Tenis. Roland Garros. Niepozorna, ale niesamowicie waleczna. Była dziecięca gwiazda tenisa na drodze Igi Świątek

PAP/EPA / IAN LANGSDON / Na zdjęciu: Sofia Kenin
PAP/EPA / IAN LANGSDON / Na zdjęciu: Sofia Kenin

Gwiazdą tenisa była już jako sześciolatka. Jest niepozorna, ale bądźcie pewni, że ma mentalność zwycięzcy. Waleczność i odwaga to jej największe atuty. W sobotę Sofia Kenin zagra z Igą Świątek o swój drugi wielkoszlemowy tytuł.

W tym artykule dowiesz się o:

- Moi rodzice mówią, że już jako małe dziecko wolałam tenisowe piłki od lalek Barbie - zdradziła kiedyś Kenin. W biogramie na jej oficjalnej stronie internetowej napisano, że wyjątkowo szybko, bo już w wieku pięciu lat, znalazła swoją życiową pasję. Dziecięcą gwiazdą tenisa stała się niemal od razu. Od tego roku, od zwycięstwa w Australian Open, jest już po prostu gwiazdą.

"Przerażające małe stworzenie"

Finałowa rywalka Igi Świątek w Roland Garros 2020 od najmłodszych lat uczyła się u legendarnych amerykańskich trenerów: Nicka Bolletierriego, Roberta Lansdorpa i Ricka Macciego. Ten ostatni zajmował się nią od piątego do dwunastego roku życia. W swojej długiej karierze prowadził cztery amerykańskie rakiety, które osiągnęły szczyt światowego rankingu: Andy'ego Roddicka, Jennifer Capriati, Serenę Williams i Venus Williams. Ale to właśnie o Kenin powiedział: była najbardziej przerażającym małym stworzeniem, jakie kiedykolwiek widziałem.

Macci widział wiele dzieciaków ze świetną koordynacją ręka-oko. I takich, które bardzo szybko uczyły się atakowania piłki zaraz po koźle. Jednak tylko mała Sofia sprawiała wrażenie, jakby te umiejętności miała po prostu wgrane w system. I to już wtedy, kiedy rakieta tenisowa była większa od niej.

Za rękę z Kim Clijsters

Wyjątkowy talent i kolejne wygrane dziecięce turnieje szybko zrobiły z Sofii małą gwiazdkę. Pojawiała się na okładkach fachowych magazynów, w programach telewizyjnych. Grała pokazówki z Johnem McEnroe i Jimem Courierem, zaplatała warkocze Annie Kurnikowej. Kulisy profesjonalnych tenisowych turniejów pokazywała jej sama Kim Clijsters.

- To jest Sofia. Ma sześć lat i będzie naprawdę dobrą zawodniczką - mówi Clijsters do Roddicka, gdy przedstawia mu małą Kenin w materiale wideo nagranym 15 lat temu. Sofia nie zawiodła belgijskiej mistrzyni. Już jako ośmiolatka była najlepsza na Florydzie w kategorii do 10 lat. W kolejnych latach była numerem 1 amerykańskiego rankingu w każdej kategorii wiekowej, od 12-latek do 18-latek.

Pewnie nie miałaby takich osiągnięć, gdyby jej tenisowej edukacji nie doglądali najwięksi amerykańscy spece. Ale żaden z nich nigdy nie był jej pierwszym trenerem. Tę rolę zawsze pełnił jej ojciec.

Samouk, ale zdolny

Aleksander Kenin i jego żona Swietłana przyjechali do Nowego Jorku ze Związku Radzieckiego w 1987 roku. Sasza pamięta jak dziś, że w kieszeni miał wtedy 286 dolarów. W pierwszych, trudnych latach w nowym kraju, za dnia uczył się programowania, a nocami pracował w serwisie samochodowym, albo jeździł jedną ze słynnych żółtych taksówek. Jego angielski był wtedy tak słaby, że czasem nie wiedział, dokąd ma kurs. Wspomina, że było ciężko, ale wytrwał. Skończył szkołę, poprawił angielski i rodzinie Keninów zaczęło się wieść lepiej. Z Brooklynu przenieśli się do Queens, potem na Manhattan.

W 1997 roku, niedługo przed narodzinami Sofii (14 listopada 1998), Keninowie wrócili do Moskwy. Chcieli, żeby córka urodziła się w Rosji. I żeby przez kilkanaście pierwszych miesięcy życia w jej wychowaniu pomagała rodzina. Potem wrócili do Stanów, a gdy tylko Sofia była na tyle duża, żeby utrzymać w ręku rakietę, posłali ją na naukę do Macciego, później też do Bolletieriego i Lansdorpa. Jednak Sasza Kenin ani na moment nie zrezygnował z zarządzania jej tenisowym wychowaniem. Choć sam grał w tenisa tylko rekreacyjnie, nigdy nie kusiło go, żeby oddać pieczę nad córką komuś z większym doświadczeniem i lepszym warsztatem. Uważał, że skoro w swoim roczniku ciągle była najlepsza w kraju, to jego metody działają.

Jednego Wielkiego Szlema już ma

Działały gdy Sofia była małą dziewczynką i nastoletnim podlotkiem. Dziś też się sprawdzają. Za 2019 rok, zakończony przez Kenin na 12 miejscu w światowym rankingu, WTA dało jej nagrodę dla zawodniczki, która zrobiła największe postępy. Rok 2020 zaczął się dla niej rewelacyjnie - od zwycięstwa w Australian Open. W półfinale po ciężkiej walce pokonała rozstawioną z numerem 1 faworytkę gospodarzy Ashleigh Barty, w finale przegrała pierwszego seta, ale w kolejnych dwóch nie dała już dojść do głosu Hiszpance Garbine Muguruzie.

We wrześniowym US Open tak dobrze już nie było. Skończyło się porażce w 1/8 finału z Belgijką Elise Mertens. Potem był jeszcze upokarzający "rower" (0:6, 0:6) od Wiktorii Azarenki w trzeciej rundzie turnieju WTA Premier 5 w Rzymie. Jednak w Paryżu Sofia znów błyszczy. Nie wygrywa tak szybko i efektownie, jak Świątek - po drodze do finału straciła cztery sety. Ale za każdym razem potrafiła się podnieść, przetrwać napór rywalki, a potem ją złamać.

Waleczna i odważna

Największy atut niewysokiej (170 centymetrów) Amerykanki to niesamowita determinacja. - Gdy patrzysz na nią, to jest bardzo niepozorna, ale gdyby można zbadać poziom waleczności, byłaby numerem jeden - mówi o niej Maciej Synówka, były trener Urszuli Radwańskiej, Belindy Bencić i Christiny McHale (cytat za sport.tvp.pl).

Druga kluczowa rzecz to jej odwaga. Kenin, obecnie numer 6 w rankingu WTA, ma opinię zawodniczki, która nikogo się nie boi. Macci uważa, że chętnie wyszłaby na kort nawet z Rafaelem Nadalem. Kiedyś powiedziała, że Maria Szarapowa najbardziej imponuje jej tym, że jest nieustraszona, bardzo waleczna i nigdy się nie poddaje. I że to taki rosyjski instynkt. Jakby mówiła o sobie samej.

- To trudna przeciwniczka. Ma mentalność zwycięzcy, świetny bekhend, bardzo dobrze broni i porusza się po korcie - charakteryzuje sobotnią rywalkę Świątek ekspert Eurosportu Alex Corretja. Jednak zaraz po pochwałach dla Kenin dodaje, że w finale Roland Garros 2020 więcej będzie zależało od ofensywy Polki, niż obronnych zdolności Amerykanki. I od tego jak zachowa się nasza zawodniczka, gdy mecz okaże się zacięty. Bo tego, że w takim spotkaniu Sofia będzie się czuła jak ryba w wodzie, możemy być pewni.

Finał Roland Garros z udziałem Igi Świątek w sobotę o godz. 15. Transmisja w Eurosport 1 i TVN. Możesz obejrzeć w aplikacji WP Pilot

Czytaj także:
Roland Garros w czasie pandemii. Bańka bezpieczeństwa dla tenisistów i przeraźliwe zimno
Roland Garros. Ekspert nie ma wątpliwości. "Sponsorzy rzucą się na Igę Świątek"

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: czas się dla niej zatrzymał. Piękna tenisistka

Komentarze (3)
avatar
Alfer 2015
10.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kolejna ofiara stanie na drodze IGI ŚWIĄTEK...przejedzie po niej walec, potem nastąpi trzęsienie ziemi i tsunami, resztki rywalki p.Igi Świątek rozwieje huragan...doceniam klasę rywalki, ale Czytaj całość
avatar
Ksawery Darnowski
10.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bo tak naprawdę to jest Rosjanka (urodzona w Moskwie) a nie Amerykanka. Nawet facjata ewidentnie Ruska. A wiadomo, że w tenisie dominują nacje z Europy wschodniej. 
avatar
steffen
10.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Waleczna i owszem, ale niezła z niej drama queen, te płaczliwe miny, smutne spojrzenia itp. nawet gdy prowadzi w meczu są jak dla mnie wkurzające. Mam wrażenie jakby ona grała za karę, sterrory Czytaj całość