Mowa o żużlowcu Krzysztofie Buczkowskim, który bardzo szybko odczuł wzrastające ceny paliwa, bo na domowe mecze Stelmet Falubazu Zielona Góra ma ze swojego domu w okolicach Grudziądza blisko 500 kilometrów. Rachunki za paliwo były na tyle wysokie, że zawodnik szybko postanowił przerzucić się na inny środek transportu.
- Postanowiłem jeździć pociągami, bo praktycznie każda podróż samochodem kosztowała mnie coraz więcej. Pociągiem nie dość, że jest taniej, to dodatkowo mam czas poczytać książkę, czy po prostu porozmyślać. Zwykle w przedziałach jest dość luźno, więc czas mija dość szybko. Zwykle podróż do Zielonej Góry zajmuje mi pięć godzin, czyli w sumie szybciej niż samochodem - przyznaje zawodnik, który po latach startów w PGE Ekstralidze zdecydował się na zejście do eWinner 1. Ligi i dziś jest jednym z najlepszych zawodników tych rozgrywek.
Planując każdy wyjazd do Zielonej Góry, zawodnik musi pamiętać jednak o ewentualnych opóźnieniach, które mimo wszystko wciąż się zdarzają. Żużlowiec jest jednak profesjonalistą i dba o to, by wszystko było na czas.
ZOBACZ WIDEO Mariusz Staszewski: Odpalimy i jeszcze dopiszemy punkty do tabeli
- Do tej pory w tym sezonie tylko raz miałem przygodę z koleją i z meczu ligowego wracałem aż 16 godzin. Uspokajam jednak kibiców, że nie ma możliwości, bym spóźnił się na jakieś spotkanie, bo zwykle do Zielonej Góry wybieram się dzień wcześniej, by spokojnie potrenować i nie martwić się o ewentualne utrudnienia w podróży. Po meczach zwykle w okolice domu podrzucają mnie znajomi. Jak na tyle przejazdów uważam, że jedna wpadka to nie jest dużo - dodaje Buczkowski.
Próbie szukania oszczędności nie ma się co dziwić, bo żużlowcy rokrocznie pokonują busami ogromne dystanse. Nie tak dawno mechanicy Nielsa Kristiana Iversena zdradzili, że w ciągu sześciu sezonów pokonali swoim busem w sumie 640 tysięcy kilometrów. To z kolei oznacza, że jeżdżąc z zawodów na zawody przejechali równowartość 16 długości równika. Średnia robi gigantyczne wrażenie zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę, że zawodnicy startują zaledwie siedem miesięcy w roku.
Choć Buczkowskiemu udaje się oszczędzić na swoich dojazdach, to nie ma szans, by udało mu się zminimalizować koszty użycia busa. Ten wciąż musi być w ruchu, bo to właśnie w nim transportowane są na mecze motocykle i cały sprzęt żużlowy. Tam o oszczędnościach nie ma mowy, bo mechanicy zawodnika pochodzą z Tarnowa i to właśnie tam jest baza sprzętowa zawodnika. Już w niedzielę, przy okazji meczu Zdunek Wybrzeże Gdańsk - Falubaz Zielna Góra, pracownicy Buczkowskiego będą mieli do przejechania w tę i z powrotem rekordowe 1600 kilometrów i to w odstępie zaledwie kilku godzin.
- W Polsce być może jestem pierwszym zawodnikiem, który wybrał taki rodzaj transportu. W Wielkiej Brytanii jednak już od lat żużlowcy podróżują na spotkania pociągami i nie jest to dla nich żadna nowość - mówi na zakończenie Buczkowski.
W jego przypadku pomysł sprawdza się w stu procentach, bo w tym sezonie żużlowiec prezentuje równą i stabilną formę, a w dotychczasowych 45 biegach ani razu nie mijał linii mety jako ostatni.
Czytaj więcej:
Spadną z ligi przez błąd sędziego?!
Ukrainiec wrócił do składu drużyny pierwszy raz w tym sezonie