Tokio 2020. Tak szybkiego rozstrzygnięcia nikt się nie spodziewał. Amerykanki w finale!

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: atakuje Michelle Bartsch-Hackley
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: atakuje Michelle Bartsch-Hackley

Kibice siatkówki żeńskiej ostrzyli sobie apetyty na długi i pasjonujący mecz o finał. Tymczasem w półfinale turnieju olimpijskiego na igrzyskach w Tokio reprezentacja USA pokonała Serbię w trzech setach i zagra o pierwsze w historii złoto.

W tym artykule dowiesz się o:

W 1/4 finału reprezentacja Serbii pokonała w trzech setach Włoszki i pragnęła do mistrzostwa świata zdobytego w 2018 roku oraz Europy osiągniętego rok później dołożyć też mistrzostwo olimpijskie. Z kolei Amerykanki w poprzedniej fazie wyeliminowały Dominikanki pokonując je 3:0. Problem jednak w tym, że wciąż musiały radzić sobie bez kontuzjowanej Jordan Thompson. Na szczęście dla trenera Karcha Kiraly'ego, uraz Jordyn Poulter nie okazał się poważny i rozgrywająca mogła wystąpić od początku w półfinale.

- Mamy na treningach 23 osoby i każda z nich mogłaby znaleźć się w tym składzie. Wiemy, ile nas kosztowało to, by się tu znaleźć i wygrywać. Dużo na ten temat rozmawiałyśmy i ta myśl nas motywuje, co zresztą widać na boisku. Jesteśmy tu, by zrobić coś wielkiego - zapowiadała Jordan Larson.

I to właśnie jej zespół przejął kontrolę nad meczem praktycznie od samego początku, głównie dzięki trudnej do przyjęcia zagrywce i skutecznej grze blokiem. Samymi tymi elementami w pierwszej odsłonie zdobyły sześć punktów. Gdy okazało się, że Amerykanki znalazły sposób na Tijanę Bosković, Serbki zaczęły szukać planu B, ale w pierwszym secie go nie znalazły. Rywalki wygrały do 19.

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. "Mógł z powodzeniem walczyć o medal". Ennaoui zdradza kulisy startu i przygotowań Marcina Lewandowskiego

W kolejnej części gry mistrzynie świata i Europy zaczęły coraz bardziej ustępować. Poza Bosković i momentami Miną Popović nie były w stanie nawiązać walki z rozpędzonymi rywalkami. Po stronie drużyny USA każda kolejna udana akcja napędzała poszczególne zawodniczki. Trzeba przyznać, że zespołowi trenera Kiraly'ego w drugim secie wychodziło wszystko, czego dowodem wygrana 25:15.

Serbki znalazły się pod ścianą. Nawiązały walkę, ale na krótką metę. Bosković dawała z siebie wszystko, co tylko miała, ale bez pomocy koleżanek nie można było złamać reprezentacji Stanów Zjednoczonych. To była jednak najbardziej wyrównana partia ze wszystkich, choć nadal pod dyktando ekipy zza Oceanu.

Jeszcze w końcówce trzeciej partii Amerykanki prowadziły zaledwie jednym punktem (22:21), ale różnicę na skrzydłach zrobiły Drews i Larson, które - w odróżnieniu od oponentek - kończyły ważne piłki. Dzięki temu po triumfie 25:23 zespół spod Gwieździstego Sztandaru mógł cieszyć się z awansu do finału olimpijskiego.

Jeszcze nigdy w historii siatkarki ze Stanów Zjednoczonych nie sięgnęły po złoto na igrzyskach. W niedzielę 8 czerwca będą miały taką okazję. W Ariake Arena zmierzą się ze zwycięzcą pary Brazylia - Korea Południowa.

Serbia - USA 0:3 (19:25, 15:25, 23:25)

Serbia: Ognjenović, Busa, M. Popović, Bosković, Milenković, Rasić, S. Popović (libero) oraz Mirković, Blagojević, Aleksić.

USA: Poulter, Larson, Akinradewo, Drews, Bartsch-Hackley, Washington, Wong-Orantes (libero) oraz Hill.

Czytaj też: Polska - Niemcy: co za mecz! Co za V set!

Komentarze (0)