W weekend brat Darii Domraczewej został brutalnie pobity po protestach w Mińsku. Według świadków nie eksponował zakazanych symboli, ani haseł. Z licznymi obrażeniami trafił do szpitala, który opuścił na własną prośbę w poniedziałek.
Czterokrotna mistrzyni olimpijska w Biathlonie na swoim Facebooku skomentowała sprawę. Uważa, że wszystkie takie sytuacje są niepotrzebne i prowadzą w złym kierunku.
"Bezcelowe jest zwalnianie, aresztowanie i pałowanie ludzi na ulicach. Nieważne, czy przypadkiem znaleźli się w 'gorących' punktach, czy też celowo. Czy to byli twoi bliscy, czy nie. Wszyscy są równi. Jasnym jest, że takie działania jeszcze bardziej zaogniają różnice i komplikują sytuację" - pisze Domraczewa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda narciarstwa szaleje na wakeboardzie
Zdaniem biathlonistki nic nie wskazuje na to, że sytuacja w kraju się poprawi. Według niej obywatele powinni być traktowani inaczej niż dotychczas.
"Organy państwowe, aby uregulować sytuację i rozwiązać problemy ludzi, powinny znaleźć lepsze sposoby niż aresztowania, zwolnienia i pobicia. Nie jesteśmy ludźmi pierwotnymi. Ludzie chcą być wysłuchani. Wszyscy powinni się uspokoić i wszystko ocenić. Może to przybliży nas do celu: sprawiedliwego, pięknego i rozwijającego się państwa. Wszyscy mamy taki cel" – skomentowała biathlonistka.
Daria Domraczewa jest uważana za najbardziej wpływową kobietę na Białorusi. Czterokrotna mistrzyni olimpijska popierała prezydenta Alaksandra Łukaszenkę i żyła bardzo dobrze w swojej ojczyźnie. Za zasługi sportowe otrzymała państwowe odznaczenie z rąk Łukaszenki. Wszystko zmieniło się w sierpniu po wyborach prezydenckich u naszych wschodnich sąsiadów. Domraczewa od tamtego momentu nie wspiera już publicznie obecnego prezydenta.
Zobacz też:
Białoruska milicja skatowała Nikitę Domraczewa. To brat legendy sportu