"W dzień nie szukaj gwiazd, one nocą są tobą, mną, kiedy wszyscy śpią" - śpiewa Cleo. Są jednak takie miejsca, które można podbijać nie tylko nocą i gwiazdy, które świecą również w dzień. Na pewno są nimi korty tenisowe, na których toczy się rywalizacja fascynująca i rozpalająca wyobraźnię milionów ludzi na świecie. W Indian Wells nastąpiły narodziny gwiazdy, Bianki Andreescu. W marcu 2018 roku Kanadyjka była na 198. miejscu w rankingu, w październiku spadła nawet na 243., a w poniedziałek została 24. rakietą globu.
"Crazy" to słowo, które najczęściej padało z ust Kanadyjki w ciągu 1,5 tygodnia rywalizacji w Kalifornii. - Rok temu w tym okresie toczyłam bój z moim tenisem i własnym ciałem. To jest szalone, co może zmienić 12 miesięcy. Grałam w Japonii w turniejach ITF z pulą nagród 25 tys. dolarów, a teraz jestem triumfatorką BNP Paribas Open. Szaleństwo to dla mnie słowo imprezy, a to i tak za mało - powiedziała najmłodsza mistrzyni turnieju w Indian Wells od czasu Sereny Williams (1999) i pierwsza tenisistka, która zwyciężyła w kalifornijskiej imprezie występując dzięki dzikiej karcie. W Indian Wells święciła triumf w swoim debiucie w zawodach rangi Premier Mandatory. Kanadyjka w tym roku wygrała 28 z 31 meczów.
Andreescu radzi sobie w długich i krótkich wymianach, prezentuje agresywny tenis, ale też potrafi dopasowywać się do stylu rywalek, zaskakiwać je doskonałą konstrukcją punktów i nietuzinkowymi zagraniami (lob, skrót czy kąśliwy slajs). Wciąż się rozwija. Gdy poprawi bekhend i woleja będzie jeszcze bardziej niebezpieczna. Ma ogromną wiarę w swoje możliwości. Top 10 rankingu nie musi być dla niej odległą perspektywą. - W tym sporcie, jak w życiu, wszystko jest możliwe - mówiła po meczu IV rundy z Qiang Wang. - Kiedyś miałam problem z wyborem odpowiednich uderzeń we właściwym momencie. Myślę, że zdecydowanie poprawiłam się pod tym względem i jest to widoczne podczas moich meczów - stwierdziła.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy sportowcy sprawdzają się w polityce? "To są ogromne pieniądze"
Zobacz także: Spektakularny triumf Bianki Andreescu. "Prawdziwa bajka o Kopciuszku. Rok temu Naomi, teraz ja"
Kanadyjka potrafi z ogromną lekkością przejść od wysokiej i wolnej do szybkiej i płaskiej piłki. - Odkąd byłam małym dzieckiem, zawsze zmieniałam tempo. Nudziło mi się na korcie, dlatego próbowałam wszystkiego i od tamtego czasu to działa. Od zawsze tak trenowałam i to mi teraz pomaga eliminować z turniejów wiele tenisistek - mówiła po trzysetowym boju w półfinale z Eliną Switoliną.
Andreescu w tenisa zaczęła grać jako małe dziecko. Jej rodzice są Rumunami, ale pracują w Kanadzie. Tenisistka przyszła na świat na przedmieściach Toronto, w Mississauga. - Zaczęłam grać w tenisa w wieku siedmiu lat w Rumunii. Urodziłam się jednak w Kanadzie. Moi rodzice tam pracowali, więc kursowaliśmy pomiędzy oboma krajami. Później, gdy zaczęłam już tenis traktować na poważnie, wróciłam do Kanady i otrzymałam wsparcie Kanadyjskiej Federacji Tenisowej - mówiła o swoich początkach. Jej idolkami są Simona Halep i Kim Clijsters. Kanadyjka szlifowała swój warsztat pod kierunkiem Nathalie Tauziat, byłej trzeciej rakiety globu i finalistki Wimbledonu 1998. Od ubiegłorocznego Australian Open jej trenerem jest Sylvain Bruneau, były kapitan reprezentacji Kanady w Pucharze Federacji.
