[b]
[/b]Jest już pewne, że po sezonie 2022, Bartosz Zmarzlik opuści macierzystą Stal Gorzów i przeniesie się do Motoru Lublin. Choć ten ruch zostanie oficjalnie ogłoszony dopiero w listopadzie, to już teraz mówi się o nim, jako o żużlowym transferze dekady. Specjalnie dla nas, przedstawiciele gorzowskiego klubu zdradzają, jak wyglądały rozmowy ostatniej szansy i jaka jest nadzieja na szybki powrót dwukrotnego mistrza świata do Stali.
Mateusz Puka (WP Sportowefakty): Pierwsze informacje o odejściu Bartosza Zmarzlika ze Stali Gorzów pojawiły się już ponad miesiąc temu, a od kilku dni informowaliśmy na naszych łamach, że transfer do Motoru Lublin jest pewny. Kiedy pan dowiedział się o tym od samego zawodnika?
Waldemar Sadowski (prezes Moje Bermudy Stali Gorzów): O możliwym transferze Bartka do innego klubu mówiło się tak naprawdę od roku, więc dla nikogo nie było to specjalne zaskoczenie. Przez dłuższy czas były to dla mnie tylko doniesienia medialne, do których nie przywiązywałem dużej wagi. Z poważnymi rozmowami z samym zawodnikiem ruszyliśmy w zeszłym tygodniu i właśnie wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się, że decyzja została już podjęta.
ZOBACZ WIDEO Wytypował kandydatów na następców Zmarzlika. W tym gronie nie ma syna legedny
Jak pan zareagował na taką deklarację?
Teraz widać wyraźnie po dzisiejszych oświadczeniach, że ta informacja wywołała szok w środowisku i ja również byłem w tamtym momencie nią zaskoczony.
Mimo wszystko próbował pan jeszcze przekonać Zmarzlika do pozostania w Stali. Jak wyglądały negocjacje?
O szczegółach tych rozmów - z oczywistych powodów - nie mogę mówić. Zdradzę jedynie, że rozmowy od początku były bardzo merytoryczne, a zawodnik otwarcie opowiedział mi o powodach swojej decyzji. Nie wiem, kiedy dokładnie ją podjął, ale było to na pewno długo przed tym, gdy przejąłem władzę w klubie. Nie miałem więc szans odpowiednio zareagować.
Wielu kibiców zastanawia się nad powodami takiej decyzji Zmarzlika. W Gorzowie miał przecież znakomity kontrakt, świetną drużynę i status legendy. Czy pan rozumie, dlaczego zdecydował się odejść?
O powody takiej decyzji należy pytać Bartka. Jeśli chodzi o mnie, to ja w jego wieku też zmieniałem miejsca pracy, bo też chciałem się rozwijać i zbierać kolejne doświadczenia. Z tego powodu rozumiem jego decyzję, choć żałuję, że nie udało się przedłużyć kontraktu. Zawodnik był na tyle zdecydowany, że nie było nawet rozmowy o ewentualnych warunkach umowy na kolejny sezon.
Czy w waszych rozmowach pojawił się może temat ewentualnego powrotu Zmarzlika do Gorzowa na sezon 2024?
Szczerze mówiąc, nie wnikałem ani w to, do jakiego klubu idzie Bartek, ani na jak długi okres zamierza się związać ze swoim nowym zespołem. Żużel to bardzo dynamiczny sport i trudno planować cokolwiek w perspektywie dłuższej niż rok. Trzeba mieć z tyłu głowy wiele czynników, jak choćby plany wprowadzenia KSM. Zresztą teraz ważniejsze niż rozmowy o ewentualnym powrocie Zmarzlika w roku 2024, jest budowa nowego składu na rok 2023.
Domyślam się, że odejście Zmarzlika może mieć dla klubu ogromne konsekwencje sportowe, wizerunkowe, a może także finansowe. Czy szacował pan już straty związane z tym transferem?
Sportowo stracimy dużo i trzeba to sobie powiedzieć otwarcie. Bartek był prawdziwym liderem tej drużyny i gwarancją seryjnego wygrywania biegów. Pokazał to choćby niedzielny mecz przeciwko Fogo Unii Leszno, który wygraliśmy mimo kontuzji Vaculika, właśnie dzięki Zmarzlikowi. Jeśli chodzi o straty wizerunkowe, to nie jest aż tak źle, bo transfery są nieodłączną częścią sportu, a spektakularne odejścia nie są niczym nowym. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że mimo ogromnej presji z innych klubów, udało nam się zatrzymać trzech z czterech kluczowych seniorów. To pokazuje, że jesteśmy wiarygodnym klubem. Bartek miał prawo odejść i właśnie taką decyzję podjął.
Ma pan już jakiegoś wymarzonego kandydata do drużyny na miejsce Bartosza Zmarzlika?
Na razie jest za wcześnie, by mówić o konkretach, ale oczywiście mamy już plan i sztab ludzi pracuje, by wyjść z tej sytuacji. Byłoby nam jednak znacznie łatwiej, gdybyśmy te działania rozpoczęli nieco wcześniej.
Sytuacja na rynku transferowym jest dla Stali bardzo niekomfortowa, bo wolnych jest zaledwie kilku Polaków, którzy za rok mogliby ścigać się dla gorzowskiego klubu.
Ma pan rację. Kogo dokładnie ma pan na myśli?
Obecnie z ekstraligowych zawodników dostępni wydają się być Przemysław Pawlicki, Krzysztof Kasprzak, a być może także Paweł Przedpełski i Kacper Woryna.
Wymienił pan czterech zawodników i to pokazuje jak niewielkie mamy teraz możliwości. Już rok temu był problem z brakiem żużlowców, a po zablokowaniu Rosjan kłopot jest jeszcze większy.
Czy wierzy pan, że uda się panu jeszcze odmienić losy tegorocznej giełdy i wyrwać jakiegoś zawodnika, który wydaje się być już dogadany na kolejny sezon z innym klubem?
Do negocjacji podchodzę raczej na spokojnie i nie spodziewam się wielkich hitów. Proszę zwrócić uwagę, że Stal ma już kręgosłup drużyny na kolejny sezon i to na tyle mocny, że inne kluby mogą nam pozazdrościć. Teraz należy się skupić na odpowiednim uzupełnieniu tej drużyny.
Jakie cele będą postawione przed przyszłoroczną drużyną. Stal Gorzów bez Zmarzlika wciąż będzie biła się o złoto, czy może czas spuścić nieco powietrze i oczekiwać nieco mniej?
Na razie skupiamy się sportowo tylko i wyłącznie na tym sezonie, bo mamy ważne cele. Teraz liczy się tylko walka o awans do finału i jazda o złoty medal. Informację o transferze Zmarzlika podaliśmy właśnie po to, by przeciąć spekulacje i nie dopuścić do powstania sagi transferowej, która utrudniłaby drużynie walkę w tegorocznych play-off.
Wierzy pan, że odejście Zmarzlika nie odbije się negatywnie na drużynie?
To są profesjonaliści, którzy chcą zdobywać medale i zarabiać pieniądze. Jestem przekonany, że Bartek zrobi wszystko, by pożegnać się z naszym klubem wielkim sukcesem. Reszta zawodników też jest maksymalnie zmobilizowana. Nasi kibice mogą być pewni wielkich emocji do końca sezonu.
Czytaj więcej:
Komarnicki komentuje odejście Bartosza Zmarzlika
Zmarzlik zapewnia, że nie chodzi o pieniądze