W 2012 roku Elina Switolina zadebiutowała w WTA Tour, a w kolejnym sezonie była już w czołowej "40" rankingu. W ciągu następnych dwóch lat Ukrainka czyniła kolejne awanse: 2014 zakończyła jako 29. rakieta globu, a na koniec 2015 znalazła się na 19. pozycji (w sierpniu była na najwyższym w karierze 15. miejscu). Wielkie wrażenie zrobiła ona na mnie w 2013 roku, gdy w Pucharze Federacji pokonała Eugenie Bouchard po pięknym trzysetowym spektaklu. Wtedy zobaczyłem, w jak krótkim czasie zawodniczka z Charkowa zmieniła swoje oblicze. Wcześniej była jedną z wielu schematycznie przebijających dziewczyn, marzących o sławie. Switolina szybko sny zaczęła przekuwać w czyn i w meczu z Bouchard pokazała mnóstwo ciekawie konstruowanych akcji, wymagających niesamowitego czucia piłki i kortu. W krótkim czasie doszła do takiego poziomu, że mogą się pojawić pewne schody. Moim zdaniem Switolina ma już umiejętności tenisowe pozwalające jej wejść do Top 10 rankingu.
Na przełomie maja i czerwca Ukrainka doszła do ćwierćfinału Rolanda Garrosa. Wykorzystała sprzyjający układ drabinki, jaki się wytworzył po odpadnięciu Agnieszki Radwańskiej już w I rundzie. Jej rywalkami były Yanina Wickmayer, Julia Putincewa, Annika Beck i Alize Cornet. Tą drugą pokonała w niesamowitych okolicznościach. Wróciła z 1:6, 0:3 oraz z 1:4 w III secie, by zwyciężyć 1:6, 7:5, 9:7. Pokazała zatem, że jest wojowniczką, która nigdy się nie poddaje. Dopiero w ćwierćfinale Switolina nie dała rady Anie Ivanović. Później udowodniła, że rezultat w Paryżu nie był dziełem przypadku. Latem w USA zanotowała półfinały w Stanfordzie i Cincinnati. W tej drugiej imprezie odprawiła Lucie Safarovą. W tym momencie trzeba wrócić do początku roku, bo już wtedy pokazała się ze świetnej strony. W drodze do półfinału w Brisbane odprawiła Andżelikę Kerber, a następnie urwała po secie Serenie Williams (Australian Open) i Petrze Kvitovej (Dubaj).
Ukrainka w tym roku pokonała dwie tenisistki z czołowej "10" rankingu. - Oczywiście to najlepszy sezon w mojej karierze. Zakończyłam go w Top 20, więc jestem szczęśliwa - powiedziała po porażce z Karolíną Plíškovą w półfinale turnieju WTA w Zhuhai. Switolina szybko stała się tenisistką szerokiej czołówki, ale samo utrzymanie tej pozycji będzie ją kosztowało mnóstwo wysiłku. - Są pewne rzeczy, które potrzebuję zmienić, nie tylko w mojej grze, ale i w przygotowaniu. Muszę wykonać większą pracę od strony fizycznej, by być silniejsza przez cały sezon oraz mądrze zaplanować plan turniejów. Jest kilka drobnych szczegółów, które są niezwykle istotne, jeśli chcesz grać na tak wysokim poziomie. Małe rzeczy są bardzo ważne - dodała. Detale złożone w jedną całość decydują o największym sukcesie. Wypaść bardzo dobrze do pewnego momentu potrafi mnóstwo tenisistek, ale wiele z nich zapomina o drobiazgach, pozwalających im zagrać najlepiej tę jedną czy dwie piłki, gdy decydują się losy wielkiego triumfu.
Ostatni start w sezonie był dla Ukrainki niefortunny, bo w I rundzie Challengera w Limoges przegrała z Pauline Parmentier w tie breaku III seta. To już jednak przeszłość, teraz myśli o tym, co ją czeka. - Na co dzień trenuję w jednej z akademii w Nicei, ale w przyszłym roku wszystko się może zmienić. W okresie przygotowawczym planuję spędzić kilka tygodni w Abu Zabi, aby uodpornić się na grę w trudnych warunkach. Właśnie tam do mojego zespołu dołączy nowy specjalista od przygotowania fizycznego. Trener pozostaje ten sam [Iain Hughes]. - mówiła Ukrainka w listopadzie. Wystąpiła w rozgrywanej w Indiach Tenisowej Lidze Mistrzów. Z drużyną Punjab Marshalls wygrała całe rozgrywki, w których w singlowych pojedynkach okazała się lepsza m.in. od Flavii Pennetty i Martiny Hingis.
