MotoGP. GP Austrii. Ostre słowa po wyścigu. "Zarco jest półmordercą"

PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA / Na zdjęciu: Johann Zarco
PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA / Na zdjęciu: Johann Zarco

W wyścigu MotoGP o GP Austrii Johann Zarco uderzył w Franco Morbidellego, po czym ich motocykle o włos minęły Valentino Rossiego i Mavericka Vinalesa. - Zarco jest półmordercą - stwierdził po wyścigu Morbidelli.

Serca kibiców MotoGP zamarły podczas oglądania GP Austrii, gdy Johann Zarco uderzył we Franco Morbidellego, po czym ich motocykle poleciały w kierunku Valentino Rossiego i Mavericka Vinalesa. Rossi i Vinales mogą mówić o szczęściu, bo fruwające maszyny minęły ich o kilka centymetrów.

Morbidelli uderzył z ogromną siłą o asfalt, ale na szczęście nie doznał żadnych złamań. W przypadku zawodnika Petronas Yamahy nie była konieczna nawet hospitalizacja. Włoch nie gryzł się jednak w język, gdy został zapytany przez Sky Italia o zdarzenie z Zarco.

- Zarco jest półmordercą. Przepraszam, ale nie mogłem nic zrobić. Zacząłem hamować, a on zmienił kierunek jazdy, by chronić samego siebie. Dlatego doszło do zderzenia. Na szczęście czuję się w dobrej kondycji fizycznej, więc w przyszłym tygodniu powinienem wziąć udział w GP Styrii - powiedział Morbidelli.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie

Nie był to pierwszy agresywny atak ze strony Zarco, który kilkukrotnie był już krytykowany przez rywali z toru. - Gdy hamujesz w taki sposób z prędkości 300 km/h i wjeżdżasz w rywala, to znaczy, że nie kochasz życia swojego i innych. Mam nadzieję, że ten karambol skłoni Zarco do myślenia - dodał zawodnik Petronas Yamahy.

- To było niebezpieczne zdarzenie dla mnie, dla niego, Rossiego i Vinalesa. Oni byli z przodu, pokonywali wolny zakręt, a nagle zobaczyli jak w ich stronę leci motocykl z prędkością 300 km/h i do tego ważący kilkaset kilo. Przecież niewiele brakowało, a on trafiłby ich w twarz - podsumował swoją wypowiedź Morbidelli.

Zarco nie czuje jednak, aby przesadził podczas swojego ataku. - Nic mi nie jest. Mam w kilku miejscach spaloną skórę, poobijane biodra i nogę. Na pewno wszyscy się mocno przestraszyliśmy tym, co się wydarzyło - przekazał na Instagramie.

- Na pewno mi i Franco jest przykro z powodu tego, co się stało. To był incydent wyścigowy, którego czasem trudno uniknąć, gdy pędzi się z taką prędkością. Nasze motocykle nikogo nie trafiły, więc możemy mówić o szczęściu. Wszystko jest w porządku, przeanalizuję jeszcze to zdarzenie i będę gotowy na kolejny wyścig za tydzień - dodał Zarco.

Czytaj także:
Pierwszy pozytywny dzień Alfy Romeo
Renault chce, by Racing Point stracił wszystkie punkty

Źródło artykułu: