[tag=51584]
Wojciech Nowicki[/tag] po raz drugi w karierze zdobył olimpijski medal. Pięć lat temu w Rio de Janeiro był brąz. W Tokio był bezdyskusyjnie najlepszy i bijąc swój rekord życiowy, zapewnił sobie złoto. Ten wyjątkowy moment przeżywał nie tylko on, ale także jego trenerka.
Malwina Wojtulewicz-Sobierajska zaczęła z nim współpracę w 2012 roku. Rok później wydarzyła się wielka tragedia. Podczas treningu młociarzy na stadionie lekkoatletycznym w Białymstoku otarła się o śmierć.
Kiedy rozmawiała z Nowickim, nie wiedziała, że kilkadziesiąt metrów za jej plecami jeden z zawodników szykuje się do rzutu. W ostatniej chwili usłyszała, że ma uciekać. Nie zdążyła, a młot z wielką siłą trafił ją w lewą łopatkę.
ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany medal dla Polaka w Tokio. "Już nie będzie kłótni w domu"
Młot waży 7,26 kg i dokonał koszmarnych obrażeń. Pięć żeber pękło jak zapałki, doszło do przebicia płuca, a niewiele brakowało, by ucierpiało także serce. Trafiła do szpitala, a tam zaczęła się walka, w której każda sekunda miała ogromne znaczenie.
- Dopiero później dowiedziałam się, że walczono o moje życie. Wtedy byłam na lekach, strasznie ogłupiała, nie do końca wiedziałam, co się ze mną dzieje. Najpierw o moim stanie lekarze powiedzieli prawdę mamie. Mnie na początku chyba trochę oszukiwali - opowiadała po latach w rozmowie z Eurosportem.
Sobierajska-Wojtulewicz wcześniej sama uprawiała sport i rzucała młotem. Dzięki temu jej organizm był bardzo silny. Już po dwóch tygodniach wyszła ze szpitala, a po miesiącu pojawiła się na treningu. Dziś może mówić z dumą, że jest trenerką mistrza olimpijskiego.
Tokio 2020. Takiej dominacji nie było nigdy. "To nasza konkurencja" >>
Tokio 2020. "Sorry Wojtek". Paweł Fajdek nie pozostawił złudzeń mistrzowi olimpijskiemu >>