Żużel. Tego nikt się w Częstochowie nie spodziewał. Nie dał rady nawet Zmarzlik!

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Jakub Miśkowiak
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Jakub Miśkowiak

W minioną niedzielę w Częstochowie ścigali się m.in. Leon Madsen, Martin Vaculik czy Bartosz Zmarzlik. Żadnemu z nich nie udało się pobić rekordu toru, co kilka dni później i to aż trzykrotnie uczynili miejscowi młodzieżowcy.

W czwartek w Częstochowie rozegrano 4. rundę ćwierćfinałową Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. W województwie śląskim, tak jak w wielu miejscach naszego kraju od wczesnych godzin porannych z nieba lał się żar, jednakże przed godziną 15 pogoda się popsuła i spadł deszcz - w zależności od rejonu te opady były mniejsze lub większe.

Deszcz nie ominął stadionu przy ul. Olsztyńskiej. Opad sprawił, że sędzia Paweł Palka zarządził próbę toru, by sprawdzić, czy uda się rozegrać czwartkowe zawody. Udział w niej wzięli: Franciszek Karczewski (zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa), Kacper Rychliński (Stelmet Falubaz Zielona Góra), Mikołaj Czapla (Aforti Start Gniezno) oraz Carlos Eber Ampugnani (Unia Tarnów).

Ostatecznie sędzia rozpoczął rywalizację. Ta do porywających nie należała, liczył się przede wszystkim start, a mijanki można policzyć na palcach ręki. Kibice po raz pierwszy ożywili się po 11 biegu, kiedy spiker poinformował, że Mateusz Świdnicki pokonując cztery okrążenia w czasie 63 sekund został nowym rekordzistą częstochowskiego toru (do czwartku był nim - Robert Lambert z czasem 63,03).

ZOBACZ WIDEO Ogromne problemy brytyjskiego żużla. To dlatego nie poszli śladem Polski

- Na pewno jest to dla mnie coś nowego. Po opadach deszczu tor zrobił się przyczepniejszy, a po szerokiej usypała się taka fajna "warga". Można było się na niej oprzeć tylnym kołem i jechać szybko. Wyjechałem akurat po równaniu, dodatkowo polewaczka fajnie przejechała w tamtym miejscu (ubijając - dop. red.), była fajna guma i przyjemnie się jechało. Fajnym uczuciem było, chociaż przez chwilę być rekordzistą toru - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty, Mateusz Świdnicki.

Wychowanek miejscowego Włókniarza długo jednak z tego tytułu się nie nacieszył, bowiem już w dwunastym biegu jego rezultat przebił klubowy partner - Jakub Miśkowiak, który przejechał dystans wyścigowy w czasie 62,93. Jednak i ten rekord długo nie przetrwał, bowiem będący w ostatnich tygodniach w rewelacyjnej formie mistrz świata do lat 21, w szesnastym biegu przebił swój rezultat osiągając 62,78 sekundy.

- Dzięki opadom ten tor się odmoczył i im dalej te zawody były, tym ten materiał się bardziej gromadził pod bandą i było coraz przyczepniej. Cieszę się, że udało się pobić rekord toru, bo tu jednak ścigało się wielu czołowych zawodników świata i do takiego żużlowca należał rekord toru - powiedział nam z kolei Miśkowiak.

Młodzieżowcy częstochowskiego Włókniarza w czwartek nie mieli za bardzo z kim się pościgać, a w całych zawodach stracili zaledwie dwa punkty. Ci etatowi ligowcy wyglądali z kolei tak, jakby w drugiej części zawodów toczyli wewnętrzny bój o to, kto wyjedzie ostatecznie z rekordem toru.

- Nie podchodzę tak do tego, w każdym biegu robię wszystko, aby dojechać najszybciej do mety. Później tor się przesuszał i nie trzymał tak, jak we wcześniejszych biegach - dodał Świdnicki.

- Może tak to wyglądało z trybun, ale żadnego zakładu nie było (śmiech). Mateusz i ja mieliśmy dobre czasy, biliśmy ten rekord, ale najważniejsze są wnioski i odczucia, co do sprzętu, bo są kolejne mecze przed nami - skomentował Miśkowiak.

Czytaj także:
Jeździ na żużlu 13 lat, a taki wynik wykręcił po raz pierwszy
Gwiazda ligi na mecze jeździ koleją. Wszystko przez drożyz

Źródło artykułu: