Kapitan siatkarzy: Srebra nie wziąłbym w ciemno. Zawsze jadę po złoto

- Czekam na ten sukces całe swoje życie. Chcę udowodnić samemu sobie, że jestem dość dobry, żeby zostać mistrzem olimpijskim - mówi Michał Kubiak. Kadra Polski pierwszy mecz na Igrzyskach w Tokio 2020 gra w sobotę z Iranem.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Michał Kubiak (pierwszy z prawej) WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Michał Kubiak (pierwszy z prawej)
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Co powiedział ci Edward Skorek, kiedy w czasie Memoriału Wagnera w Krakowie przekazywał jedną ze statuetek, które mają wam przynieść szczęście i drugie w historii polskiej siatkówki mistrzostwo olimpijskie?

Michał Kubiak, kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski: Powiedział, że będzie trudno i że życzy powodzenia. O tym, że nie będzie łatwo, dobrze wiem. Na igrzyskach olimpijskich byłem do tej pory dwa razy i w obu turniejach okazało się, że zdobycie medalu było dla nas za trudne.

Piotr Nowakowski powiedział, że zarówno do Londynu, jak i do Rio, jechaliście z przeświadczeniem, że możecie wiele zdziałać, a jednak się nie udawało. Dlaczego według ciebie tym razem się uda?

Czekam na ten sukces całe swoje życie. Jadąc do Londynu, byłem dopiero drugi rok w kadrze, sam udział w igrzyskach był dla mnie nagrodą. Niewiele ode mnie wówczas zależało. Po wygraniu Ligi Światowej apetyty były wtedy duże, wszyscy wieszali nam medale na szyjach, ale życie szybko nas zweryfikowało. W Rio graliśmy niezłą siatkówkę, ale w ćwierćfinale okazało się, że niezła siatkówka to o wiele za mało na Amerykanów. I w 2012, i w 2016 roku w ćwierćfinałach nie wygraliśmy nawet seta. W Tokio takiego wyniku nie biorę pod uwagę.

ZOBACZ WIDEO: To będą gorące igrzyska! Sofia Ennaoui zdradza jak przygotować się na starty w upalne dni

W czym wasza drużyna jest lepsza od tych, które grały na igrzyskach dziewięć i pięć lat temu?

Każdy mecz o stawkę daje ci doświadczenie. Na teraz mamy go więcej. W Rio mieliśmy średnią wieku 25, 26 lat, jedną z najniższych na turnieju. Na tych igrzyskach też mamy w zespole młodych chłopaków, ale i kilku rutyniarzy, którzy dużo już przegrali, ale mają też na koncie sporo sukcesów. Na pewno jesteśmy lepszym zespołem niż w Londynie i  Rio. A czy na tyle dobrym, żeby w końcu wygrać ćwierćfinał? Zobaczymy. Głęboko wierzę, że tak.

Odliczacie dni do 3 sierpnia, kiedy zostaną rozegrane ćwierćfinały, czy do 7, gdy odbędą się mecze o medale?

Bez 3 nie będzie 7. Na razie rozmowa o finale, czy nawet półfinale, nie ma sensu. Na razie naszym finałem jest ćwierćfinał. Musimy zrobić wszystko, żeby go wygrać. To spotkanie będzie próbą naszych charakterów. Pokażemy wtedy, w jakim jesteśmy miejscu jako drużyna i jakimi jesteśmy sportowcami. Uważam, że nie jesteśmy słabsi od żadnego z zespołów z drugiej grupy i jeśli zagramy swoje, możemy wygrać z każdym z nich. Nie będziemy rozmyślać o tym, że do tej pory ćwierćfinał był dla nas nie do przejścia. W niczym to nam nie pomoże. Musimy podejść do turnieju ze świeżą głową i myśleć o tym, że będzie dobrze, a nie o tym, co się kiedyś stało.

Da się o tym tak zupełnie nie myśleć?

Według mnie tak. Nie może być gorzej. Dwa razy przegrałem na tym etapie igrzysk 0:3 więc każdy inny wynik będzie lepszy. Oczywiście, chcielibyśmy medalu, najlepiej złotego, ale czasami życie jest cholernie okrutne i brutalnie weryfikuje twoje plany. My chcemy mieć pewność, że daliśmy z siebie maksa i zrobiliśmy wszystko, żeby ten medal przywieźć do Polski. A jak ktoś będzie od nas lepszy, trudno.

Mówią też, że życie zwraca. Może tym razem zwróci to, co zabrało na poprzednich igrzyskach?

Nie chodzi o to, że ma nam coś zwracać. Przez ostatnie lata wszyscy ciężko trenowaliśmy i wierzę, że ta praca da teraz jakieś owoce. Najlepiej złote.

Czy gdyby jeszcze przed pierwszym meczem na igrzyskach ktoś ci powiedział, że zdobędziecie w Tokio srebrny medal, wziąłbyś w ciemno, czy podziękował i walczył o złoto?

Nigdy nie wziąłbym jakiegoś rezultatu w ciemno. Na każdy turniej jadę po to, żeby go wygrać. Oczywiście, z każdego medalu będziemy się cieszyć, ale chcemy być w tych igrzyskach najlepsi. I z taką mentalnością musimy wychodzić na boisko.

Widziałeś alternatywne logo igrzysk w Tokio, które ktoś zamieścił w internecie? Pięć kółek olimpijskich, ale wszystkie osobno?

Kreatywność, którą ludzie pokazują w internecie, czasami jest zabawna, czasami śmieszna, żenująca, a czasami przerażająca. Niech każdy sam wybierze sobie określenie, które pasuje do tej sytuacji.

"Igrzyska bez twarzy" - to chyba dobre określenie dla imprezy, w której nie będzie kibiców, a wszyscy uczestnicy przez większość czasu będą siedzieć w maskach na twarzy?

Ale zawsze to igrzyska. Jeśli przywieziemy z nich złoty medal, nikt nie będzie pamiętał o tym, jakie one były. Dla mnie będą prawdopodobnie ostatnimi. Pozostaje mi tylko walczyć o ten medal z całych sił, bo kolejnej szansy pewnie już nie dostanę.

Jakie są twoje najbardziej wyraziste olimpijskie wspomnienia z czasów, kiedy sam nie byłeś jeszcze olimpijczykiem?

Nie mam jednego konkretnego, a przynajmniej w tej chwili nie potrafię go przywołać. Wiem za to, że mistrzostwo olimpijskie zawsze było czymś, co chciałem wywalczyć. Sukcesem, na który pracuję całe życie.

To może inaczej - którzy mistrzowie olimpijscy najbardziej cię inspirowali?

Rafa Nadal. Imponuje mi jego zachowanie na korcie i to, że świetnie radzi sobie z presją. Dla mnie jest sportowcem praktycznie idealnym. Bez skazy. I człowiekiem, na którym wiele pokoleń będzie się wzorować. Zagrał kilka takich spotkań, z Novakiem Djokoviciem czy z Rogerem Federerem, które warto jest obejrzeć więcej, niż raz. Nawet te mecze, które Rafa przegrał. Tenis to zupełnie inny sport, niż siatkówka. Nie można się ukryć ze słabszym dniem, w siatkówce to możliwe. A w tenisie jak ci nie idzie, to trener nie ściągnie cię z boiska. Musisz sam ze sobą porozmawiać, sam siebie przekonać, że możesz wygrać.

Jadąc na swoje pierwsze igrzyska, myślałeś o tym, kogo tam spotkasz, z kim będziesz mógł zrobić sobie zdjęcie, jakie wydarzenie będziesz mógł obejrzeć z trybun?

Nigdy nie jechałem na igrzyska po to, żeby podziwiać innych. Dla mnie, dla sportowca, który celuje w olimpijskie złoto, chodzenie po wiosce olimpijskiej i proszenie o autografy byłoby brakiem szacunku do samego siebie. Gdybym wiedział, że nigdy nie osiągnę najwyższego światowego poziomu w swojej dyscyplinie i miał jedyną okazję w życiu, żeby się z kimś spotkać, to co innego. Jednak ja gram w jednej z najlepszych drużyn siatkarskich na świecie, mam bardzo ambitne cele. Dlatego prosząc kogoś o fotkę czy podpis, czułbym się niezręcznie i okazałbym totalny brak szacunku dla siebie i dla pracy, którą codziennie wykonuję.

Nadala też nie poprosiłbyś o zdjęcie?

Podziwiam go, jest wielkim sportowcem, którego zna większość ludzi na świecie, ale powtórzę jeszcze raz: Nie jadę na igrzyska po autografy, tylko zrobić robotę, która zostanie zapamiętana. Po to, żeby ktoś mógł kiedyś powiedzieć: Żyłem w takich czasach, gdy polscy siatkarze na ważnych turniejach lali wszystkich po kolei. Żeby dla kogoś to nasza drużyna była inspiracją. Jeśli tak się stanie, będę szczęśliwy.

Mistrzowie olimpijscy z Montrealu z 1976 roku również są dla was inspiracją? Czy już raczej siatkarską prehistorią?

Dla mnie inspiracją są ludzie z mojej ery, których grę mogłem oglądać i podziwiać. Gry drużyny Wagnera nie mogłem oglądać, więc nie mogę się nią inspirować. Czerpię natomiast inspirację z sukcesów, które osiągali - skoro zostali mistrzami świata i mistrzami olimpijskimi, musieli być świetnymi siatkarzami i fantastycznym zespołem. Tak czy inaczej jestem bardzo dumny, że miałem takich poprzedników.

Tak jak Montreal był metą tamtej drużyny, tak Tokio będzie metą zespołu, który zbudował się trzy lata temu w czasie mistrzostw świata?

Na pewno nie. To drużyna, która przez następne lata będzie świętować wiele sukcesów...

Też w to wierzę, ale chodzi mi o ten konkretny zespół. Z Michałem Kubiakiem jako kapitanem, z Vitalem Heynenem jako trenerem, z Bartoszem Kurkiem, Fabianem Drzyzgą, Piotrem Nowakowskim.

W jakiś sposób chyba tak. Czas pokaże. Ja mam swój plan. Nie powiem, że cokolwiek się wydarzy, na pewno kończę z reprezentacją, bo dla mnie słowo droższe pieniędzy i będę musiał go dotrzymać. A nie wiem jeszcze, czy po igrzyskach uznam, że czas się pożegnać.

Kiedy już się pożegnasz, jedni będą cię pamiętali jako walczaka, charakternego zawodnika, drudzy powiedzą inaczej: awanturnik. 

Na boisku jestem zupełnie innym człowiekiem, niż poza nim, i ci, którzy mnie znają, wiedzą o tym. Dla mnie to, co wydarzyło się na parkiecie, zostaje na parkiecie.

Nie wszyscy to jednak rozróżniają.

Nigdy, przenigdy nie pozwolę, żeby ktoś dyktował mi, co mam robić. To ja siedzę tygodniami poza domem, nie widząc swoich dzieci. To ja przenoszę na siłowni setki kilogramów, to ja wykonuję na treningach setki wyskoków. Szczerze? Mam wyj****ne na to, co mówią inni ludzie, czy mnie hejtują czy nie. Mike Tyson pięknie kiedyś powiedział, że ludzie czują się zbyt komfortowo, mogąc hejtować w mediach społecznościowych i nie dostając za to wp***lu.

A kiedy słyszysz, że Michał Kubiak już nie jest tym samym zawodnikiem, co dwa, trzy lata temu?

Ludzie mogą myśleć o mnie co chcą. Szanuję opinię każdego, ale nie z każdą muszę się zgadzać. Wiem, co potrafię, jakim jestem zawodnikiem, do jakiego celu zmierzam. Opinie z zewnątrz naprawdę mnie nie interesują. Z całego serca mówię, że mam to głęboko w d**ie.

Od kilku miesięcy masz profil na Instagramie. Dostajesz tam dużo nieprzyjemnych wiadomości?

Są takie w stylu "skończ z reprezentacją", jednak zdecydowana większość jest bardzo pozytywna. Większość kibiców jest z nami, a że zdarzają się pojedyncze trolle? To tylko trolle, które nigdy w życiu niczego nie osiągnęły, siedzą przed komputerem i coś tam klepią. Mam się nimi przejmować? Wolę ludzi, od których mogę dowiedzieć się czegoś ciekawego, którzy mogą być dla mnie inspiracją. Nie tylko, jeśli chodzi o sport, także o biznes czy inne zagadnienia. A jak pisze głupoty, bo chce w jakikolwiek sposób się pokazać, krzyż na drogę. Niech żyje dalej tym swoim żałosnym życiem.

Wydajesz mi się mocno zerojedynkowym człowiekiem. Skąd to się u ciebie wzięło?

