To spore wydarzenie w świecie MotoGP, o którym dyskutowano od sobotniego wieczoru, kiedy to pojawiły się pierwsze plotki, że Maverick Vinales postanowił przedwcześnie rozwiązać umowę z Monster Energy Yamahą. Kontrakt wiązał Hiszpana z japońskim zespołem jeszcze na sezon 2022.
W niedzielę po GP Holandii, w którym Vinales zajął drugie miejsce, obie strony nabrały wody w usta. Jednak w poniedziałkowy poranek Yamaha w oficjalnym komunikacie potwierdziła rozstanie z hiszpańskim motocyklistą.
- Ze smutkiem pożegnamy Mavericka pod koniec roku. Jesteśmy w połowie naszego piątego wspólnego sezonu. Przez lata przeżyliśmy wiele wzlotów, ale musieliśmy poradzić sobie także z wieloma upadkami - powiedział Lin Jarvis, szef Yamahy.
ZOBACZ WIDEO: Justyna Święty-Ersetic chciała zostać piłkarką. "Boisko miałam praktycznie pod nosem"
Vinalesa do rozstania z Yamahą miało przekonać GP Niemiec sprzed tygodnia, w którym to zajął ostatnie miejsce - był to jego najgorszy wynik od początku ścigania w MotoGP. - W miniony weekend odbyliśmy ważne dyskusje w Assen i doszliśmy do wniosku, że w interesie obu stron jest rozejście się i podążenie własnymi drogami - dodał Jarvis.
Maverick Vinales jeszcze kilka lat temu uważany był za ogromny talent. W sezonie 2013 został m.in. mistrzem świata Moto3. Pod koniec 2016 roku zerwał wieloletnie porozumienie z Suzuki, bo tak bardzo chciał dołączyć do zespołu Yamahy. W nim nie osiągnął jednak wyników na miarę swojego talentu. W ostatnim okresie został zdominowany przez kolegę z ekipy - Fabio Quartararo.
- Współpraca z Yamahą przez ostatnich pięć lat była dla mnie bardzo ważna. Decyzja o rozstaniu nie była łatwa. Przeżywaliśmy wielkie sukcesy, ale też i trudne momenty. Będę dążyć do tego, by osiągać jak najlepsze wyniki do końca sezonu - powiedział Vinales.
Hiszpan jest łączony z transferem do włoskiej Aprilii, gdzie nie będzie miał łatwego zadania, bo zespół ten dysponuje najgorszym motocyklem w MotoGP.
Czytaj także:
Szef Alfy Romeo grzmi na FIA
Kolejna kłótnia Mercedesa w F1