W wielkoszlemowych turniejach mecze gry podwójnej toczą się według formatu do dwóch wygranych setów, a w Wimbledonie do trzech. Rok temu w Londynie wyjątkowo dwie pierwsze rundy rozgrywane były do dwóch partii, co wynikało z opóźnień w programie gier wywołanych przez deszcz. W turniejach ATP od 2006 roku nie ma gemów ciągnących się długimi minutami. Obowiązuje decydujący punkt przy stanie 40-40, a rozstrzygający set odbywa się w formie szybkiego super tie breaka, który może się zakończyć wynikiem np. 10-6 albo 14-12 (do 10, ale muszą być dwa punkty przewagi).
- Uważam, że to jest nonsens. Gdy przyjeżdżamy rywalizować w wielkoszlemowych turniejach, zawsze czujemy, że zwycięża najlepszy zespół. Nasze mecze nigdy nie odbywają się na korcie centralnym i nie są transmitowane w telewizji (w regularnych zawodach ATP), więc wystarczy nas umieszczać na zewnętrznych kortach i pozwolić nam grać według normalnego systemu punktacji - powiedział Jamie Murray, który rok temu po raz pierwszy został liderem rankingu deblowego.
Chris Kermode, szef ATP, nie zgadza się z krytycznymi słowami brata Andy'ego Murraya. - Zmiana formatu dokonana w 2006 roku została dokonana w celu zapewnienia szybszego tempa i innowacyjnego produktu. Ułatwiło to planowanie kalendarza gier na głównych kortach, a także umożliwiło częstsze uczestniczenie w deblu singlistom - powiedział Kermode.
Według Steve'a Simona, szefa WTA, obecny system punktacji, z decydującym punktem przy równowadze i super tie breakiem w trzecim secie, powinien obowiązywać również w singlu. Według niego mecze należy skrócić. Jamie Murray nie jest jedynym tenisistą, któremu nie podoba się obecny format gry podwójnej. Raven Klaasen i Bruno Soares również na niego narzekają. Według nich nie powinno być tak, że jedna para gra lepiej przez 80 proc. meczu, a o losach rywalizacji decyduje przypadek, a tak się dzieje w loteryjnym super tie breaku, który rozstrzygany jest w ciągu około 10 minut.
Murray w Australian Open bronił tytułu w parze z Bruno Soaresem. Brytyjczyk i Brazylijczyk odpadli już w I rundzie po porażce z Amerykanami Samem Querreyem i Donaldem Youngiem. W sobotnim finale dojdzie do konfrontacji reprezentantów USA, braci Boba Bryana i Mike'a Bryana z Finem Henrim Kontinenem i Australijczykiem Johnem Peersem.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje