W niedzielę Nicki Pedersen wrócił do składu ZOOleszcz GKM-u po fatalnym wypadku w lidze duńskiej. Mecz z Fogo Unia Leszno ułożył się jednak dla niego koszmarnie, bo już w swoim pierwszym starcie uczestniczył w potwornym karambolu. Duńczyk uderzył z dużym impetem w bandę i został odwieziony do szpitala.
W wyniku upadku u Pedersena doszło do złamania panewki kości biodrowej i miednicy w dwóch miejscach. - To dla nas wszystkich trudna sytuacja. Nie potrafię opisać słowami, jak bardzo szkoda mi Nickiego. W ostatnim czasie nikt nie poświęcił się tak dla tego klubu, jak on. Był zaangażowany nie na 100, ale na 200 proc. Już po wcześniejszym wypadku był z nami w stałym kontakcie, martwił się o drużynę i zapewniał, że zrobi wszystko, by jak najszybciej do nas wrócić - mówi nam prezes Marcin Murawski.
Grudziądzanie rozmawiali już z Duńczykiem po niedzielnym meczu. - Mamy z nim kontakt. Wiemy, że będzie potrzebna operacja i obecnie trwa załatwianie wielu spraw, bo Nicki raczej chciałby zdecydować się na nią u siebie w Danii. Jest pomysł, żeby przetransportować go samolotem, ale ten temat jest na wczesnym etapie. Poza tym na razie ma założony wyciąg na nogę. Są w niej problemy z zatorami - tłumaczy szef grudziądzan.
ZOBACZ WIDEO: Niezwykła stylizacja miss Euro. Trudno oderwać wzrok
Murawski mówi, że skala cierpienia, które towarzyszy obecnie Pedersenowi, jest ogromna i trudno ją sobie nawet wyobrazić. - O psychicznym samopoczuciu nie ma nawet sensu rozmawiać. Nicki jest tak rozbity, że nie potrafiłbym go o to zapytać. Jak on ma się czuć? Wrócił po fatalnym wypadku i "poprawił" kolejnym koszmarnym uderzeniem. Jego organizm od góry do dołu jest rozbity. Cierpienie jest ogromne. Ból był od początku tak duży, że trzeba było mu podać morfinę już na torze. Można sobie tylko spróbować wyobrazić, z czym on się teraz zmaga - przekonuje działacz.
ZOOleszcz GKM będzie musiał radzić sobie w kolejnych meczach bez swojego lidera. Grudziądzanie na ten moment mają wystarczającą liczbę żużlowców, by obsadzić pozycje seniorskie. Problem pojawiłby się w przypadku, gdyby w drużynie doszło do kolejnych urazów.
- Mamy nadzieję, że limit pecha już wyczerpaliśmy. Od razu powiem, że raczej nie planujemy ruchów kadrowych, bo na rynku nie ma zawodników. Gdyby coś się jeszcze stało, to mamy w kadrze Emila Breuma i to z niego będziemy korzystać. Transfer nie wchodzi jednak raczej w grę - podsumowuje Murawski.