Ubiegły sezon był dla Justyny Kowalczyk wyjątkowy. Lista sukcesów Polki jest naprawdę długa - mistrzostwo olimpijskie w Vancouver, dwa medale z mniej cennych kruszców na tych samych igrzyskach, wygrana w Tour de Ski, wygrana w Pucharze Świata, wreszcie rekordowa ilość punktów w tych rozgrywkach. Nic więc dziwnego, że w nowym sezonie Kowalczyk znów wydaje się być główną kandydatką do miana największej gwiazdy biegowych tras. Na mistrzostwach świata w Oslo trasy będą sprzyjały Polce - są trudne, pełne podbiegów, a nie takie jak w Vancouver, gdzie płaskie odcinki nie były tym, co nasza biegaczka lubi najbardziej. Równa i wysoka forma jaką prezentuje Kowalczyk sprawia, że ma ona realne szanse na kolejną wygraną Pucharze Świata. Tego samego zdania są bukmacherzy - jedna z firm ustaliła kurs na sukces Polki tylko na 1,60, podczas gdy w przypadku drugiej Petry Majdić jest to już 6,00. Kowalczyk może więc stać się drugą biegaczką w historii, która wygra Puchar Świata trzy razy z rzędu - dotąd ta sztuka udała się tylko Marjo Matikainen w latach 1986-1988. Najwięcej punktów do zdobycia jest w Tourach, a te nasza zawodniczka lubi i z reguły uzyskuje w nich dobre wyniki. Kowalczyk nie rezygnuje ze startu w Tour de Ski, podczas gdy na taki krok zdecydowała się Marit Bjoergen, która Puchar Świata traktuje w tym sezonie drugorzędnie. Kto więc może w największym stopniu zagrozić Polce w Pucharze Świata? Wydaje się, że będą to Charlotte Kalla i wspomniana Majdić.
Szwedka po dwóch latach przerwy wraca do Tour de Ski, a w 2008 roku jako mało znana biegaczka pokazała już, że wieloetapowe zawody to coś dla niej i niespodziewanie była w nich wtedy najlepsza. Dziś sukces Kalli nie zaskoczyłby już nikogo, gdyż przez ostatnie sezony na dobre dołączyła do ścisłej czołówki, a w Vancouver zdobyła swoje pierwsze olimpijskie złoto. Szwedka jest szczególnie mocna w stylu dowolnym i wydaje się być obok Bjoergen główną faworytką do zwycięstwa w zawodach otwierających sezon w Gaellivare. Słabszą stroną Kalli są za to sprinty, w których w przeciwieństwie do swych najgroźniejszych rywalek startuje tylko wyjątkowo, z reguły przy okazji Tourów. Jeśli więc Szwedka nie będzie naprawdę wysoko w Tour de Ski, może być jej ciężko o triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, gdyż w najkrótszych biegach będzie zapewne stale traciła dystans do konkurentek.
Na pewno takich problemów nie będzie miała za to Majdić. Słowenka to specjalistka sprintu, szczególnie rozgrywanego stylem klasycznym, w którym nie ma wielu równych sobie. Majdić, która zapowiedziała, że będzie to jej ostatni sezon w karierze, wraca na trasy po poważnej kontuzji doznanej na skutek upadku na treningu przed sprintem w Vancouver. Pierwsze starty w Muonio pokazały jednak, że po urazach nie ma śladu, a Słowenka znów jest bardzo mocna. Choć najlepsze wyniki uzyskuje w sprintach, już nieraz udowadniała, że jest silna także na dystansach. W poprzedniej edycji Tour de Ski Majdić długo prowadziła, by przegrać z Kowalczyk dopiero na Alpe Cermis.
Z uwagi na mistrzostwa świata w Oslo nowy sezon jest niezwykle ważny dla Norweżek. Główna gwiazda gospodarzy mistrzostw to oczywiście Marit Bjoergen, która konsekwentnie realizuje program przygotowań, który skutecznie zastosowała już przed rokiem szykując się do igrzysk w Vancouver. Norweżka rezygnuje więc z Tour de Ski, co w praktyce może oznaczać rezygnację z walki o Puchar Świata, jednak na najważniejszych zawodach sezonu powinna być niezwykle groźna. W Tourze nie wystąpi też na pewno Vibeke Skofterud, za to na starcie powinny stanąć Therese Johaug, czy Kristin Stoermer Steira, choć ta ostatnia nadal nie może do końca doleczyć kontuzji, z którą zmagała się przez ostatnie miesiące.
Kto jeszcze może namieszać w gronie najlepszych? Dwa lata temu na mistrzostwach świata w Libercu największą gwiazdą obok Kowalczyk była Aino Kaisa Saarinen. Finka właśnie doznała kontuzji barku, jednak absencja na początku sezonu nie powinna jej przeszkodzić w uzyskaniu optymalnej formy na najważniejsze zawody. Szwedzi liczą zaś nie tylko na Kallę, ale i na Annę Haag, która dotąd była w cieniu swojej rodaczki, jednak już w Vancouver zdobyła medal, a niedawno wspomniała, że chce dołączyć na stałe do ścisłej czołówki światowej.
