Obecny sezon nie jest szczęśliwy dla Valentino Rossiego. Włoch nie ukończył aż trzech wyścigów - na torze Mugello awarii uległ jego motocykl, zaś w Austin i Assen "Doctor" popełnił błędy i zanotował upadki. Na przeciwnym biegunie znajduje się Marc Marquez, który punktował we wszystkich tegorocznych wyścigach.
Rossi w Grand Prix Czech zajął drugie miejsce, a Marquez był trzeci. Dzięki temu Włoch odrobił cztery punkty w klasyfikacji generalnej. Jednak przewaga Hiszpana nad 37-latkiem wynosi aż 53 punkty. - Nie mam już szans na tytuł - powiedział zaraz po rywalizacji w Brnie. - Oczywiście, to są wyścigi. Wszystko może się zdarzyć, ale sytuacja jest bardzo trudna. Nie przypomina tej z zeszłego roku. W tym sezonie Marc jest mocny, inni zawodnicy w różnych warunkach również potrafią wygrywać i odbierać nam punkty - dodał.
Po wyścigu w Brnie "Doctor" wyprzedził jednak w klasyfikacji Jorge Lorenzo. Jego kolega z zespołu Movistar Yamaha MotoGP nie zdobył w Czechach punktów. - Dla mnie ważne jest, że wróciłem na podium. Po raz ostatni na nim stałem w Barcelonie, od tego momentu minęło mnóstwo czasu i było mi już trochę smutno. Po Grand Prix Katalonii było kilka wyścigów, gdzie byłem konkurencyjny, ale miałem pecha, albo popełniałem błędy. Straciłem wtedy dużo punktów, więc powrót na podium w Brnie uznaję za dobry rezultat - stwierdził.
Dobry wynik Rossiego w Czechach to efekt ryzykownej strategii. "Doctor" założył w swoim motocyklu tylną oponę z twardej mieszanki. Na pierwszych okrążeniach nie pozwalała ona Włochowi na kręcenie dobrych czasów, ale pod koniec wyścigu sprawowała się dużo lepiej i 37-latek był w stanie przebić się do przodu. - Wyjechałem na okrążenie formułujące i warunki różniły się w porównaniu do porannej rozgrzewki. Wtedy było mnóstwo wody. Zapytałem siebie "co robimy?". Na starcie było trochę zamieszania, każdy się zastanawiał jakie opony założyć. To było ryzyko, ale w końcu je podjęliśmy. Nie użyliśmy przedniej twardej opony, bo rano miałem dobre czucie motocykla na miękkiej. Nie zaryzykowałem tak bardzo jak Cal Crutchlow, któremu dało to wygraną w wyścigu - ocenił.
Włoch nie ukrywał również, że początkowo sądził, że ryzykowna strategia z tylną oponą nie zda egzaminu. - Pierwsze okrążenia były dla mnie koszmarem. Byłem zdesperowany i myślałem, że ponownie popełniłem błąd. Wszyscy mnie wyprzedzali - z lewej, z prawej. Nie było łatwo. Jednak przyszedł taki moment, że zrozumiałem, iż tor nie wyschnie na tyle, by zjeżdżać do alei serwisowej po slicki. Wtedy wiedziałem, że wybór twardej opony był lepszy. Do tego wyprzedził mnie Cal, który był bardzo szybki. Nie pozostało mi nic innego jak jechać równie dobrze i uniknąć błędów - podsumował.
Łukasz Kuczera, korespondencja z Czech
ZOBACZ WIDEO Wzruszona Iwona Niedźwiedź: Bardzo współczuję chłopakom (źródło TVP)
{"id":"","title":""}