W połowie grudnia Ukrainka przyleciała do Abu Zabi i rozpoczęła treningi z Justine Henin. Switolina, gdy była młodsza, grała w akademii tenisowej słynnej Belgijki. Nie chciała jednak wyjawić czy ta współpraca będzie kontynuowana również w trakcie sezonu. - O tym dowiemy się trochę później. Iain jest tutaj i będziemy razem jeździć na turnieje. Mam wielki zespół. Czasem oczywiście trzeba zmienić sparingpartnerów czy trenerów od przygotowania fizycznego. Każdy wykonuje swoją pracę i czekam już na 2016 rok. Dobrze jest coś odświeżyć, ale nadal będę pracować z moim trenerem, Iainem, który bardzo wiele wniósł do mojej gry. Zobaczymy jak to będzie wyglądało z Justine. Oczywiście jest to niesamowita okazja, bo to wielka mistrzyni - mówiła Ukrainka dla portalu sport360.com.
Ukrainka jest jedną z pięciu tenisistek w czołowej "20" mających 23 lata i mniej. Jest coraz więcej młodych zawodniczek, dobijających się do szerokiej czołówki. - Każda z nas ma w sobie coś specjalnego. Ta wewnętrzna rywalizacja wpływa na mnie motywująco. W tym roku byłam regularna, utrzymałam formę z początku sezonu. Oczywiście, było też trochę porażek i niepowodzeń, ale bez nich nie wiedziałabym, co mam jeszcze poprawić - mówiła dla agencji ASAP. Switolina może w przyszłości nadawać ton kobiecym rozgrywkom. Uważam, że ma na to większe szanse niż Karolína Plíšková, Belinda Bencić i Madison Keys. Ukrainka ma ku temu predyspozycje fizyczne, techniczne i mentalne. Wie, co chce osiągnąć na korcie i nie pozwala, by na jej drodze pojawiło się coś, co mogłoby osłabić jej mobilizację i motywację. Jej cele na przyszły sezon świadczą o jej ogromnej ambicji. Chce zdobyć olimpijski medal w Rio de Janeiro oraz zakwalifikować się do Mistrzostw WTA w Singapurze.
Jeśli chodzi o stronę fizyczną Ukrainka ma jeszcze duże rezerwy, a już jest w czołowej "20". Gra agresywny tenis z głębi kortu, ale nie boi się chodzić do siatki. Nie stroni od dropszotów i lobów, choć w tych zagraniach nie jest jeszcze tak skuteczna, jak Agnieszka Radwańska czy Petra Cetkovska. Ma również w swoim repertuarze slajsa, generalnie dobrze wykorzystuje geometrię kortu. Dysponuje przyzwoitą pracę nóg, ale w tym elemencie ma jeszcze dużą pracę do wykonania. To będzie właśnie klucz, który albo pozwoli jej szybko wejść do Top 10 albo opóźni ten proces. Nie mam wątpliwości, że Switolina w niedalekiej przyszłości wejdzie do ścisłej czołówki. Jej gra w defensywie nie jest jeszcze wzorowa, ale jest to niezwykle waleczna dziewczyna i na pewno także w tym aspekcie będzie się doskonalić. Ma bardzo ambitne marzenia. - Mój największy cel to wygrać wszystkie cztery wielkoszlemowe turnieje - mówiła już w 2012 roku dla cyklu WTA "Getting to know".
