Po spotkaniu z kibicami w Gorzowie Wielkopolskim

Zarząd gorzowskiego klubu postanowił pomóc swoim kibicom, którzy czują się poszkodowanymi po ostatnim derbowym spotkaniu rozegranym na stadionie przy ul. Wrocławskiej. W piątkowy wieczór w sali sesyjnej RM zarząd klubu spotkał się z kibicami, dwoma wynajętymi prawnikami, oficerami Komendy Wojewódzkiej Policji i dziennikarzami.

Na początku głos zabrał prezes gorzowskiej Stali Władysław Komarnicki: - Spotykamy się tutaj w celu wyjaśnienia sytuacji, która miała miejsce na derbach w Zielonej Górze. Z uwagi na to, że szereg przekłamań, nieporozumień i dywagacji uznaliśmy, że czas najwyższy wyjaśnić sobie tę sprawę do końca. Opisaliśmy całą sytuację bardzo szczegółowo posiłkując się zeznaniami państwa. Nie mówię o kilku łobuzach którzy byli po jednej i po drugiej stronie, ale ubolewam, ze ponoć 250 ochroniarzy i tyle samo policjantów nie potrafiło poradzić sobie z kilkoma łobuzami. Trzeba było użyć siły i zrobić tak zwaną zbiorową odpowiedzialność. Takie historie pamiętamy z minionych lat. Na dzień dzisiejszy nie mam odpowiedzi komendanta wojewódzkiego, któremu osobiście zaniosłem skargę. W prasie pojawiły się informacje i są wypowiedzi, ale to wszystko wygląda tak jakbyście wy sami się pobili. Mówię to po to i spotykamy się po to, żebyście wiedzieli, ze zarząd klubu Stal Gorzów nie zostawi tak tej sprawy. Siedzący po mojej prawej stronie prawnicy będą bronić państwa w sądach i mam nadzieję, że dojdziemy do rzeczywistych faktów tego dnia. Zarząd Stali Gorzów najbardziej ubolewa nad tym, że zostali pobici prawowici obywatele naszego miasta i okolic. W związku z tym nie możemy nie dostrzegać tego problemu, a nie jesteśmy zarządem, który liczy tylko na pieniądze od kibiców, a reszta nas nie obchodzi. Wszystkie sprawy kierować będziemy do sądu i my jako zarząd oczekujemy przeproszenia kibiców przez organizatora, któremu zabrakło wyobraźni i nie zapanował nad sytuacją. Jako zarząd nie podarujemy tych pieniędzy, które państwo wpłacili za bilety, gdyż nie mieliście szansy oglądnięcia tego spotkania. Liczę także na przeprosiny ze strony policji za swoje zachowanie. Jestem przekonany, że nie zamieciemy tej sprawy pod dywan.

Następnie prezes gorzowskiej Stali oddał głos jednemu z obecnych prawników - mec. Januszowi Bryzkowi, który odniósł się do informacji, która pojawiła się ze strony policji na temat przebiegu ochrony tego spotkania.

