Mecz pomiędzy ZOOleszcz GKM-em, a Arged Malesą był dla jednej i drugiej drużyny szansą na zgarnięcie nagrody pocieszenia, w postaci zwycięstwa na koniec sezonu. Zarówno grudziądzanie, jak i ostrowianie nie walczyli w nim o żadną stawkę. Mimo pewnego spadku, to goście mieli zdecydowanie więcej do udowodnienia, gdyż walczyli o przełamanie niechlubnej serii trzynastu porażek z rzędu i zdobycie choć jednego punktu w rozgrywkach PGE Ekstraligi.
Wykluczenie seniora przyjezdnych było słuszne?
Już od początku spotkania było widać, że podopieczni Mariusza Staszewskiego są niezwykle zdeterminowani, aby sięgnąć po pierwsze ligowe "oczka". Mecz był wyrównany, a jego wynik długo oscylował wokół remisu. W połowie zawodów gospodarze wprawdzie wyszli na ośmiopunktowe prowadzenie, lecz zespół z Wielkopolski rzucił się do odrabiania strat. Okazał się w tym na tyle skuteczny, że przed ostatnim biegiem zredukował przewagę GKM-u do zaledwie dwóch punktów. W nim jednak z powtórki został wykluczony Oliver Berntzon, co przekreśliło szansę beniaminka na sukces.
- Przyjechaliśmy do Grudziądza, żeby wygrać, co nie powinno nikogo dziwić. Końcówka w naszym wykonaniu była bardzo dobra. Jej przebieg wskazywał, że możemy osiągnąć zamierzony cel, jednak wykluczenie Olivera Berntzona oznaczało, że w tym meczu już niczego nie zwojujemy. Szkoda tej decyzji sędziego, ale jest ona nieodwołalna. Czasu nie cofniemy - powiedział Mariusz Staszewski.
ZOBACZ WIDEO Apator popełnia błąd, oddając Holdera? Rutkowska-Konikiewicz: Robił wszystko, żeby zostać
Żeby okrzepnąć w elicie, trzeba czasu
Wielu zakładało przed sezonem, że siłą Arged Malesy będzie jej formacja juniorska. To założenie jednak w wielu meczach się nie sprawdziło. Dopiero w ostatnim spotkaniu ostrowska młodzież pokazała pełnię swoich możliwości i wywalczyła łącznie 14 punktów z bonusem. Zaimponował także Oliver Berntzon.
- Często jest tak, że po awansie juniorzy muszą się przyzwyczaić do PGE Ekstraligi i w pierwszym roku płacą tak zwane frycowe. Tutaj było podobnie, bo w zawodach niższej rangi chłopacy sobie świetnie radzili. Na zakończenie bardzo dobre zawody pojechał Jakub Krawczyk, swoje zrobił także Jakub Poczta. Jestem pewny, że Sebastian Szostak i Kacper Grzelak także od nich nie odstają. W przypadku Sebastiana, kontuzja trochę pokrzyżowała mu szyki, z kolei Kacper potrzebuje pewnie trochę więcej startów, ale stać go na wiele - podkreślił Staszewski.
- Przeciwko GKM-owi z naprawdę dobrej strony pokazał się Oliver Berntzon, który miał niezły sezon. Zwykle kręcił się wokół tych ośmiu, dziewięciu punktów, a starym zwyczajem w końcówce wszedł na jeszcze wyższe obroty (śmiech). Chris Holder jechał swoje i był naszą podporą w trakcie rozgrywek. W ostatnim meczu nie poszło krajowym seniorom, ale czasami tak bywa. Oni także wielokrotnie robili, co do nich należało - dodał.
GKM podciął skrzydła beniaminkowi
Mariusz Staszewski zapytany o przyczynę spadku, w dodatku bez wywalczenia jakichkolwiek punktów, odpowiedział, że powodem z pewnością nie było zbyt późne wejście zawodników. Problem leżał zupełnie gdzie indziej.
- Nie można mówić, że musieliśmy wjeździć się w sezon, bo tacy zawodnicy jak Chris Holder, Grzegorz Walasek, czy Tomasz Gapiński, większą część swoich karier spędzili w PGE Ekstralidze. Prawda jest taka, że najważniejsze dla nas było inauguracyjne, domowe spotkanie z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Ta porażka strasznie nam podcięła skrzydła. Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi i pewnie niektóre rzeczy zrobilibyśmy inaczej, ale na to już jest za późno - podsumował trener Arged Malesy.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Kacper Pludra ma pomysł jak wejść na wyższy poziom. "Męczyłem się w meczu przeciwko Arged Malesie"
- Daniel Jeleniewski szczery po meczu: Rozstawienie się oddaliło, prawdopodobnie pojedziemy w półfinale z Falubazem