Technika łyżwowa w biegach narciarskich - twór lat 70-tych, czy styl znany od zawsze?

Sporty zimowe przez lata ulegały licznym zmianom. Wprowadzano nowe konkurencje, nowe przepisy, a niekiedy zmieniała się też technika. Chyba wszyscy kibice znają dzieje powstania stylu V w skokach narciarskich i jego pioniera Jana Bokloeva. Znaczniej mniej osób wie natomiast, jak rozwijał się styl łyżwowy w biegach, a jest to fascynująca historia.

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński

Nieliczne polskie źródła omawiające dzieje "łyżwy" skupiają się w większości na dość ogólnym stwierdzeniu, że twórcą tej techniki był Pauli Siitonen. Fin z pewnością odegrał ogromną rolę w rozwoju nowego stylu biegania, niemniej przesadą jest przypisywanie mu miana pomysłodawcy.

Aby dokładniej zagłębić się w dość zawiłą historię techniki łyżwowej spójrzmy na początku, jak przez lata wyglądały biegi narciarskie. Dziś mamy dwa style, którymi rozgrywane są oficjalne zawody, jednak przez długie lata na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata biegano wyłącznie tradycyjnym stylem klasycznym, który był jedynym obowiązującym na imprezach tej rangi. Podobna sytuacja utrzymywałaby się zapewne jeszcze przez lata, gdyby nie skandynawscy narciarze startujący w popularnych w tej części Europy masowych biegach maratońskich, wchodzących dziś w skład cyklu Worldloppet.

W latach 70-tych niektórzy spośród nich zdecydowali się spróbować sposobu biegania nie stosowanego dotąd na tego typu zawodach. Jedna noga narciarza tak jak dotąd znajdowała się w przygotowanym torze przez cały czas biegu, druga natomiast służyła do odpychania się. Szczególną rolę w popularyzacji tej techniki odegrali dwaj biegacze - wspomniany Pauli Siitonen oraz zapomniany już dziś Bjoern Risby. Pierwszy z nich, pochodzący z Finlandii, przez całe lata 70-te był jednym z największych asów maratońskich biegów i na swoim koncie ma wygrane choćby w Biegu Wazów, czy też w Marcialondze. To właśnie jego zaczęli naśladować kolejni Skandynawowie, którzy spostrzegli, że ich rywal jest coraz szybszy.

Z kolei Norweg Risby podobnych sukcesów nigdy nie zanotował, jego zasługa polega głównie na tym, że ... został dostrzeżony przez Billa Kocha. Młody Amerykanin w połowie tamtej dekady zdecydował się wziąć udział w licznych lokalnych zawodach skandynawskich, również maratońskich, gdzie zszokowała go łatwość z jaką minął go Risby stosujący opisaną wyżej pierwotną wersję techniki łyżwowej. Koch zdecydował się sam spróbować biegania nieznanym sobie dotąd stylem. Była to decyzja dobra, gdyż już podczas igrzysk w Innsbrucku w 1976 roku stanął na podium biegu na 30 kilometrów i sensacyjnie wywalczył brązowy medal. Nie było się jednak bez protestów - wiele ekip uznało, że Koch biegnąc swoim stylem niszczył tory przygotowane do stylu klasycznego i utrudnił tym samym bieg zawodnikom startującym z późniejszymi numerami. Do dyskwalifikacji jednak nie doszło i Amerykanin mógł cieszyć się z medalu.

W kolejnym sezonie po początkowych niepowodzeniach, wynikających między innymi z nękającej go astmy, Koch ponownie trafił do Skandynawii, gdzie zdecydował się dalej ćwiczyć styl, który przyniósł mu życiowy sukces. Aby w pełni przekonać się o wyższości kroku Siitonena (jak wówczas nazwano tą technikę, dziś nazwa ta niemal zupełnie wyszła z użycia), Koch po powrocie do ojczyzny zdecydował się przebiec dystans 50 kilometrów w Vermont po zamarzniętym jeziorze. Wykonał dwie próby, jedną stylem klasycznym, w którym uzyskał czas 1 godzina i 59 minut, a drugą łyżwowym - 1 godzina 52 minuty. Różnica była wystarczająco przekonywująca i Amerykanin na dobre stał się zwolennikiem nowego sposobu biegania. Jego sukces w Innsbrucku oraz świetnie wyniki Siitonena w biegach maratońskich sprawiły, że obydwaj szybko znaleźli licznych naśladowców.