A kto będzie najlepszy wśród mężczyzn? Pierwsza odpowiedź jaka nasuwa się na myśl na tak postawione pytanie to Petter Northug. Wiadomo, w ostatnich dwóch sezonach młody Norweg stał się największą gwiazdą swojej dyscypliny sportu. Northug to przede wszystkim wyjątkowy mistrz finiszu - jeżeli na ostatnich metrach biegu ze startu wspólnego znajdzie się w czołowej grupie to zapewne nikt i nic nie odbierze mu zwycięstwa. Końcówki tego typu Norweg opanował do perfekcji i na mistrzostwach świata w Oslo wydaje się być głównym kandydatem do wywalczenia pokaźnej kolekcji medali. W Pucharze Świata Northug przed rokiem okazał się najlepszy i teraz też jest głównym faworytem. Początek rywalizacji o Kryształową Kulę nie będzie jednak dla niego łatwy, gdyż Norwega z powodu choroby zabraknie w Gaellivare; nie wiadomo też, czy pojedzie do Kuusamo, gdzie można zdobyć wiele punktów.
Najwięcej jest ich jednak do wywalczenia w Tour de Ski, a to specjalność Lukasa Bauera. I właśnie Czech w ostatnim Tourze napsuł najwięcej krwi Northugowi pokonując go wyjątkowo pewnie na trasie jednego z etapów, a następnie wygrywając na Alpe Cermis. Bauer ma na koncie już dwa zwycięstwa w Tourze, a do tego jedno w Pucharze Świata. Początkowo wydawało się, że i jego zabraknie w Gaellivare, jednak w czwartek Czech ogłosił, że w Szwecji wystąpi. Gdyby w Kuusamo wypadł dobrze w Ruka Triple, czyli mini Tourze otwierającym sezon, miałby szansę już na tym etapie sezonu zyskać sporo nad Northugiem w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Bauerowi będzie za to trudniej o medale na mistrzostwach świata. Czech to narciarz rozpoczynający karierę w czasach, gdy na trasie rywalizowało się przede wszystkim z czasem. Obecnie częściej rozgrywa się biegi ze startu wspólnego, a w nich Bauer z reguły przegrywa końcówki, gdyż nie jest wybitnym specjalistą od finiszu. Efekt jest więc tak, że na razie Czech ma na koncie tylko jeden medal mistrzostw świata i trzy z igrzysk, ale żaden nie jest złoty i żaden nie był wywalczony w biegu ze startu wspólnego.
Kolejny as ostatnich lat to Dario Cologna. W Szwajcarii poprzednio biegacz narciarski wrócił z igrzysk olimpijskich z medalem w 1988 roku, a tymczasem Cologna w Vancouver okazał się najlepszy. - To narciarz kompletny - powiedział raz o nim Vegard Ulvang, niegdyś biegacz-legenda, a dziś znany działacz. I rzeczywiście, Cologna nie ma słabych punktów, gdyż potrafi dobrze wypaść w konkurencji każdego rodzaju. Szwajcar przyznaje, że liczy na medal mistrzostw świata, gdyż w swym dorobku nie ma jeszcze ani jednego.
W Vancouver sukcesy święcili także Szwedzi. Młode pokolenie z Marcusem Hellnerem czy Johanem Olssonem na czele przebojem wdarło się do czołówki. Wydaje się jednak, że w tej chwili są to biegacze, którzy mają realne szanse na znakomite wyniki na mistrzostwach świata w Oslo, jednak o Puchar Świata będzie im ciężko. Szwedzi nie biegają sprintów (w ich kraju od kilku lat panuje głęboka specjalizacja – ci którzy są mocni na dystansach nie startują w sprintach, i na odwrót), więc tracą tym samym wiele punktów; ponadto nie mieli dotąd wielkich wyników w Tourach. Sam Hellner jest jednak faworytem otwarcia sezonu w Gaellivare, gdyż w stylu łyżwowym jest obecnie jednym z najlepszych. To samo można powiedzieć o Pietro Pillerze Cottrerze. Włoski weteran zapowiedział, że rezygnuje z Tour de Ski oraz z walki o wysokie miejsce w Pucharze Świata, by w swoim ostatnim sezonie w karierze uzyskać optymalną formę na mistrzostwa świata w Oslo. Tam Piller Cottrer chce wygrać bieg na pięćdziesiąt kilometrów.
Kto jeszcze może zaskoczyć? U progu sezonu silni wydają się Rosjanie, szczególnie Aleksander Legkow. W sezonie 2006/2007 był on drugi w pierwszej edycji Tour de Ski, jednak później spuścił nieco z tonu i wypadł ze ścisłej czołówki. Teraz, wraz z Maksymem Wylegżaninem, może do niej powrócić. Francuzi liczą z kolei na Vincenta Vittoza, Jeana-Marca Gaillarda, który mówi, że może to być jego życiowy sezon, oraz na Maurice'a Manificata. Ten ostatni rokrocznie robi błyskawiczne postępy - jeszcze dwa lata temu był w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w drugiej setce, a w ostatnim sezonu zajął już piąte miejsce. Kto wie, być może teraz Manificat, specjalista od stylu dowolnego, będzie jeszcze mocniejszy.