Aleksandra Mirosław: Seul miał w sobie odrobinę magii

PAP / AA/ABACA / Na zdjęciu: Aleksandra Mirosław
PAP / AA/ABACA / Na zdjęciu: Aleksandra Mirosław

- Życzyłabym sobie, żeby każdy mój start wyglądał jak ten w Seulu. Był idealny, miał w sobie odrobinę magii - mówi Aleksandra Mirosław, rekordzistka świata we wspinaczce na czas.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]Rekordzistka świata we wspinaniu na czas nie przestaje zadziwiać. Pod koniec kwietnia w zawodach Pucharu Świata w Seulu jednego dnia aż cztery razy poprawiała swój rekord świata i wyśrubowała go do wyniku 6,25 sekundy. W kolejnym pucharowym starcie, w Dżakarcie, też była bardzo szybka (6,36 w eliminacjach) i też najlepsza. Za kilka dni powalczy o kolejne zwycięstwo - tym razem w Salt Lake City (19-21 maja).

W rozmowie z WP SportoweFakty Mirosław mówi o stanie "flow", w jaki weszła w czasie zawodów w Seulu, celach na sezon przedolimpijski i o tym, co powoduje, że kobiece wspinanie na czas przyspiesza w szybkim tempie. 
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Po niesamowitych zawodach w Seulu napisałaś na Twitterze, że na pierwszy rekord świata czekałaś dziesięć lat, a potem przyszedł taki dzień, w którym w ciągu kilku godzin biłaś go aż czterokrotnie. 

Aleksandra Mirosław, rekordzistka świata we wspinaczce na czas: Od pierwszego do ostatniego biegu czułam spokój, pewności siebie i totalne skupienie. W psychologii sportu nazywa się to stanem flow. Doświadczałam go już wcześniej, ale po raz pierwszy trwał on u mnie tak długo - od eliminacji do finału. I to było dla mnie coś niesamowitego. Tamte zawody miały w sobie odrobinę magii, były startem idealnym. Życzyłabym sobie, żeby każdy mój start tak wyglądał. Wiem, że to niemożliwe, że będą też takie zawody jak w Dżakarcie, w których nie wszystko idzie gładko. One też są potrzebne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie

Twoja seria rekordów z Korei to 6,46 sekundy - 6,39 - 6,35 - 6,25. Gdyby dziś przyśnił ci się czas 6,84, tak jak przed startem na igrzyskach w Tokio, pomyślałabyś pewnie: "Co tak wolno?".

Chyba tak. Wtedy to 6,84 było rekordem świata, ale przez ostatnie dwa lata kobiece wspinanie na czas bardzo przyspieszyło. Mnie to cieszy, dyscyplina się rozwija. I w końcu jest tak, że na zawodach ścigam się już nie tylko ze swoim własnym rekordem. Jest ktoś, kto mnie goni i znajduje się tuż za moimi plecami. Dla mnie to super, daje mi dodatkową dawkę motywacji.

Osobą, o której mówisz, jest Indonezyjka Desak Made?

Tak. Jest teraz drugą najszybszą zawodniczką na świecie i jedyną, która pobiegła szybciej od mojego rekordu sprzed Seulu, czyli 6,53. W Dżakarcie miała wynik 6,52.

W finale byłaś od niej szybsza o dziewięć setnych sekundy. Całe indonezyjskie zawody oceniłaś jako jedne z najtrudniejszych w karierze.

Nie przeszkadzało mi, że było gorąco i wilgotno. Bardziej to, że przed zawodami padał deszcz i w strefie rozgrzewki oraz miejscu, na którym prezentujemy się publiczności, wszystko zamokło. Zamiast skupiać się na przedstartowej rutynie, koncentrowałam się na tym, żeby - wychodząc przed ścianę - się nie przewrócić albo nie wdepnąć w kałużę i nie zamoczyć butów. Zwycięstwo w Dżakarcie dużo mi dało, bo pokazałam sobie, że jestem w stanie zaadaptować się do okoliczności i wygrać niezależnie od nich. Nawet jeśli wymaga to ode mnie zmiany schematów.

