Hiszpania jest bardzo mocno dotkniętą pandemią koronawirusa. Zgodnie z danymi z 6 kwietnia, liczba zachorowań w kraju przekroczyła 135 tys., a ponad 13 tys. osób poniosło śmierć. - W takich chwilach najważniejsze jest wzajemne wsparcie. Przykro, że nawet w tej sytuacji dochodzi do konfrontacji społecznych, ale mam nadzieję, że gdy pandemia się skończy, wszystko będzie lepsze. Teraz najważniejsze jest, aby sobie z tym poradzić i uratować jak najwięcej ludzkich żyć - mówił o sytuacji w ojczyźnie David Ferrer w rozmowie z Radio Marca.
Ferrer to czołowy hiszpański tenisista początku XXI wieku. Zdobył 27 singlowych tytułów w głównym cyklu, zagrał w finale Roland Garros 2013, a w rankingu ATP najwyżej zajmował trzecie miejsce. W maju zeszłego roku podczas turnieju w Madrycie zakończył karierę.
- W czwartek obchodziłem 38. urodziny, ale pierwsze po zakończeniu kariery. Minął rok, wciąż oglądam tenis, nawet swoje stare mecze, ale nie jest to coś, za czym tęsknię - wyjawił.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Sportowcy bez planu na najbliższe dni. "Pełen trening nie ma sensu"
Rozgrywki tenisowe zostały zawieszone co najmniej do 13 lipca. Jednak Hiszpan podziela sceptyczne opinie, że przerwa potrwa dłużej. Uważa, iż w tym roku tenisiści nie wrócą do rywalizacji.
- W tym roku trudno będzie grać. Nie jestem wróżbitą, ale tenis to globalny sport. Niektóre kraje mogą sobie poradzić z pandemią, a w innych wciąż mogą być zachorowania. By tenis wrócił, wszystko musi być pod 100 proc. kontrolą - ocenił Ferrer.
Tenisowy cykl zawieszony. Roberto Bautista: To drastyczne, bo urodziliśmy się, aby wychodzić na kort