Fatalny wypadek Daniego Pedrosy i Andrei Dovizioso. "Dani nie jest kamikadze"

W trakcie wyścigu o Grand Prix Ameryk doszło do fatalnie wyglądającego wypadku z udziałem Daniego Pedrosy i Andrei Dovizioso. Na szczęście obu zawodnikom nic się nie stało. Hiszpan jeszcze na torze przeprosił Włocha za całe zdarzenie.

W tym artykule dowiesz się o:

Do pechowego incydentu doszło na pierwszym zakręcie toru COTA. Jadący na trzeciej pozycji Andrea Dovizioso zbyt opóźnił hamowanie i wyniósł się na zewnętrzną. W tym samym momencie błąd popełnił będący tuż za nim Dani Pedrosa. Hiszpan stracił przyczepność przedniej opony i całym motocyklem trafił w zawodnika Ducati.

Na szczęście, motocykl Pedrosy nie trafił Dovizioso w nogę i obaj zawodnicy nie odnieśli większych obrażeń. Hiszpan na torze podbiegł do swojego kolegi i przeprosił za incydent. Później pojawił się również w boksie włoskiego motocyklisty, gdzie ponownie chciał wytłumaczyć sytuację.

- Przód się zablokował. Czułem to i miałem nadzieję, że uda mi się uratować sytuację. Jednak po chwili przód motocykla ścisnęło jeszcze mocniej i upadłem. Może miałem zły kąt wejścia w zakręt, ale tak jest z tymi nowymi oponami. Są bardzo wrażliwe na to, co robisz na motocyklu. Przykro mi z powodu Andrei, bo uczucie kiedy ktoś zabiera cię z toru i powoduje twój upadek jest do bani - powiedział Pedrosa.

Równocześnie Hiszpan odniósł się do coraz popularniejszych skrzydełek, montowanych z przodu motocykli MotoGP w celu poprawy aerodynamiki. - Całe szczęście, że w moim motocyklu skrzydełka są niewielkie. One mogą uszkodzić zawodnika w momencie wypadku. Widzieliśmy, co stało się w Argentynie, gdy skrzydełko z motocykla Andrei Iannone przecięło kamerę zamontowaną na maszynie Marca Marqueza. Jeśli może zrobić taką szkodę, to może też uszkodzić coś innego. To uderzenie w Dovizioso było bardzo mocne i cieszę się, że żaden z elementów mojego motocykla nie wyrządził mu szkody - dodał zawodnik z numerem "26" na motocyklu.

Z kolei Dovizioso nie miał pretensji o kolizję. - To było bardzo mocne uderzenie. Wow. Miałem szczęście, że jestem w jednym kawałku, bo mogło być dużo gorzej. Czuję jakiś ból, ale nie jest najgorzej. Znam Daniego od wielu lat. To nie jest zawodnik, który podejmuje zbyt duże ryzyko. Każdy jedzie na limicie i błędy mogą się zdarzyć. Jednak Dani nie jest kamikadze. On po prostu starał się wyprzedzić rywala w strefie hamowania. Gdy w tym momencie ktoś popełni błąd, to jest zagrożenie również dla innego zawodnika. Jednak na pewno sytuacja jest inna w porównaniu do Argentyny - stwierdził Dovizioso.

W Argentynie "Dovi" również zanotował upadek, po tym jak na ostatnim zakręcie wjechał w niego kolega z zespołu - Andrea Iannone. W ten sposób Włoch stracił szansę na zajęcie drugiego miejsca na torze Termas de Rio Hondo. Iannone za to zachowanie został ukarany przez sędziów jednym punktem karnym i przesunięciem o trzy pozycje do tyłu na polach startowych do Grand Prix Ameryk.

Zobacz wideo: #dziejesienazywo: Zadyma w meczu Polaków. "Na taką drużynę można liczyć"

Źródło: WP SportoweFakty

Komentarze (0)