Cykl Indywidualnych Mistrzostw Polski bez wątpienia składa się z turniejów, których rangę śmiało można określić jako prestiżową. Obsada co roku obfituje w czołowych zawodników, a żeby sięgać po czołowe lokaty trzeba się nieźle napracować. Trudno o inny scenariusz, rywalizując z takimi nazwiskami, jak Zmarzlik, Janowski, Kubera, Kołodziej oraz z innymi żużlowcami należącymi do ścisłej czołówki PGE Ekstraligi.
Zahamowanie bardzo obiecującej kariery
Wcale nie tak dawno, bo ledwie parę lat wstecz, bez wątpienia można było do grona szeroko pojętego topu zaliczyć Grzegorza Zengotę. Wychowanek Falubazu Zielona Góra był wówczas ważnym elementem mistrzowskiej ekipy z województwa lubuskiego. Jego rolą nie było łatanie dziur w składzie, czy stanowienie o sile drugiej linii. Miał on duży wkład w sukcesy swojego klubu, a za najlepszych lat był w stanie przekraczać linię mety przed najlepszymi zawodnikami z całego świata.
Potem jednak pojawiły się poważne kontuzje, a zawodnikowi groziła nawet amputacja nogi. Ostatecznie najgorszy scenariusz się nie ziścił. Zengota, po półtorarocznej przerwie, na szczęście powrócił na tor. Odtąd idzie mu coraz lepiej, czego dowiódł drugi finałowy turniej IMP w Krośnie, w którym zajął rewelacyjne drugie miejsce, zaskakując niemal wszystkich.
ZOBACZ WIDEO Wskazał zaskakującego zwycięzcę giełdy transferowej. "Wsadził kij w mrowisko"
- Na pewno nie byłem w gronie faworytów (śmiech). W stawce znalazło się wielu zawodników rywalizujących na co dzień ligę wyżej i nierzadko punktujących w niej na bardzo wysokim poziomie. Ja wracam z dalekiej podróży. Cały czas, krok po kroku, stawiam fundamenty będące podstawą do odbudowania formy sprzed lat. Myślę, że dzisiaj pokazałem trochę dobrego żużla na torze i kibice nie byli zawiedzeni moją jazdą. Jestem zadowolony, że pościgaliśmy się na wysokim poziomie, a przecież było z kim. Nie zakładałem innego scenariusza, jadąc z Bartkiem Zmarzlikiem, Maćkiem Janowskim, któremu życzę dużo zdrowia i Dominikiem Kuberą, któremu gratuluję zwycięstwa. Zasłużył sobie na nie. Był bardzo szybki i jeździł fenomenalnie - mówił Grzegorz Zengota.
- Nie mam cienia wątpliwości. Przed tymi zawodami trzecie miejsce brałbym w ciemno. Bardzo się cieszę, że udało mi się stanąć na podium, szczególnie w tak doborowym gronie. Kiedyś jazda na najwyższym, ekstraligowym poziomie była dla mnie codziennością. Potrafiłem regularnie wygrywać ze wszystkimi zawodnikami z czołówki. Teraz jestem w trochę innej sytuacji, bo jeżdżę na zapleczu najlepszej żużlowej ligi świata, co też nie jest powodem do narzekania. Na początku to wszystko było dla mnie nowe, musiałem się oswoić, poznać niektóre tory. Nie można zapominać, że w tych rozgrywkach rywalizuje wielu znakomitych zawodników, którzy bezproblemowo sprostaliby jeździe w PGE Ekstralidze. Mam nadzieję, że pozostawiłem po sobie przyzwoite wrażenie i, że tak powiem, Ekstraliga jeszcze sobie o mnie przypomni (śmiech) - dodał zawodnik ROW-u.
Dla czołowych zawodników tory nie odgrywają wielkiej roli
Grzegorz Zengota przyznał, że niektórzy zawodnicy rywalizujący w najwyższej lidze mieli prawo czuć się nieco mniej komfortowo w Krośnie niż na obiektach ekstraligowych. Trzydziestotrzylatek zauważył jednak, że profesjonaliści potrafią odnaleźć się wszędzie, niezależnie od panujących warunków.
- Na pewno występując na co dzień w eWinner 1. Lidze znajomość ekstraligowych torów jest gorsza i odwrotnie. Ale czy to jest jakaś wielka przeszkoda? Chyba nie. Zawodnicy klasy Bartka, Maćka, czy Dominika pojadą dobrze wszędzie, co w Krośnie było widać. Jest pięć wyścigów na dostrojenie sprzętu, co im się udało na finał. Jeżeli chodzi o moje odczucia, tor w Krośnie różnił się od tego, który zastałem w lidze. Było bardzo twardo, utworzyła się raptem jedna ścieżka, niemniej dało się tutaj fajnie ścigać. Teraz czas na ostatnią rundę w Rzeszowie. Czy to dobrze, że IMP składa się z trzech turniejów? Dla mnie pewnie najlepiej byłoby, żeby liczył się tylko jeden, ten krośnieński (śmiech). Fakty są takie, że udało mi się zamazać gorszy występ z Grudziądza i skupiam się na trzeciej, ostatniej odsłonie, do której przygotuję się najlepiej jak potrafię - mówił nasz rozmówca.
Będzie już tylko lepiej?
Grzegorz Zengota wyraził nadzieję, że jego dalsze występy będą wyglądały tylko tak, jak ten w Krośnie. Żużlowiec zdradził również, kiedy ostatnio miał okazję ścigać się w Rzeszowie.
- Czy to była moja najlepsza możliwa odsłona? Trudno powiedzieć. Była na pewno bardzo dobra. Jeździłem ostro, oczywiście zgodnie z przepisami. Liczę, że zawsze to tak będzie wyglądało. Potrzebuję stabilizacji, chciałbym podtrzymać taki poziom. Jak mówiłem, zrobię wszystko, aby pokazać się z takiej samej strony w Rzeszowie. Ostatnio jeździłem tam chwilę po kontuzji, dzięki uprzejmości Janusza Stachyry i miejscowego klubu. Pozwolili mi pojeździć, a jeśli się nie mylę, to było dwa lata temu. Trening to oczywiście co innego, ale powalczę - zapewnił Zengota.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- To przeszkodziło Zmarzlikowi w zwycięstwie? "Musiałem dokonać wyboru"
- Kontuzja wymusiła zmianę celów