Niedzielne gry na paryskich kortach nie zostały ukończone, w poniedziałek odwołano wszystkie pojedynki, natomiast we wtorkowy poranek to znów pogoda była głównym tematem, a dokładniej obfite opady deszczu. Organizatorzy stanęli niemal pod ścianą, kibice z nadzieją przechadzali się po paryskim obiekcie, dziennikarze nie przestawali informować o niezadowoleniu kolejnych osób, a czas leciał i leciał...
Interruption des matches : modalités de remboursement : https://t.co/7jXFcTr6yf #RG16 pic.twitter.com/Ke2jTcMXUc
— Roland Garros (@rolandgarros) 31 maja 2016
We wtorek, pomimo nadal odczuwalnych opadów deszczu, zdecydowano się rozpocząć rywalizację. Z około godzinnym opóźnieniem tenisiści i tenisistki pojawili się na korcie, wilgotnym, na którym ciężko było się ślizgać. Nawierzchnia faworyzująca tych agresywniej uderzających, silniejszych zawodników. Nasiąknięte wodą i wilgocią piłki muszą być bowiem uderzone zdecydowanie mocniej, niż te suche.
Agnieszka Radwańska prowadziła z Cwetaną Pironkową 6:2, 3:0, gdy warunki były zupełnie inne. Polka mogła popisywać się finezyjnymi zagraniami, wręcz czarować na suchym korcie. Gdy jednak przyszło jej grać w trudnej, deszczowej pogodzie. Gdy krople deszczu często wpadały do oczu, a sędzia siedziała niewzruszona, ponieważ opady nie były na tyle mocne, aby zdecydowano się na wstrzymanie gry, role się odwróciły.
ZOBACZ WIDEO Polacy gonią świat... w tunelu aerodynamicznym (Źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Tenis Radwańskiej ucierpiał. Uderzająca mocniej Bułgarka, podobnie jak Samantha Stosur w spotkaniu z Simoną Halep, odrobiła, wydawało się, niemożliwą do zniwelowania stratę. Krakowianka natomiast decydowała się na desperacie kroki, kilkukrotnie próbowała rozmawiać z sędzią, raz nawet poprosiła ją o dokładne zweryfikowanie kortu. Robiła wszystko, aby przerwać grę. Na nic się to zdało. Na późniejszej konferencji prasowej mogła tylko narzekać na warunki, przyznając, że w podobnych po prostu nie potrafi grać.
- Jestem niemile zaskoczona, a wręcz wściekła, że musimy grać w deszczu - żaliła się Polka. - To nie jest turniej ITF, to Wielki Szlem! Jak można pozwolić zawodnikom grać w takich warunkach? Ja tak nie potrafię.
Nie ona jedna nie miała ochoty grać w deszczu. Novak Djoković wyszedł na obiekt centralny z parasolką w ręku, zaznaczając wszystkim dookoła, choć w nieco zabawny sposób, że coś jest nie tak. David Goffin i Ernests Gulbis natomiast zgodnie podjęli decyzję o zejściu do szatni, nie czekając na decyzję o przerwaniu spotkania. Zawodnicy nie chcą bowiem ryzykować zdrowia, nawet w turnieju wielkoszlemowym. Władze i oficjele z pewnością będą mieli o czym myśleć. Wybudowanie dachu na przynajmniej jednym korcie jest wręcz koniecznością.
First Goffin tried to argue and then Gulbis tried to leave the court. Eva multitasking. #umplyfe pic.twitter.com/pSoq8TLIQB
— LillaMay (@LillaMay) 31 maja 2016
- Jestem tutaj, by wyrazić swoją frustrację. Zamiast mówić, musimy zacząć działać. Przestańmy rozmawiać o budowie dachu nad kortem centralnym, tylko zacznijmy go budować - mówił Guy Forget, dla którego to pierwszy Roland Garros w roli dyrektora turnieju.
Miejmy nadzieję, że nie skończy się na słowach. Są bowiem wielkie premie finansowe, puchary i laury, ale jest też człowiek i jego własne zdrowie. W tytule tekstu dałam nazwisko Polki, jednak ona miała po prostu pecha. Krakowianka nie do końca umie się dostosować do niesprzyjających jej grze warunkom, więc takie sytuacje mogą się jeszcze kiedyś powtórzyć. Ta cała sytuacja to jednak tylko wierzchołek wielkiej góry lodowej. Główne obiekty paryskie powinny zostać zadaszone.
Karolina Konstańczak
Zobacz więcej tekstów Karoliny Konstańczak ->