Switolina tenisem zainteresowała się pod wpływem starszego o dziewięć lat brata. Była wtedy czteroletnią dziewczynką i zaczęła grać, bo chciała być lepsza od Juliana. Elina ma szanse na wielką karierę, a jej 30-letni brat, grający oburącz zarówno forhend, jak i bekhend, nic znaczącego nie zdziałał. Ulubieni tenisiści Ukrainki to Andre Agassi i Roger Federer. Poza tym podziwia uderzenie piłki po koźle w wykonaniu Kim Clijsters oraz serwis Sereny Williams. W juniorskiej karierze triumfowała w Rolandzie Garrosie w 2010 roku, a dwa lata później osiągnęła finał Wimbledonu, w którym uległa Eugenie Bouchard. Sportowcem, który najbardziej inspiruje Switolinę jest Władimir Kliczko. - Śledzę jego karierę i oglądam filmy z jego walk. Jestem pod wrażeniem jego spokoju, pewności siebie i siły. On jest popularny nie tylko na Ukrainie, ale na całym świecie - mówiła Switolina w kwietniu w wywiadzie, który ukazał się na jej oficjalnej stronie internetowej.
Switolina znalazła ciekawy sposób na urozmaicenie szlifowania swoich umiejętności. Przed turniejami w Indian Wells i Miami udała się na plażę w Los Angeles razem z trenerem Iainem Hughesem. - To tylko dwie godziny drogi od Indian Wells. Mieliśmy doskonałą pogodę, ocean i rozległe piaszczyste plaże, idealne do biegania i pracy. Trening na piasku wzmacnia więzadła i mięśnie, generalnie naszym celem były ćwiczenia na siłę i wytrzymałość. Staram się przeprowadzać takie kompleksowe treningi dwa razy w roku przez dwa tygodnie już od dłuższego czasu. Jest to poważne wyzwanie dla nóg, ale podoba mi się to i w pełni rozumiem, że jest to konieczne - oceniła Ukrainka.
Trudno tak naprawdę wskazać jedno wiodące zagranie w grze Switoliny, bo zarówno forhendem, jak i bekhendem potrafi długo utrzymywać piłkę w korcie oraz posyłać kończące uderzenia z obu stron. - Elina jest obecnie jedną z najlepszych tenisistek młodego pokolenia. Wcześniej spotkałyśmy się ze sobą jeden raz, ale uważam, że gramy podobny tenis, więc czułam się, jakbym rywalizowała ze sobą, co było trochę dziwne - mówiła Agnieszka Radwańska, która we wrześniu pokonała Ukrainkę w drodze po tytuł w Tokio. Trudno jednoznacznie stwierdzić, że Switolina jest lustrzanym odbiciem krakowianki, bo w defensywie nie jest jeszcze tak cierpliwa. Jednak obie tenisistki lubią wybierać niekonwencjonalne zagrania, nie biegają tylko na linii końcowej od lewej do prawej strony, ale próbują skruszyć opór rywalki grą kombinacyjną, wykorzystując cały kort. I obie radzą sobie mając dosyć przeciętny drugi serwis.
Ukrainka w swoim dorobku ma trzy singlowe tytuły w głównym cyklu (Baku 2013 i 2014, Marrakesz 2015). Trzy lata temu, gdy była poza czołową "100", wygrała challenger WTA w Pune, pokonując po drodze m.in. Andreę Petković i Kimiko Date-Krumm.W 2012 roku w Pucharze Federacji jako 171. rakieta globu urwała Serenie Williams trzy gemy, a w III rundzie Australian Open 2015, będąc już w Top 30 rankingu, wygrała z Amerykanką seta. Switolina jako tenisistka bardzo szybko dojrzewa. Można bez przesady stwierdzić, że już dawno przestała być brzydkim kaczątkiem, choć daleko jej do zostania pięknym łabędziem. W krótkim okresie niesamowicie poprawiła poruszanie się po korcie. Przeszła metamorfozę i z dziewczyny monotonnej stała się wszechstronną, przekraczającą kolejne bariery we wzbogacaniu swojej tenisowej filozofii. Ukrainka jest kandydatką na gwiazdę pierwszej wielkości. Jestem przekonany, że w kolejnym sezonie znowu nas czymś zaskoczy. Do doskonałości jej daleko, przede wszystkim jeśli chodzi o pracę nóg, ale ma dopiero 21 lat. Strach się bać co się wydarzy, gdy w tym elemencie rozkwitnie w pełni.
Łukasz Iwanek
1."Switolina może w przyszłości nadawać ton kobiecym rozgrywkom. Uważam, że ma na to większe szanse niż Karolína Plíšková, Belinda Bencić i Madison Key Czytaj całość