Bardzo szybko zobaczyliśmy Piotra Protasiewicza w poniedziałkowym meczu w Krośnie, bowiem legenda zielonogórskiego Stelmet Falubazu wyjechała na tor już w pierwszej gonitwie.
Żużlowcy, którzy brali udział w tym wyścigu zapewnili świetne widowisko na otwarcie, a to za sprawą Rohana Tungate'a, który rzucił się w pogoń za Vaclavem Milikiem.
To, co wyprawiał Australijczyk jego klubowy partner widział początkowo jadąc na trzecim miejscu, ale na pierwszym wirażu drugiego okrążenia Protasiewicza z łatwością wyprzedził Mateusz Szczepaniak.
ZOBACZ WIDEO Będą zmiany na Motoarenie? Termiński o pracach torowych
Doświadczony zawodnik nie zdobył ostatecznie punktów i dosyć niespodziewanie więcej na tor w Krośnie już nie wyjechał. - To była wspólna decyzja, bo w takim meczu nie ma czasu na rozjeżdżanie się. Nie czułem się dobrze na tym torze, więc została podjęta decyzja, aby trzymać ten kontakt. A czekać zbyt długo z zawodnikiem spod ósemki też nie chcieliśmy. Później była przewaga już taka, że poszły taktyczne - przyznał w rozmowie z Kingą Sylwestrzak na antenie Canal+ Sport5.
Jako pierwszy Protasiewicza zastąpił Mateusz Tonder, ale i on zameldował się na mecie na ostatniej pozycji. Później w ruch poszły wspomniane rezerwy taktyczne, a zarówno Rohan Tungate, jak i Max Fricke swoje wyścigi wygrali. - Jechali ci, co czuli się lepiej i nie ma co szukać drugiego dna - dodał.
Stelmet Falubaz Zielona Góra na własnym torze będzie musiał odrobić dziesięciopunktową stratę. Protasiewicz przyznał, że na Podkarpaciu zabrakło punktów zarówno jego, jak i młodzieżowców. Maksym Borowiak i Antoni Mencel uzyskali ledwie jedno "oczko", które z urzędu przysługiwało im za wyścig młodzieżowy. W nim trzeci był Borowiak.
Czytaj także:
ROW Rybnik straci zdolnego wychowanka?
Kobieta wywalczyła srebrny medal mistrzostw kraju