W ostatnim meczu rundy zasadniczej Stelmet Falubaz Zielona Góra doznał minimalnej porażki na terenie spadkowicza - Aforti Startu Gniezno. Przed tym spotkaniem w obozie drużyny gości był plan, by każdy z seniorów oddał swój bieg Mateuszowi Tonderowi, który znajdował się wówczas pod numerem. 8.
- Ustalenia były takie, że do końca rundy zasadniczej, w zależności od konfiguracji, Mateuszowi Tonderowi albo Jankowi Kvechowi oddawane są biegi. Te biegi były oddawane i każdy to widział. Przed ostatnimi meczami było spotkanie z zawodnikami, na którym poruszono kwestie związane z budowaniem dyspozycji zawodników na rundę play-off, czyli że każdy musi jechać i musimy mieć zabezpieczenie w postaci sześciu seniorów - mówił Wojciech Domagała w Radiu Zielona Góra.
Dlaczego zatem Mateusz Tonder nie pojawił się ani razu na torze w Gnieźnie? Jak poinformował prezes Falubazu, sam zawodnik miał odmówić startu w tym meczu.
- Z tego, co wiem, bo byłem w parku maszyn, zawodnicy, tak jak było ustalone, chcieli oddawać Mateuszowi biegi. Wszyscy się trzymali naszych wcześniejszych ustaleń. Natomiast dlaczego Mateusz nie chciał pojechać? Sądzę, że to pytanie powinno być skierowane do Mateusza. Nie będę za niego się wypowiadał i nie będę sprawował funkcji jego pełnomocnika - dodawał Domagała.
Przypomnijmy, że pod koniec czerwca, po meczu Falubazu w Gdańsku, Matesz Tonder nie ukrywał swojego rozgoryczenia. "Poczułem się jak zwykły śmieć po dzisiejszym meczu... ale to nie pierwszy przypadek wychowanka. Słyszałem..." - napisał zawodnik w mediach społecznościowych (więcej TUTAJ).
Dodajmy, że na razie nie udało skontaktować nam się w tej sprawie z zawodnikiem ani jego otoczeniem.
Zobacz także:
Prezes Stali Gorzów nie dopuścił do katastrofy
ZOBACZ WIDEO Zdradził problemy trójki liderów Unii. Niespodziewane kłopoty