra z Marcosem Baghdatisem. Znajdujący się w ostatnim czasie w bardzo słabej formie Cypryjczyk, w meczu z Kevinem Andersonem pokazał się z jak najlepszej strony. Finalista Australian Open z 2006 roku nie dał najmniejszych szans rozstawionemu z numerem 17. tenisiście z RPA, wygrywając 6:2, 6:2, 6:2 w niespełna półtorej godziny.
US Open, Nowy Jork (USA)
Wielki Szlem, kort twardy (Decoturf), pula nagród w singlu mężczyzn 9,406 mln dolarów
piątek, 30 sierpnia
II runda gry pojedynczej:
Andy Murray (Wielka Brytania, 3) - Leonardo Mayer (Argentyna) 7:5, 6:1, 3:6, 6:1
Stanislas Wawrinka (Szwajcaria, 9) - Ivo Karlović (Chorwacja, Q) 7:5, 7:6(8), 6:4
Lleyton Hewitt (Australia) - Juan Martín del Potro (Argentyna, 6) 6:4, 5:7, 3:6, 7:6(2), 6:1
Marcos Baghdatis (Cypr) - Kevin Anderson (RPA, 17) 6:2, 6:2, 6:2
Florian Mayer (Niemcy) - Donald Young (USA, Q) 7:5, 6:3, 6:4
Jewgienij Donskoj (Rosja) - Peter Gojowczyk (Niemcy, Q) 6:3, 6:4, 3:6, 4:6, 6:3