W nieoficjalnym jeszcze Pucharze Świata nowa technika zaczęła znajdować coraz większą liczbę zwolenników, natomiast w sezonie 1981/1982 ich grono było już całkiem pokaźne, na co duży wpływ miały wyniki Kocha, który w klasyfikacji łącznej Pucharu zajął pierwsze miejsce. Mimo to styl dowolny miał też wielu przeciwników, a w jego krytyce przodowali biegacze radzieccy. Nikołaj Zimiatow stwierdził nawet, że w ten sposób biegać mogą kobiety i dzieci, a w rywalizacji mężczyzn powinno być to oficjalnie zabronione. Były to jednak głosy nieliczne, a prawdziwa narciarska rewolucja nastała podczas igrzysk w Sarajewie, gdzie o dawnym stylu klasycznym pamiętał już mało kto, podobnie stało się podczas rozegranych w 1985 roku mistrzostw świata w Seefeld. Zawody te przeszły do historii jako jedyny światy championat, w którym w ogóle nie używano techniki klasycznej. Aby ratować dawny styl FIS zdecydowała się wprowadzić zasadę, że na ostatnich 200 metrach każdego biegu nie wolno używać techniki łyżwowej, co jednak w praktyce nie miało wielkiego znaczenia, gdyż dotyczyło jedynie bardzo krótkiego odcinka trasy. Krok Siitonena błyskawicznie się rozwijał i na trasach w Seefeld można było oglądać bardzo wiele jego modyfikacji. Wszystkich przebił największy as tamtych lat Gunde Svan, który spróbował w pewnym momencie potraktować kijki niemalże jako ... wiosło. Złączył je bowiem razem i odpychał się trzymając je oburącz. Między innymi z uwagi na tą wielce osobliwą wersję techniki łyżwowej FIS podjęła decyzję, że odtąd na wszystkich wielkich imprezach narciarskich ilość biegów rozgrywanych nowym, jak i starym stylem będzie równa. Zasada ta obowiązuje do dziś.

Znaczna liczba modyfikacji stylu łyżwowego szybko zmniejszyła się i już podczas igrzysk w Calgary w 1988 roku "łyżwa: w wykonaniu najlepszych przypominała bardzo swoją dzisiejszą wersję.

Tyle jeśli chodzi o rys historyczny rozwoju tej techniki wśród zawodowców, jednak nie sposób zakończyć na tym omawiania tego frapującego zagadnienia. Wraz z popularyzacją "łyżwy" zaczęły pojawiać się liczne osoby twierdzące, że doskonale znają ten styl i od lat widują narciarzy biegających właśnie tą techniką. Nie ulega wątpliwości - była to uwagi słuszne. Narciarze tacy jak Siitonen czy Koch odegrali olbrzymią rolę w rozpowszechnieniu nowego stylu, jednak znany był on już znacznie wcześniej. Autor niniejszego tekstu dotarł do pracy "Zarys techniki i metodyki narciarstwa - skrypt dla studentów wyższych szkół WF" (Bielczyk, Makowski, Marek, Młodzikowski, wydanie II, r.1964), gdzie przeczytać można: W celu zwiększenia szybkości w terenie lekko opadającym stosuje się krok łyżwowy. W kroku łyżwowym narty przez cały czas ustawione są pod kątem do zasadniczego kierunku ruchu narciarza dziobami na zewnątrz. Naprzemianstronne odbicie łatwiej jest wykonać ustawiając ślizg narty pod kątem do podłoża. [...] Przed zakończeniem poślizgu noga zakroczna (odbijająca) zostaje przeniesiona do nogi podporowej, następnie skierowana w skos na zewnątrz do nowego kierunku.

Podobne opisy można znaleźć także w innych podobnych pracach z tamtych lat. Cytat ten pokazuje więc dobitnie, że już wówczas technika łyżwowa była znana (w Polsce używano nawet tej nazwy!), jednak uważana była jedynie za pomocną przy lekkich zjazdach. Podobnie sądzono praktycznie wszędzie, więc zasługa Siitonena i Kocha polega przede wszystkim na tym, że zdecydowali się przyjrzeć baczniej technice dotąd znanej, jednak nie poważanej, która okazała się w rzeczywistości znacznie szybsza niż klasyczna. Nie można więc nazywać ich twórcami tego stylu, odegrali po prostu ogromną rolę w jego upowszechnieniu.

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Norweski historyk narciarstwa Jacob Vaage, który w latach 1946-1984 był kuratorem słynnego muzeum tej dyscypliny w Oslo, w jednej ze swoich książek opisał historię opowiedzianą mu przez pewnego sędziwego niemieckiego profesora. W dzieciństwie był on świadkiem mistrzostw Niemiec w 1900 (!) roku, których zwycięzca biegł przedziwną dla pozostałych uczestników techniką - techniką łyżwową. Vaage dotarł do potomków Bjarne Nilssena, bo tak nazywał się ten narciarz pochodzący z Rjukan w regionie Telemark, jedyny Norweg w stawce 25 zawodników (pozostali byli Niemcami). Jego syn, wówczas będący już ponad 70-letnim człowiekiem, potwierdził, że ojciec wspominał nierzadko o tamtych zawodach z przełomu wieków. Dodał też, że sam doskonale pamięta ze swojego dzieciństwa liczne lokalne norweskie zawody, w których stosowanie tego, co dziś nazywamy techniką łyżwową szczególnie na finiszu, gdzie trzeba było rozwinąć większą prędkość, było czymś oczywistym. Ile w tym udokumentowanej prawdy, a ile nieco podkoloryzowanych wspomnień z jakże odległych pionierskich lat biegów narciarskich - dziś nie sposób już tego ustalić, choć niewątpliwie historia opowiedziana przez potomków Bjarne Nilssena jest wielce interesująca.

Kiedy więc powstała technika łyżwowa? Czy w ogóle da się precyzyjnie określić jakąś konkretną datę? Wiele osób uważa, że styl ten funkcjonował zawsze i był wykorzystywany w przypadku pochyłego fragmentu terenu, lub gdy narciarz chciał zwiększyć swoją prędkość. Pod uwagę nie brali go jednak zawodowcy, którzy nie próbowali biegać nim na trasie całego długiego dystansu i przez lata nie stosowali w trakcie zawodów, co zmienili dopiero Pauli Siitonen i Bill Koch.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×