Odkąd pamiętam, żyję siatkówką, a w siatkówce nie ma remisów. Albo wygrywasz, albo przegrywasz. Ktoś może powiedzieć, że takie stawianie sprawy jest nie w jego stylu, ale każdy ma swój styl życia. Mnie tak wychowano, że jak ktoś nie jest z nami, jest przeciwko nam. A jak jest przeciwko, niech spada. Tak już jestem skonstruowany i taki będę do końca życia.

Może na twój styl wpływ miało to, co słyszałeś przez długie lata: że za mały, że za nisko skacze, że niczego nie osiągnie? To chyba ciągle gdzieś w tobie siedzi.

I to bardzo głęboko. Niektórzy pewnie nawet nie biorą pod uwagę, że ludzie mogą pamiętać takie rzeczy. Ja pamiętam wszystko i każdego z tych, którzy kiedyś tak mówili, a dziś klepią mnie po plecach. Wszystkich z osobna. Uwierzcie mi, że pamiętam.

A jaki wpływ na twój charakter ma fakt, że jesteś z wojskowej rodziny?

Myślę, że dzięki temu jestem zdyscyplinowany. W wojsku musi być dyscyplina, tak samo jak w sporcie. Bez niej niczego się nie osiągnie.

W waszej drużynie ta dyscyplina jest? Vital Heynen ma do was raczej luźne podejście.

Nie mylmy dyscypliny z reżimem, z którym mieliśmy do czynienia za czasów Ferdinando De Giorgiego. Gościu przegiął, mam nadzieję, że sam doszedł do takiego wniosku. Jeśli tak, to fajnie. Każdemu z nas jego metody zabrały mnóstwo nerwów i rok reprezentacyjnej kariery.

Rozmawialiśmy o twoich inspiracjach, a jaka jest twoja motywacja? Co cię napędza?

Kiedyś chciałem komuś udowodnić, że nie ma racji. Teraz chcę pokazać dzieciakom, że dzięki ciężkiej pracy można w życiu dojść do tego, o czym się marzy, że wszystko zależy od nich. To jakość twojej pracy wyznacza ci pułap życiowych osiągnięć. Nic innego.

Często słyszymy od sportowców: Nic nikomu nie muszę udowadniać. Mam wrażenie, że ty cały czas musisz.

Samemu sobie. Że jestem dość dobry, żeby zostać mistrzem olimpijskim. Nie chcę powiedzieć, że jeżeli nie będę, to się na sobie zawiodę, bo zrobiłem wszystko co mogłem, żeby ten złoty medal zdobyć. Jeśli nie będzie mi to dane przez rzecz typu kontuzja, zatrucie pokarmowe, zakażenie koronawirusem, to trudno. Jeśli jednak wyjdziemy na boisko i po raz kolejny ktoś zleje nas 3:0, trzeba będzie się zastanowić, czy tytuł mistrza olimpijskiego był mi pisany.

Wybaczysz sobie, jeśli tak jak mówisz, znowu ktoś was zleje?

Wybaczę, bo jak już mówiłem, zrobiłem wszystko, żeby być tym mistrzem. Sport, siatkówka, zawsze były dla mnie najważniejsze. Nie imprezy, dyskoteki, alkohol, papierosy, marihuana, wszystko to, co robili moi rówieśnicy. Zawsze na pierwszym miejscu był trening, mimo że na nim płakałem, bo nie lubiłem czegoś robić, albo byłem zmęczony. Nie będę miał do siebie żalu ani pretensji. Po prostu przyjdzie czas, że będę musiał powiedzieć pas i przejdę do życia po sporcie. A mam w nim po co i dla kogo żyć.

To życie po sporcie też będzie związane z siatkówką. Widzisz siebie w roli trenera?

Nie widzę. Ani jako trenera, ani jako menadżera. Jeśli miałbym coś w siatkówce robić, to tak jak ja chcę. Nigdy nie chciałbym pracować dla kogoś i nigdy nie będę tego robił. Przyjemność sprawiałoby mi zarządzanie klubem i sukcesy, które ten klub by osiągał. Nie powiem jednak, że na pewno chcę mieć swój klub. Zobaczymy. Mam co robić, mam firmę w swoim mieście i nie muszę grać w siatkówkę, żeby utrzymać rodzinę.

Czym się tam firma zajmuje?

O swoim biznesie będę rozmawiał po zakończeniu kariery. To znana firma. W regionie, w Polsce, w Europie, może nawet i na świecie. Jak przyjdzie czas, wszyscy się dowiedzą, jak się nazywa.

