- Nie jestem w stanie wytłumaczyć, co czuję. Za każdym razem, gdy... Nie, po prostu nie chcę pamiętać, przez co przeszedłem. Chcę cieszyć się chwilą. Było ciężko, bardzo ciężko. Jednak teraz czuję spokój. Ta historia jest częścią mnie. Jest dobrze - to były pierwsze słowa Marca Marqueza po zdobyciu dziewiątego w karierze tytułu mistrza świata w MotoGP.
Marc Marquez wrócił z dalekiej podróży
Już od kilku dni było jasne, że Marquez w GP Japonii założy mistrzowską koronę. Hiszpan potrzebował powiększyć przewagę nad bratem Alexem o ledwie trzy punkty. Biorąc pod uwagę jego tegoroczną dominację, tylko katastrofa mogłaby pozbawić Marqueza celebracji na japońskiej ziemi. Ostatecznie 32-latkowi wystarczyła druga pozycja na torze Motegi, by świętować pierwszy triumf od sezonu 2019.
ZOBACZ WIDEO: "Nie dam sobie tego wmówić". Stanowcza reakcja Zmarzlika
- Popełniłem błąd, gdy wróciłem za wcześnie. Walczyłem, walczyłem i znów wygrałem. Pogodziłem się sam ze sobą - dodał Marquez podczas transmisji telewizyjnej.
Zawodnik Ducati nawiązał do wydarzeń z 2020 roku. Jego koszmar rozpoczął się w Jerez. Niejednokrotnie hiszpański motocyklista próbował własnym talentem nadrobić mankamenty motocykla Hondy, aby utrzymać się w walce o tytuł. Zakończyło się to poważnym wypadkiem podczas GP Hiszpanii i złamaniem ręki. Mogło się wydawać, że to prosta kontuzja, a zamieniła się w drogę krzyżową Marqueza.
Motocyklista z Katalonii próbował wrócić na motocykl niespełna tydzień po wypadku w Jerez. Pomysł był chybiony. W kolejnym Grand Prix wystarczyły dwa treningi, aby Marquez zdał sobie sprawę, że z bólem nie wygra. Poddał się i wycofał z wyścigu. W sierpniu rozegrał się kolejny dramat. Podczas otwierania okna w domu płytka w złamanej ręce wygięła się i konieczna była kolejna operacja.
Mijały kolejne miesiące, a Marquez nie potrafił odzyskać pełni sił. Lekarze nie potrafili znaleźć odpowiedzi na problemy legendy MotoGP i sugerowano mu nawet koniec kariery. Dopiero pod koniec 2020 roku okazało się, że w złamanej ręce pojawiło się zakażenie. Katalończyk przeszedł kolejną skomplikowaną operację - w trakcie jej trwania wyczyszczono ranę i dokonano przeszczepu kości z biodra do ręki.
W 2022 roku konieczna była kolejna operacja w jego ramieniu, dzięki której w końcu odzyskał pełną sprawność w kontuzjowanej ręce. Wtedy też rozpoczęła się droga powrotna Hiszpana na szczyt. Kilka miesięcy później Marquez zerwał wieloletnią umowę z Hondą, będąc świadomym jej mankamentów. Zaryzykował wiele, bo trafił do prywatnego zespołu Gresini Racing. Chociaż takie ekipy dysponują małym budżetem i starszymi motocyklami, był w stanie walczyć o czołowe lokaty i zapracował na transfer do fabrycznego zespołu Ducati.
- Historia trwa dalej - i cóż to za niesamowita historia, którą piszemy! Jesteśmy mistrzami świata po raz czwarty z rzędu, udowadniając, że gdy talent, umiejętności i poświęcenie spotykają się ze sobą, granica między tym, co możliwe, a tym, co niezwykłe, znika - tak na sukces hiszpańskiego motocyklisty zareagował Claudio Domenicali, dyrektor generalny Ducati.
Światło na końcu tunelu
- Czuję spokój. Wiele osób pomogło mi wydobyć się z dna. Nie chcę wymieniać nazwisk, bo trwałoby to w nieskończoność, ale oni wiedzą, o kim mówię. Jako ludzie mamy zdolność do zapominania o złych rzeczach i myślenia o dobrych. Przynajmniej optymiści tak mają. Dlatego zawsze widziałem światło na końcu tunelu. Bliscy pomogli mi, abym widział jeszcze więcej światła. Podążałem za nimi - zdradził Marquez w niedzielnym wywiadzie dla DAZN.
Jak sam przyznał, na pewnym etapie życia był egoistą. Być może właśnie to przyczyniło się do jego dramatu. Chciał za wcześnie wrócić na tor po wypadku w Jerez, nie słuchając opinii innych. - Pogorszyłem sprawę. To była moja wina, teraz mogę to powiedzieć. Wewnątrz mnie toczyła się walka dwóch Marquezów. Dlatego teraz pogodziłem się sam ze sobą - dodał.
Droga do dziewiątego tytułu mistrza świata w karierze została naznaczona wyjątkowymi liczbami. Marquez wygrał czternaście sobotnich sprintów i jedenaście niedzielnych wyścigów. W tym sezonie było aż dziesięć weekendów, w trakcie których zawodnik Ducati wygrywał zarówno sprint, jak i wyścig. Takiej dominacji MotoGP nie widziało od dekady, kiedy to... Hiszpan zwyciężał tytuły na motocyklu Hondy.
W tej chwili starszy z braci Marquezów ma aż 201 punktów więcej niż drugi w "generalce" brat Alex. Równocześnie nikt wcześniej nie zapewnił sobie tytułu na tak wczesnym etapie sezonu.
- Z Marcem proces adaptacji przebiegał naturalnie. Od razu znalazł harmonię z naszym motocyklem. Już od pierwszego wyścigu potwierdził wszystko, czego od niego oczekiwaliśmy, a w wielu przypadkach nawet przekroczył nasze własne oczekiwania. Pokazał, że niezwykły talent i skrupulatna praca kompetentnego zespołu mogą się wzajemnie wzmacniać - stwierdził szef Ducati po niedzielnym sukcesie.
Marc Marquez ma ważny kontrakt z Ducati na sezon 2026. Jeśli obroni tytuł mistrza świata, w tabeli wszech czasów prześcignie włoską legendę wyścigów - Valentino Rossiego. W tej chwili obaj mają na swoim koncie po dziewięć czempionatów.
Katarzyna Łapczyńska, dziennikarka WP SportoweFakty