Jako juniorka Andreescu zdobyła dwa wielkoszlemowe tytuły w deblu (Australian Open i Roland Garros 2017). W zawodowym tenisie do tej pory wystąpiła w ośmiu turniejach i już może się pochwalić triumfem w Indian Wells oraz finałem w Auckland. Na swoim koncie ma trzy zwycięstwa nad tenisistkami z Top 10 rankingu. W Nowej Zelandii odprawiła Karolinę Woźniacką, a w Kalifornii pokonała Elinę Switolinę i Andżelikę Kerber. Kanadyjka już ma za sobą przejścia związane z kontuzjami. W 2016 roku przedwcześnie zakończyła start w juniorskim Australian Open i nie grała przez sześć miesięcy (lewy przywodziciel, prawa kostka, złamanie zmęczeniowe stopy). W ubiegłym sezonie również walczyła z własnym ciałem. Poradziła sobie z tym i zaczęła prezentować się coraz lepiej. W październiku i listopadzie zdobyła dwa tytuły ITF. Wreszcie nadszedł 2019 rok, którego pierwsze trzy, niepełne jeszcze, miesiące okazały się dla 18-letniej Andreescu błyskawiczną drogą do Top 30 rankingu.
Ciekawie gra, mądrze mówi, praktykuje jogę i medytację, która jej pomaga w życiu i na korcie. - Robię to cały czas, od momentu, gdy ukończyłam 14 lat. Stało się to dla mnie nawykiem. Budzę się każdego ranka i pierwsza rzecz, która mnie zajmuje to medytacja. To mi naprawdę pomaga w dobrym rozpoczęciu dnia. Nie wpatruję się w telefon czy coś innego, nie jestem niczym przytłoczona. To taka kreatywna wizualizacja. Każdego dnia poświęcam 15 minut, aby uzyskać równowagę ciała i umysłu. Wielu ludzi pracuje nad fizyczną stroną, a moim zdaniem najważniejsza jest część mentalna, ponieważ kontroluje całe twoje ciało. Tak wygląda moje 15 minut każdego ranka. Wyobrażam sobie, że to będzie dobry dzień - mówiła po rozbiciu 6:0, 6:1 Garbine Muguruzy w ćwierćfinale. Z młodymi tenisistkami w ostatnich latach często było tak, że świeciły przez kilka miesięcy lub sezon, a potem błyszczały wszędzie, tylko nie na korcie. Andreescu ma wszelkie predyspozycje, by nie podzielić ich losu, bo prezentuje nadzwyczaj dojrzałą postawę, jak na swój wiek.
Czytaj także: Bianca Andreescu siłę czerpie z medytacji. "Wyobrażam sobie, że to będzie dobry dzień"
WTA potrzebuje takich młodych i mądrych tenisistek o nietuzinkowych możliwościach i ciekawych osobowościach. Rok temu w Indian Wells triumfowała Naomi Osaka jako 44. rakieta globu, a później jej gwiazda rozbłysła pełnym blaskiem i już ma na swoim koncie dwa wielkoszlemowe tytuły oraz została liderką rankingu. Teraz cały tenisowy świat zachwyciła Andreescu. - Zdecydowanie to było inspirujące widzieć, jak Naomi zdobywała to trofeum rok temu, a następnie wygrała dwa wielkoszlemowe turnieje, co było niesamowite. Nie chcę się jednak skupiać na przyszłości. Pragnę cieszyć się chwilą, ponieważ niczego nie można traktować za pewnik. Nigdy nie wiesz, co przyniesie kolejny tydzień. Chcę tylko delektować się tym, co się dzieje tu i teraz - mówiła Andreescu po finale z Kerber.
Gwiazda rodzi się na naszych oczach. Jeśli tylko zdrowie jej nie zawiedzie, Kanadyjka może świecić na korcie długimi latami, w dzień i w nocy. I kiedyś to ona stanie się inspiracją dla nowego pokolenia. - Lubię mieć wielkie marzenia. W ostatnich kilku miesiącach zrobiłam kilka historycznych rzeczy, ale nie zamierzam na tym poprzestać. Trzeba iść dalej. Numer jeden wyobrażam sobie jako zostanie najlepszą tenisistką i osobą, którą mogę być, na korcie i poza nim, inspiracją dla innych - mówiła po meczu IV rundy z Wang.