Potrafiłbyś być szefem dla innych siatkarzy?

Nie chcę być nieskromny, ale uważam, że byłbym takim szefem, z którym można by było się dogadać. A w obecnych czasach to najważniejsze.

Kiedy obserwuje się ciebie na boisku można odnieść wrażenie, że sport jest dla ciebie sprawą życia i śmierci. Jednak słuchając ciebie teraz odnoszę wrażenie, że wcale nie.

Jak już jestem na boisku, to jest. Kiedy gram, staram się zrobić absolutnie wszystko, żeby wygrać. Wiem jednak, że poza boiskiem są inne rzeczy, o które musimy dbać i które musimy rozwijać, żeby to życie nie kręciło się tylko wokół sportu. Sport mnie ukształtował, dał mi praktycznie wszystko, co mam, ale kiedyś się skończy.
Prawdopodobnie już niedługo. Zostaną po nim tylko wspomnienia. Chcę, żeby były one jak najlepsze.

Jesteś w stanie walczyć o wymarzone złoto igrzysk w każdej roli? Wyobrażasz sobie, że w pewnym momencie turnieju staniesz się rezerwowym?

Od kiedy jestem w reprezentacji zawsze powtarzam, że jeżeli ktoś jest lepszy, lepiej pasuje do drużyny, to on powinien grać. Ja jestem kapitanem po to, żeby scalać drużynę i pomagać jej z każdej możliwej pozycji. Jeżeli w ćwierćfinale będę grał słabo, zejdę z boiska, potem wygramy mecz i cały turniej, a ja do końca turnieju nie powącham boiska, to przecież i tak zostanę mistrzem olimpijskim. Będę czuł, że czegoś zabrakło, ale liczy się drużyna. Nie muszę być MVP turnieju, żeby zaspokoić swoje ego. Potrzebne mi jest do tego złoto igrzysk. W jaki sposób je zdobędę to już rzecz drugorzędna.

Powiedziałeś, że jako kapitan powinien brać odpowiedzialność za drużynę. Co to dla ciebie oznacza?

Nie chodzi o to, że mam w każdym meczu zdobywać po 30 punktów. Bardziej o to, co dzieje się dookoła meczów. Planowanie, organizowanie różnych ważnych rzeczy razem z trenerem i sztabem. Nierzadko muszę się z kimś spierać, że jest inaczej, niż mu się wydaje. Ludzie często zapominają, że zawodnicy są najważniejsi, a nie oficjele czy media. Stawianie nas w podbramkowych sytuacjach to zapominanie o tym, dzięki komu to wszystko się kręci. To my, zawodnicy. Nie prezes federacji, pracownicy związku, nie dziennikarze. Głównymi aktorami, od których wszystko powinno się zaczynać, jesteśmy my. Powinno się o nas dbać, bo jak nas zabraknie, to wy też nie będziecie mieli roboty. Może to brzmi arogancko albo nawet chamsko, ale takie są realia.

Stawiasz sprawę jasno, ale jednocześnie jesteś wobec nas w porządku i dotrzymujesz słowa, więc według mnie jesteś fair.

Staram się dotrzymywać słowa. Nie lubię, jak ktoś wystawia mnie do wiatru i sam też nie lubię tego robić.

Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany?

Tak. Wszyscy doskonale wiemy, że kiedy jesteś ch***m dla innych, inni będą dla ciebie tacy sami. Jestem dobry dla tych, którzy dla mnie są dobrzy. Jeśli chodzi o moich bliskich to myślę, że powiedzieliby, że mam dobre serce. Może czasami aż za dobre. Jeśli ktoś jest w potrzebie, staram się mu pomóc. A córki rozpieszczam, bo więcej mnie w domu nie ma, niż jestem. Na razie to moja żona jest tym złym policjantem.

Co chciałbyś, żeby mówiły o tobie córki, kiedy za kilka lat ktoś je o ciebie zapyta? Jaka ich odpowiedź dałaby ci satysfakcję?

Że na boisku widziały kawał skurczybyka, a jak tata przyjeżdżał do domu, był najlepszy na świecie i mogły na mnie liczyć w każdej sytuacji.

Czytaj także:
Vital Heynen zdradza, który mecz igrzysk będzie kluczowy. "Mamy do zrobienia historyczną rzecz"
"Czuję, że mama nade mną czuwa". Polka startująca w Tokio opowiada o traumie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×