O tym, że Fernando Alonso nie będzie kierowcą Toyoty w WEC podczas sezonu 2019/2020 plotkowało się od pewnego czasu. W środę japoński producent potwierdził to za pośrednictwem oficjalnego komunikatu prasowego. Jego miejsce w kolejnej kampanii zajmie Brendon Hartley.
- Cieszę się, że jestem częścią Toyoty w WEC, ale ten rozdział w moim życiu się kończy. Wygrana w 24h Le Mans w roku 2018 jest jednym z najważniejszych osiągnięć w mojej karierze. To część mojego osobistego wyzwania, jakim jest potrójna korona motorsportu. Zawsze będę pamiętać o tym sukcesie - przekazał Hiszpan.
Czytaj także: Ayrton Senna - kierowca wszech czasów
Alonso dołączył do WEC głównie ze względu na wyścig 24h Le Mans. Hiszpan chce bowiem zdobyć potrójną koronę motorsportu, na którą składają się wygrane w Grand Prix Monako w F1, 24h Le Mans oraz Indianapolis 500. Do pełni szczęścia brakuje mu w tej chwili triumfu w ostatniej z imprez.
ZOBACZ WIDEO Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
37-latek nie wykluczył, że wkrótce podejmie się nowego wyzwania z Toyotą. - Firma ma dla mnie szereg interesujących możliwości - zdradził.
Czytaj także: Williams musi zapomnieć o wyścigu w Baku
Nie jest tajemnicą, że jedną z opcji Alonso jest start w Rajdzie Dakar. Niedawno Hiszpan odbył nawet testy Toyotą Hilux. Doszło do nich na terenie RPA. Alonso w obecnym sezonie WEC wystąpi jeszcze w dwóch wyścigach - na torze Spa-Francorchamps w Belgii oraz Le Mans we Francji.