Mateusz Puka, WP Sportowefakty: Podczas GP Chorwacji znakomicie jechał pan na początku zawodów, ale nagle silniki straciły moc. To zresztą nie pierwszy taki występ, w którym w trakcie zawodów zmienia pan swoje oblicze. Co się dzieje?
Robert Lambert, uczestnik Grand Prix: Faktycznie w Chorwacji zawody zaczęły się dla mnie doskonale. Potem jednak tor się zmienił, motocykl potrzebował radykalnych zmian w ustawieniach, a ja ich nie zrobiłem. Stwierdziliśmy, że nie chcemy tracić tego co już znaleźliśmy. To okazało się błędem i sprawiło, że nie udało mi się powalczyć w półfinale.
Jak układa się współpraca z Jasonem Crumpem? Jego wskazówki pomagają w wyciąganiu odpowiednich wniosków?
Jesteśmy cały czas w kontakcie, a ja wiem, że gdy tylko mam jakieś wątpliwości, to mogę liczyć na pomoc Jasona Crumpa. Zresztą już w trakcie tego sezonu kilkukrotnie pomógł mi znaleźć odpowiedź na kilka pytań.
ZOBACZ WIDEO Zmarzlik: Atmosfera na Narodowym? Takie chwile pamięta się na długo
W jakich humorach opuszczał pan dwa tygodnie temu Gorican?
Oczywiście sam awans do półfinału jest dobrą wiadomością, ale wiem, że stać mnie na znacznie więcej. Miałem dobry początek, a potem zgasłem. Z tego powodu nie mogę być zadowolony z tych zawodów.
Miał pan już okazję startować przed polską publicznością w Warszawie. Jak wspomina pan swój debiut na PGE Narodowym?
To spektakularne zawody, a ja wciąż nie mogę zapomnieć atmosfery na stadionie i hałasu jaki tworzą tam polscy kibice. To coś nieprawdopodobnego. Za pierwszym razem byłem tak mocno przytłoczony tą atmosferą, że nie byłem w stanie zaprezentować swoich umiejętności. Teraz powinno być już łatwiej.
Nie ma pan zbyt dużego doświadczenia na sztucznych torach. Ma pan obawy przed tymi zawodami?
Takie krótkie tory bardzo mi pasują i czuję się na nich pewnie. Lubię takie techniczne obiekty i zwykle spisuje się na nich bardzo dobrze. Zobaczymy jaką nawierzchnię przygotują organizatorzy.
Od początku tego sezonu pojawia się na zupełnie nowych silnikach z pneumatycznymi sprężynami od Ashley'a Holloway'a. Zdecydował się pan na testowanie tego rozwiązania jako jedyny z elity. Dlaczego?
Używam tego silnika podczas większości zawodów. Robimy mnóstwo testów, a Ashley Holloway robi wszystko, by sprzęt był jeszcze lepszy. Dobrze współpracuje mi się z tunerem i nie podejmowałem wielkiego ryzyka, bo wyszedłem z założenia, że Ashley na pewno nie dałby mi silnika, który nie dawałby mi przewagi nad innymi lub był chociaż tak samo szybki jak inne motocykle. Poza tym wciąż mam normalne silniki, a zaproponowane rozwiązanie wydawało się warte rozważenia.
Ten silnik faktycznie ma szansę zrewolucjonizować żużel?
To oczywiście próba unowocześnienia żużla i zmienienia techniki regulacji sprzętu. Teraz mam więcej opcji i mogę zmienić więcej rzeczy w motocyklu w trakcie zawodów. To olbrzymi postęp. Wskaźniki pokazują ciśnienie pneumatycznych sprężyn, a to ułatwia dopasowanie innych ustawień.
Przekłada się to na wyniki?
Oczywiście więcej opcji może oznaczać dodatkowe problemy, ale bardzo dużo trenuję żeby ich nie było. Sprawdzamy dużo wariantów z zupełnie odmiennym ciśnieniem sprężyn i wiemy już zdecydowanie więcej na temat zachowania silnika w konkretnych warunkach. Dodatkowymi atutami tego rozwiązania są mniejsze koszty serwisów oraz wydłużony czas pracy silnika bez konieczności zawożenia go do tunera. Na razie to testowy okres, a ja próbuję zrobić, co mogę, by wszystko wszystko wyszło idealnie.
To znaczy, że w tym roku nie był pan jeszcze na serwisie ze swoim silnikiem?
W tym roku testowałem go tak dużo, że już musiałem zawieść na serwis, ale w normalnych warunkach, pewnie jeszcze nie musiałbym tego robić.
Czytaj więcej:
Miał być hit, wyszedł kit
Wraca po ponad 20 latach