Zaskoczyć rywali… formą - panczeniści w drodze do Vancouver

Prezes PZŁS, Kazimierz Kowalczyk jest również szefem misji olimpijskiej i już przebywa w Vancouver. Teraz dołączą do niego panczeniści i specjaliści short tracku. Nie wielu daje im szanse na medale, ale oni sami wierzą w dobry występ. - Gdybym nie wierzyła, to już bym nie trenowała - powiedziała nam Katarzyna Bachleda-Curuś, która zdaniem Pawła Abratkiewicza jest najbliżej olimpijskiego podium.

Każdego dnia rośnie grupa reprezentantów Polski, którzy złożyli ślubowanie, otrzymali piąte kółko olimpijskie i są już w drodze do Vancouver. Miniona niedziela była dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego swoistym "dniem łyżwiarza". W sali Muzeum Sportu, na tle medali zdobytych dotychczas przez wszystkich polskich sportowców, ślubowali walkę i godne reprezentowanie barw narodowych, a także zachowanie zasad fair play, nasi panczeniści, łyżwiarze figurowi oraz specjaliści short tracku. - Nie mówimy, które miejsce macie zająć na igrzyskach, chcielibyśmy jedynie, by wszyscy startowali na granicy swoich możliwości. Odważnie i bez kompleksów walczyli z przeciwnikami - powiedział, zastępujący chorego prezesa Piotra Nurowskiego, Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl.

W imieniu łyżwiarzy słowa ślubowania odczytała Katarzyna Bachleda-Curuś, dla której będzie to trzeci start olimpijski. - Start na igrzyskach co coś, na co każdy z nas czeka cztery lata. Jestem bardzo wzruszona. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają i wierzą we mnie. A czy ja wierzę w medal? Gdybym nie wierzyła to już bym nie trenowała - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl najbardziej doświadczona polska panczenistka.

W Katarzynę Bachledę-Curuś wierzy również trener naszych łyżwiarzy szybkich Paweł Abratkiewicz. - Igrzyska olimpijskie zawsze przynosiły zaskakujące niespodzianki. Postaramy się, by teraz również taką niespodziankę wszystkim kibicom zgotować. Najbliżej tego upragnionego medalu jest na pewno Kasia, ale w wysokiej formie są także inni. Na przykład Konrad Niedźwiedzki.

Abratkiewicz jest zdania, że w tak silnej stawce panczenistów jaka będzie w Vancouver, o wysokich lokatach będą decydowały dziesiąte , albo nawet setne części sekundy. - Uważam, że piąte czy szóste miejsce zdobyte na olimpiadzie też będzie ogromnym sukcesem. Wszystko może się wydarzyć. Nie czarujmy się jednak, nie jesteśmy głównymi faworytami - powiedział naszemu portalowi trener panczenistów.

Kto jak kto, ale właśnie Paweł Abratkiewicz doskonale wie co mówi. Sam przecież trzykrotnie reprezentował nasz kraj na igrzyskach olimpijskich. Teraz w imieniu zespołu medyczno-szkoleniowo-technicznego składał ślubowanie. - Kiedy było trudniej? Chyba teraz. Jako zawodnik praktycznie odpowiadałem za siebie, teraz jestem trenerem i czuję odpowiedzialność za wszystkich zawodników. Jestem jednak dumny, że dziś mogłem złożyć ślubowanie w nowej roli.

- Chcę wszystkich zapewnić, iż jesteśmy bardzo dobrze wyposażeni i sprzętowo nie odbiegamy od najlepszych. Łyżwiarstwo szybkie to jednak taka dyscyplina, gdzie wciąż trwa technologiczny "wyścig zbrojeń". Śledzimy rywali, ale nie jesteśmy zbyt bogatym krajem i sami nie szykujemy żadnych sprzętowych nowinek. My możemy rywali zaskoczyć jedynie doskonałą formą - zakończył z uśmiechem trener Paweł Abratkiewicz.

Komentarze (0)