W piątek Aston Martin, którego samochody w DTM wystawiał szwajcarski R-Motorsport, ogłosił wycofanie z niemieckiej serii wyścigowej. To stworzyło ogromny problem Gerhardowi Bergerowi, który miał ambitne plany z rozwojem DTM. Na trzy miesiące przed startem nowego sezonu Austriak został z ledwie dwoma firmami w stawce i 14 kierowcami na polach startowych.
Według nieoficjalnych informacji "Motorsportu", Audi i BMW miały już przekazać Bergerowi, że są w stanie przecierpieć najbliższy rok i rywalizować wyłącznie w dwójkę w niemieckiej serii wyścigowej. Obie firmy dostrzegają plusy rywalizacji w DTM i nie zamierzają wycofywać się ze stawki tylko dlatego, że zrobił to Aston Martin.
Czytaj także: Prezentacja Alfy Romeo zaplanowana na 19 lutego
To dobra wiadomość dla Bergera, bo szef DTM zyska kilka miesięcy na rozmowy o rozszerzeniu stawki pod kątem sezonu 2021. Austriak będzie mógł działać bez większej presji.
ZOBACZ WIDEO F1. Czy w Formule 1 pojawią się nowi Polacy? "Mamy talenty. Wszystko zależy od finansów"
Co więcej, Audi i BMW mogą wzmocnić stawkę poprzez wystawienie do boju zespołów prywatnych. Biorąc pod uwagę, że pierwsza z firm współpracuje już z belgijskim WRT, oczy dziennikarzy zwrócone są w kierunku potentata z Monachium. BMW we współpracy z Orlenem mogłoby stworzyć ekipę, w której zobaczylibyśmy Roberta Kubicę.
Biorąc pod uwagę, że każdy z fabrycznych zespołów wystawia do rywalizacji po sześć samochodów, a prywatne WRT dwa, to w tej chwili stawka DTM liczy 14 kierowców. Plan szefów DTM zakłada, aby było ich 18.
W roku 2021 w DTM moglibyśmy zobaczyć jednego z japońskich producentów samochodów - Lexusa, Hondę albo Nissana. To efekt współpracy z serią Super GT. Inny z wariantów zakłada, że Berger namówi do dołączenia do stawki którąś z niemieckich firm - do wyboru ma chociażby Volkswagena czy Opla.
Czytaj także: Aston Martin opuszcza DTM. Co to oznacza dla Kubicy?
Po raz ostatni w DTM dwie firmy rywalizowały w roku 2011. Sytuacja zmieniła się sezon później, po tym jak do stawki dołączyło BMW.