Przypomnijmy, że częstochowianie przegrali w Grudziądzu 42:48. Drużyna Lecha Kędziory pojechała bardzo słabo, a warto dodać, że gospodarze przystąpili do meczu osłabieni brakiem swojego lidera - Nickiego Pedersena. Nic więc dziwnego, że po meczu wielu kibicom Włókniarza puściły nerwy. Na klubowym fan page'u można przeczytać mnóstwo komentarzy, że drużyna znowu zawiodła na całej linii i że w tym roku znowu nic nie osiągnie.
- Kibicom Włókniarza mogę jedynie powiedzieć, żeby jeszcze wytrzymali i byli z tym zespołem. Do fazy play-off ta drużyna awansuje, a tam zabawa zacznie się od nowa. Na ich miejscu zacisnąłbym jeszcze zęby, choć nie jest też tak, że nie rozumiem tego rozgoryczenia - mówi nam Marek Cieślak, były trener Włókniarza.
Większość kibiców nie rozumie, dlaczego klub konsekwentnie stawia na Jonasa Jeppesena, który od dawna zawodzi. - Przyznam szczerze, że w tym przypadku doskonale ich rozumiem. Dla mnie Jeppesen pasuje do PGE Ekstraligi jak garbaty do ściany. To zawodnik jednego meczu w Ostrowie, który odjechał przeciwko Apatorowi Toruń. Zdobył wtedy komplet na błocie i jego akcje nagle wzrosły. Mieliśmy jednak cały zeszły rok, by się przekonać, że on nie jedzie. Dla mnie to żużlowiec, który miałby problemy nawet w eWinner 1. Lidze. U mnie w zespole by go nie było, a gdyby mi ktoś go zakontraktował, to posadziłbym go na ławce. Myślę, że ktoś powinien wyjaśnić ludziom, dlaczego on już dwa lata jest w tym zespole i otrzymuje tyle szans - przekonuje Cieślak.
ZOBACZ WIDEO Kontuzje w ostatnich dwóch latach zabrały mu walkę o tytuł. Teraz ma plan "krok po kroku"
Kibiców Włókniarza irytuje także coraz mocniej Fredrik Lindgren, któremu regularnie przytrafiają się słabe występy w lidze. Tymczasem w Grand Prix Szwed regularnie bije się o czołowe lokaty. - To nic nowego. Fredrik Lindgren miał już swoje pięć minut we Włókniarzu. Ostatnio jedzie od przypadku do przypadku. Kiedy w Częstochowie można rozpędzić po szerokiej, to wtedy potrafi dać wiele zespołowi - uważa Cieślak.
- Prawda jest jednak taka, że Włókniarz płaci za popełnione błędy. Jeszcze raz powtórzę, że jednym z nich było to, że w zeszłym roku któryś z juniorów nie został przesunięty na pozycję U24. Wtedy w zespole pewnie pozostałby Bartłomiej Kowalski. Poza tym mam wrażenie, że prezes Włókniarza ma teraz nabitą głowę i zastanawia się nad tym, co będzie w przyszłym roku. Może się okazać, że będzie trzeba wymienić trzy-czwarte drużyny. Problemów może być znacznie więcej - podkreśla Cieślak.
Doświadczony szkoleniowiec nadal jednak wierzy, że Włókniarz może się w tym roku pozbierać. - Nadal mam nadzieję, że to się poukłada. Irytację kibiców rozumiem, bo długo czekają na sukces. Kopanie tego zespołu jednak nikomu nie pomoże - podsumowuje.
Zobacz także:
Bohater GKM-u zostanie zasypany ofertami
Takiego oświadczenia jeszcze nie było