- Jak prezes Komarnicki wspominał w dniu 8 września 2009 roku złożył osobiście skargę na ręce komendanta wojewódzkiego Leszka Marca. Klub tej skargi nie upubliczniał, a w niej napisaliśmy szczegółowy opis zajść na podstawie relacji kibiców. Zadaliśmy szereg pytań odnośnie użycia przymusu bezpośredniego. W dniu 16 września rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej przekazał do mediów informację dotycząca przebiegu działań policji w związku z zabezpieczeniem meczu Falubazu Zielona Góra z Caelum Stalą Gorzów. W tej informacji znajduje się stek kłamstw, niedomówień i wręcz są to teksty obraźliwe dla kibiców gorzowskich. Znamienny jest taki fragment - "Po zajęciu sektora kibice gorzowscy zaczęli rzucać w sektor zielonogórski petardy świetlne i hukowe oraz zaczęli wyłamywać przęsła płotu oddzielającego ich od strefy buforowej. Kibice zielonogórscy odpowiadając na to zaczęli rzucać butelkami i elementami ławek. W sektorze zielonogórskim znajdowały się kobiety i rodziny z dziećmi." Tym samym pytam pani rzecznik kto znajdował się w sektorze gorzowskim? Nie było kobiet i nie było rodzin? Czy rodziny zielonogórskie są ważniejsze od tych gorzowskich? Z tej informacji wynika, że policja użyła jednego środka przymusu wynikającego z ustawy o policji i rozporządzeniu o używaniu przymusu bezpośredniego tj. gazu pieprzowego. Stąd pytam skąd znalazły się ślady po pałkach na ciałach wielu osób. Same się pobiły? A przecież potwierdzają to obdukcje lekarskie. W tym materiale nie ma także ani jednego zdania o tym co spowodowało te zdarzenia. Nie ma ani jednego zdania o zamaskowanym kibicu zielonogórskim, który przebiegł pól stadionu i próbował okraść flagi gorzowskich kibiców, a akcja służb ochrony wyglądała wręcz kuriozalnie. W momencie, gdy nasi kibice wskoczyli na płot, złamali prawo i chcieli je ratować, nagle znalazło się kilku ochroniarzy, którzy użyli wobec nich gazu pieprzowego. Z tej informacji wynika, że policjanci poza stadionem nie zastosowali żadnych środków przymusu bezpośredniego, a kibice zachowywali się spokojnie. W związku z tym jakiego polecenia nie wykonali kibice po opuszczeniu stadionu, które to spowodowało użycie gazu, pałek a już na parkingu po zwycięstwie w jednym biegu 5:1 użyto także psów. Z tego fragmentu wynika, że kibice zachowywali się spokojnie. Pani rzecznik twierdziła, że kibiców do opuszczenia sektora wzywał spiker, a kibice gorzowscy po interwencji policji spokojnie opuścili sektor. Można było jednak obejrzeć nagranie, w którym widać jaki to był sposób. Furtka była zamknięta, kibice zostali potraktowani gazem, zaczęli się tratować i część musiała przeskakiwać przez płot. Rzecznik twierdzi, że policjant także czterokrotnie wzywał do opuszczenia sektora. Tylko w sektorze gości na stadionie zielonogórskim nie działają głośniki, a jakie szanse mieli usłyszeć policjanta kibice w momencie gdy na tor wyjechali zawodnicy, a na stadionie było 15 tys kibiców, którzy dopingowali swoja drużynę.

Chwilę później mecenas skomentował pojawiające się informacje odnośnie "bomb", które to przygotowali kibice gorzowscy.

- Szef ochrony firmy Zubrzycki na pytanie na łamach jednej z gazet czy petardy mogą zabić twierdził - "Nie ma takiej możliwości, raczej też nie są w stanie ogłuszyć ani oślepić. Nie są zbyt groźne dla kibiców." Tym samym pytam na jakiej podstawie pan Zajkowski wezwał policję żeby usunęła kibiców gorzowskich. Dzisiaj dowiadujemy się, że były to wręcz bomby. Obawiam się, żeby za tydzień nie okazało się, że była to bomba W.

- Z informacji przedstawionej przez rzecznik prasową wynika, że wszystkie te państwa opisy o tym jak zostaliście pobici, znieważeni, że policja odmawiała wezwania karetek słowami: "Masz k.. telefon to sobie dzwoń" albo "Po co k.. przyjechaliście do Zielonej Góry" wynika, że wszyscy kłamiecie. Poza stadionem grzecznie was odprowadzono do autobusów, wylegitymowano i wsiedliście do autobusu i odjechaliście do Gorzowa. Tak być nie może - podsumował Janusz Bryzek.

Następnie głoś mieli kibice gorzowskiej Stali obecni na tym spotkaniu, którzy mogli opowiedzieć swoje wersje zdarzeń i zadać pytania obecnym przedstawicielom władzy.

- Pierwszy raz w życiu dostałem pałka policyjną, właśnie na tym meczu. Mam tylko zdjęcia, gdyż nie zrobiłem obdukcji. Niech mi tylko policjanci wytłumaczą, dlaczego z jednej strony policja bila i pchała nas do autokarów, a z drugiej strony mieliśmy zablokowaną drogę wyjścia. Trzydzieści lat jeżdżę na mecz, była komuna, ale nigdy mnie tak nie potraktowano jak podczas derbowego meczu. Do tej pory mnie trzęsie jak o tym myślę. Przy samym zejściu policja nawoływała do opuszczenia sektora, ale wtedy gdy już spychali nas pałkami i tarczami. Ale tak naprawdę nikt tego nie słyszał, bo raz, że motocykle na torze a druga rzecz, ze tumult na trybunach. Chcieli nas wyrzucić w ciągu minuty przez takie małe przejście 300 osób? To była żenująca postawa policji. Trzydzieści lat jeżdżę po różnych stadionach w Polsce i nigdy mnie tak nie potraktowano jak w Zielonej Górze - powiedział Mieczysław Kramarczyk kibic Stali z Kostrzyna.

Chwilę później głos zabrał kolejny kibic Przemysław Kuczera - Na mecze jeżdżę od 1986 roku, przejechałem całą Polskę i czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Wszyscy znają strukturę stadionu zielonogórskiego, a moje nieszczęście polegało na tym, że stałem pięć metrów od parkingu, gdzie przed wejściem policji było bardziej bezpiecznie. Mam pytanie dlaczego policja wkroczyła właśnie od tej strony, gdzie stali najbardziej spokojni kibice. Dostałem z metra gazem w twarz, nie jest to przyjemne uczucie. Wynieśli mnie z sektora, a opatrywano mnie później do 10 biegu. Do tego jak widziałem jak policja uderza palka kobietę w ciąży to szkoda słów.

Były pytania odnośnie raportów i nagrań z interwencji poza stadionem. Kibice gorzowskiej Stali mieli najwięcej zastrzeżeń do tego co zdarzyło się na ulicy Wrocławskiej stąd dziwiła ich także wzmianka w informacji od pani rzecznik zamieszczona tylko w jednym zdaniu.

Jeden z fanów "żółto-niebieskich" opowiedział o zachowaniu policjantów, ale także stratach finansowej, która miała miejsce w jego przypadku. - Po wyprowadzeniu ze stadionu, ruszyła policja, dostałem pałą w plecy, spadły mi okulary i mieliśmy ruszyć w stronę parkingu. Już na parkingu podszedłem zdaje mi się do dowodzącego i zapytałem czy mogę iść poszukać okularów, które mi upadły. A od policjanta usłyszałem "Pewnie jeszcze gdzieś tam leżą" i to była cała nasza rozmowa. Okulary kupiłem miesiąc temu, a kosztowały 350zl - to nie jest dla mnie mało.

Na spotkaniu obecny był także Cezary Korniejczuk, którego opis zdarzeń przedstawiliśmy na naszym portalu.

- Około dziesięć dni temu byliśmy razem w Radiu Zachód z panami policjantami siedzącymi obok prezesa Komarnickiego. Powiedziane wówczas było, że jest wola wysłuchania kibiców gorzowskich, gdyż macie tylko relację od policji z Zielonej Góry. Teraz po odsłuchaniu tych wszystkich relacji kibiców gorzowskich - wy dalej rżniecie głupa. Powiedzieliście, że jest wola, a jej nadal nie widać. Czy wierzycie tylko relacji policji zielonogórskiej czy słuchacie co my, obywatele mamy do powiedzenia. O całych zajściach poza stadionem napisane było tylko jedno zdanie - powiedział Korniejczuk.

Obecni na spotkaniu kibice gorzowskiej Stali nie uzyskali satysfakcjonujących ich odpowiedzi. Przedstawiciel policji przekazali jednak, że to nie jest koniec wyjaśnień i sprawa nie jest zamknięta.

- Przyszliśmy tutaj porozmawiać i wyjaśnić pewne okoliczności. Nie chcę żebyśmy się obrażali i wysyłali takie komunikaty, że coś zamiatamy pod dywan. Przyszliśmy na zaproszenie prezesa Komarnickiego i cieszymy się z tego spotkania z kibicami Stali Gorzów. Chcemy z państwem porozmawiać i wysłuchać z wielką uwagą. Dostaliśmy skargę od prezesa Komarnickiego i ten komunikat ostatni nie jest odpowiedzią na tę skargę. Mamy pewien materiał dowodowy z monitoringu, i wszystko analizujemy. Nie mówimy, że sprawa jest zamknięta. Ale na razie nie dysponujemy żadnymi dowodami, świadczącymi o nadużyciu przez policjantów swoich uprawnień - powiedział rzecznik komendanta wojewódzkiego Marek Waraksa.

Kibicom Stali Gorzów pozostaje mieć nadzieję, że ich zeznania będą równie ważne jak nagrania, bo kto nagrywałby bijącego go policjanta? Przedstawiciele władz liczą na kolejne nagrania od fanów, jednak sami nie chcieli dokładnie opowiedzieć o swoich nagraniach.

- Możemy mieć do czynienia z jeszcze jednym przestępstwem, gdyż wiemy, że podczas meczu zdarzenia nagrywało trzech policjantów. Pytanie co zostało z tych nagrań? Możemy mieć do czynienia z przestępstwem ukrywania dowodów, bo skoro dziesiątki osób uważa, ze ich pobito, pałowano i odwołano wezwania pomocy medycznej to coś w tym musi być. Co nagrywali ci policjanci? Wszystkie te osoby zmyślają? Proszę nas traktować poważnie - powiedział mecenas Bryzek.

Na spotkaniu obecny był również Tomasz Gollob. Najlepszy polski żużlowiec nie zabrał głosu w sprawie zajść w Zielonej Górze.

Komentarze (0)