W sobotę na torze w Glasgow zorganizowano tegoroczny Grand Prix Challenge, czyli turniej, który był eliminacją do Indywidualnych Mistrzostw Świata. Długo będzie mówić się o sensacyjnym triumfatorze, którym został Kim Nilsson, ale i o warunkach, jakie zawodnicy zastali w Szkocji.
Już podczas sesji treningowej upadł Oliver Berntzon, któremu na skutek zapoznania się z torem wypadł bark. Podczas samych zawodów ucierpieli z kolei: Vaclav Milik (więcej na ten temat TUTAJ), Chris Holder (więcej o jego stanie zdrowia TUTAJ) oraz Anders Thomsen.
Dla tego ostatniego upadek zakończył się złamaniem nogi. - Widziałem ten upadek i nie był to straszny wypadek. Nie powinien się skończyć takimi konsekwencjami. Byłem zszokowany, kiedy ktoś mi powiedział, abym kopnął sobie w tą dmuchaną bandę - powiedział Szymon Woźniak w rozmowie z Anitą Mazur na antenie Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO Prezes Stali Gorzów: Nadejdzie druga fala transferów
Zawodnicy ścigający się w lewo widzieli wiele różnych rozwiązań w kwestii band. Jeszcze kilkanaście lat temu były to głównie drewniane elementy, ale w niektórych krajach można spotkać zabezpieczenia np. ze słomy albo butelek. A co było z bandą w Glasgow?
- Było w niej w zasadzie wszystko poza powietrzem, dmuchane bandy bez dmuchaw, a zawartość tych band pozostanie tylko tajemnicą tych osób, które go odbierały ten tor. Mogę zagwarantować, że powietrza tam nie było. Twardością były porównywane do worka bokserskiego i myślę, że to dlatego Anders złamał nogę - dodał żużlowiec.
Bydgoszczanin grzmiał, że od Polaków oczekuje się wyśmienitych warunków, gdzie wszystko musi być zapięte na ostatni guzik, tymczasem w innych częściach Europy nie potrafi się podczas tak ważnych zawodów zadbać o podstawową kwestię bezpieczeństwa, jak pneumatyczna banda.
Czytaj także:
Pawlicki powinien zejść ligę niżej? Były zawodnik GKM-u nie ma wątpliwości!
Zabił ich hejt. Nikt nie wiedział, co siedziało w ich głowach