Od Oberhofu do Val di Fiemme - rusza czwarta edycja Tour de Ski

Trzy lata to niewiele dla sportowej imprezy i rzadko która zyskuje w tak krótkim czasie prawdziwy prestiż. A jednak, Tour de Ski, który pierwszy raz odbył się właśnie trzy lata temu, dziś jest jednym z najważniejszych punktów w kalendarzu biegów narciarskich. W Nowy Rok rozpocznie się w Oberhofie czwarta edycja tej imprezy.

W tym artykule dowiesz się o:

Pomysł na Tour de Ski był iście rewolucyjny jeśli weźmiemy pod uwagę dotychczasową historię biegów narciarskich. W przeciwieństwie do skoków, gdzie istnieją Turniej Czterech Skoczni i Turniej Skandynawski, nigdy w biegach nie było zawodów, w których tworzona byłaby klasyfikacja generalna na podstawie wyników z kilku konkurencji. Vegard Ulvang i Joerg Capol, byli zawodnicy, a dziś działacze FIS, postanowili wzorować się, na co wskazuje już sama nazwa, na kolarstwie, i stworzyli wieloetapowe rozgrywki, które z miejsca zyskały znaczną popularność.

Tegoroczna edycja Touru składa się z ośmiu biegów, które rozegrane zostaną w dziesięć dni, co jest dawką wyjątkowo trudną nawet dla najlepszych. Impreza rozpoczyna się w Nowy Rok tradycyjnie od prologu na krótkich dystansach - dla pań będzie to 2800 metrów, dla panów 3700. Dzień później czas na biegi na dochodzenie na 10 i 15 kilometrów z zachowaniem na starcie różnic po prologu. Dwa pierwsze etapy rozegrane zostaną stylem dowolnym. Nowinką w tegorocznym Tour de Ski jest fakt, że obydwa sprinty - w Oberhofie i Pradze - rozegrane zostaną jako dwa kolejne etapy, rozdzielone tylko dniem przerwy, a nie inną konkurencją. Dzięki takiemu rozwiązaniu cała druga połowa Touru to długie dystanse. Pasjonująco zapowiada się etap piąty, który rozgrywany będzie na trasie z Cortiny do Toblach na zasadzie biegów na dochodzenie. Dla pań przygotowano dystans szesnastu kilometrów, natomiast dla panów aż trzydziestu pięciu - to najdłuższy bieg w całej historii Tour de Ski. Po tych zawodach nie ma czasu na odpoczynek - już kolejnego dnia biegi ze startem co trzydzieści sekund i dopiero po nich drugi i zarazem ostatni dzień wolny. Na koniec Tour de Ski tradycyjnie Val di Fiemme i najpierw biegi ze startu wspólnego, a na deser finałowe etapy na dochodzenie ze słynnym długim podejściem pod stok slalomowy. W ciągu dziesięciu dni będziemy więc mogli obejrzeć wszystkie typy konkurencji biegowych jakie rozgrywane są w ramach Pucharu Świata, od krótkich sprintów po długie dystanse ze startu wspólnego.

Tegoroczny Tour de Ski po raz pierwszy odbywa się w tym samym sezonie, co igrzyska olimpijskie. Jak się okazało, taki stan rzeczy to swego rodzaju wyzwanie dla organizatorów. - Pierwszy raz jesteśmy w takiej sytuacji i możemy się przekonać, że w latach olimpijskich Tour nie jest idealnym rozwiązaniem dla wszystkich zawodników i być może trzeba będzie w tej sytuacji wprowadzić w nim w przyszłości jakieś zmiany - mówił już kilka miesięcy temu wspomniany Vegard Ulvang. Skąd takie słowa Norwega, niegdyś wspaniałego zawodnika? Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że taka dawka startów jak w Tour de Ski musi być wyczerpująca. Tymczasem już niedługo w Vancouver rozpoczną się igrzyska olimpijskie, które dla wszystkich są najważniejszym punktem sezonu. Nic więc dziwnego, że ostatecznie nie wszyscy ze światowej czołówki zdecydowali się na start w Tourze, który choć prestiżowy, jednak nie jest w tym sezonie tak istotny jak zwykle. W imprezie nie wezmą więc udziału gwiazdy tej klasy co zwyciężczyni sprzed dwóch lat Charlotte Kalla, Marit Bjoergen, Kristina Smigun-Vaehi, czy objawienie obecnego sezonu Irina Chazowa. W Tourze mężczyzn zabraknie m.in. estońskich weteranów Jaaka Mae i Andrusa Veerpalu, Andersa Soedergrena.

Mimo to i tak emocji nie powinno jednak zabraknąć, gdyż nawet przy braku części znaczących nazwisk, lista uczestników i tak gwarantuje interesującą walkę. Głównym faworytem Touru mężczyzn jest lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Petter Northug, który jest na tyle wszechstronnym zawodnikiem, że zdaniem wielu każde inne rozwiązanie niż jego zwycięstwo będzie sporą niespodzianką. Norwegowi szyki będą chcieli pokrzyżować Rosjanie Aleksander Legkow i Maksym Wylegżanin, Niemcy Axel Teichmann i Tobias Angerer, czy Włosi Giorgio Di Centa i Pietro Piller Cottrer. W szerokim gronie faworytów można znaleźć miejsce również dla Dario Cologni, zwycięzcy z ubiegłego sezonu, choć tym razem będzie mu jednak raczej ciężko o powtórzenie tamtego sukcesu.

W Tour de Ski pań o triumf może walczyć Justyna Kowalczyk. Polka wraz z trenerem Aleksandrem Wierietielnym podkreślała wprawdzie, że najwyższą formę szykuje dopiero na igrzyska, jednak w kontekście jej ostatnich wyników oraz przy nieobecności wielu wspomnianych wyżej zawodniczek, nasza biegaczka jest jedną z głównych faworytek. Jej największe rywalki? Z pewnością Petra Majdić, Aino Kaisa Saarinen, Kristin Stoermer Steira, Arianna Follis, być może również któraś z Rosjanek, czy Niemek. Oprócz Kowalczyk w tegorocznej edycji Touru nie ma na starcie reprezentantów Polski.

W Polsce relacje z Tour de Ski będzie można oglądać na antenie Eurosportu, który zapowiada bezpośrednie transmisje ze wszystkich etapów. Prolog kobiet w noworoczny piątek rozpoczyna się o 15:45, natomiast prolog mężczyzn o 17:00.

Źródło artykułu: