Żużel. Kasprzak o wypadku z Woryną: Nie można tak robić

W Częstochowie doszło do kraksy z udziałem Krzysztofa Kasprzaka i Kacpra Woryny. Skończyło się na strachu, bo obaj poważniej nie ucierpieli. Zdaniem zawodnika ZOOleszcz GKM-u Grudziądz sędzia podjął słuszną decyzję.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Krzysztof Kasprzak WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak
Zgodnie z przewidywaniami spotkanie zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz było jednostronne i zakończyło się wynikiem 65:25. Goście bez Nickiego Pedersena nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki. Cień na sportową rywalizację mógł położyć wyścig 12.

To w nim Kacper Woryna i Krzysztof Kasprzak sczepili się motocyklami na wejściu w drugi wiraż. Stroną atakującą był zawodnik Włókniarza i sędzia Piotr Lis wykluczył właśnie jego. Sytuacja nie była jednak jednoznaczna i na pewno zostanie omówiona w kontrowersjach przez szefa arbitrów, Leszka Demskiego. Co do samego wypadku, Worynę należy pochwalić za przytomność umysłu, bo widząc co się święci "ewakuował" się z motocykla. Gdyby tego nie zrobił, doszłoby do koszmarnego karambolu.

Kasprzak zgodził się z decyzją arbitra. - Jechałem z przodu i nagle poczułem jak coś z tyłu mnie chwyciło. Więcej nic nie wiem, bo nie oglądałem powtórki, ale z tego co mówił mi brat, to Kacper był z tyłu i kładł się na mnie. Jak jesteś z tyłu to nie możesz tego robić. Jego przednie koło weszło w mój hak, czyli był pół motocykla za mną - powiedział zawodnik grudziądzkiego GKM-u w rozmowie z WP SportoweFakty zaraz po spotkaniu.

ZOBACZ WIDEO Nowe informacje w sprawie Apatora. Zmiany na torze i w drużynie

Obaj zawodnicy jakiś czas byli opatrywani na torze, wyjechały do nich nawet karetki, ale na szczęście obyło się bez poważniejszych obrażeń. Aczkolwiek w przypadku Kasprzaka wypadek miał dodatkowe konsekwencje. - Mam obite kolana i staw skokowy. Dlatego nie pojechałem w biegu nominowanym, bo czułem, że puchnie mi kolano. Tor był dość wymagający, więc powiedziałem trenerowi, że odpuszczę. Chciałem oszczędzić zdrowie przed naszym następnym meczem - wyjawił nam wicemistrz świata z 2014 roku.

W powtórce 12. biegu Krzysztof Kasprzak zwyciężył, choć do samej mety toczył zaciekły pojedynek z Jakubem Miśkowiakiem. - Nie zaskoczyło mnie to, bo przecież w zeszłym roku miał wysoką średnią i to bardzo dobry zawodnik, mistrz świata juniorów. Jadąc obok niego słyszałem, że ma dobry, mocny silnik. Walczyliśmy fair do końca - ocenił Kasprzak. Dodał on ciekawą rzecz: - Z "Miśkiem" ścigałem się już na równym poziomie, mimo że był szybszy. Mnie postawiło na ostatnim łuku i na metę wjechaliśmy prawie równo.

Całokształt spotkania to absolutna dominacja miejscowych. Tak wysoką porażkę trudno tłumaczyć tylko absencją Nickiego Pedersena. - Gdy nie ma lidera to jest ciężej, jednak każdy chciał dać z siebie jak najwięcej. Nie było ligi dwa tygodnie i przez ten czas każdy z nas pracował, aby tutaj zrobić dużo punktów. To nam się nie udało. W moim przypadku doszedł jeszcze wypadek i kolejna strata motocykla. Mam nadzieję, że już do końca roku nie będę mieć upadków - podsumował Krzysztof Kasprzak, który zdobył dla GKM-u 6 punktów.

Czytaj również:
- Nie ma Pedersena, nie ma drużyny. GKM nie dojechał do Częstochowy
- Menedżer mistrza świata u nowego zawodnika. Czy to początek dłuższej współpracy?

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×