W trzecich zawodach Pucharu Świata w tym sezonie, w Salt Lake City (19-21 maja), będziesz chciała urwać z rekordu jeszcze kilka setnych?

Nie myślę o tym, tak jak nie myślałam o rekordach przed Seulem. Miałam świadomość, że będę w stanie pobiec poniżej ówczesnego rekordu świata, bo początek sezonu pokazał, że wyniki lepsze od 6,53 są u mnie pewną normą. Jednak dla mnie celem zawsze jest nie rekord, a zwycięstwo w zawodach i zrobienie tego w najlepszy możliwy sposób.

A co jest dla ciebie głównym celem na ten sezon?

Mistrzostwa świata w Bernie. Chcę tam wywalczyć kwalifikację olimpijską. Uzyskają ją złota i srebrna medalistka.

Mistrzostwa odbędą się w sierpniu. Wcześniej będą jeszcze trzy zawody pucharowe we wspinaniu na czas - w Villars, Chamonix i Wujiang.

W dwóch pierwszych imprezach nie wystartuję, w trzeciej też na dziś nie planuję się pojawić. W Salt Lake City kończę występy w Pucharze Świata. Wystartuję jeszcze w Igrzyskach Europejskich, a potem we wspomnianych mistrzostwach świata.

Od igrzysk w Tokio poprawiłaś rekord świata aż o 0,6 sekundy, tylko w tym roku o trzy dziesiąte. W Dżakarcie szybciej od twojego rekordowego wyniku z igrzysk w Tokio pobiegło poza tobą siedem zawodniczek. Co sprawiło, że wspinanie na czas tak wyraźnie przyspieszyło? 

Po pierwsze taka progresja wyników pokazuje, że nasza konkurencja jest młoda. Ma dopiero 25-30 lat, a rekord świata w tym formacie zaczął się pojawiać około 2007, 2008 roku, więc jest zrozumiałe, że będzie się zmieniał częściej niż w dyscyplinach z dłuższymi tradycjami. Według mnie czynnikiem, który najbardziej wpłynął na tempo rozwoju wspinania na czas, jego "motorem napędowym", jest wyodrębnienie go jako samodzielnej dyscypliny olimpijskiej. Przez to naszą konkurencją mocniej zainteresowały się takie kraje, jak Chiny czy Stany Zjednoczone. A więcej zainteresowanych medalem igrzysk to dla wszystkich większa presja na wynik, na to, by biegać coraz szybciej. W środowisku widać gołym okiem, że igrzyska w Paryżu zbliżają się wielkimi krokami.

Czy w porównaniu do poprzedniego sezonu zmieniłaś sposób przejścia ściany?

Nie. Zrobiłam to po igrzyskach w Tokio, kiedy zmieniłam początek. Ze starego patentu wyciągnęłam wszystko co mogłam, pobiegłam nim wspomniane 6,84, choć od wielu trenerów słyszałam, że nie da się nim uzyskać czasu poniżej siedmiu sekund. Do przejścia na nowy patent skrupulatnie się przygotowywałam, długo go trenowałam, wzmacniałam się fizycznie. To również miało wpływ na moje przyspieszenie po wprowadzeniu go na zawody. Nie tylko sam fakt, że biegam trochę inaczej niż dwa lata temu.

Czy teraz słyszysz od kogoś, że aktualnym patentem nie zejdziesz poniżej sześciu sekund?

Nie. Jeszcze w 2017 czy 2018 roku każda zawodniczka stosowała inny patent, a teraz prawie wszystkie biegamy tym samym patentem, są tylko drobne różnice. U mężczyzn stało się to samo. Wydaje mi się, że obecna wersja jest optymalna i trudno będzie wymyślić coś nowego, co znacząco wpłynie na czasy. Choć prędzej czy później ktoś pewnie coś takiego odkryje.

Czytaj także:
Ona jest niewiarygodna. Polka znowu najlepsza w Pucharze Świata
Powiedziała, co sądzi o bojkocie igrzysk. Jasne stanowisko polskiej mistrzyni

Źródło artykułu: WP SportoweFakty