[tag=860]
Moje Bermudy Stal[/tag] pokonała w niedzielę Motor Lublin 51:39 i ma duże szanse na wywalczenie mistrzowskiego tytułu. Gorzowianie piszą niesamowitą historię, bo kiedy przystępowali osłabieni do fazy play-off, wielu ekspertów wróżyło im szybki koniec sezonu. Tymczasem drużyna Stanisława Chomskiego pokazała wielki charakter i dojechała do finału, w którym jest na najlepszej drodze do pokonania dominatora z rundy zasadniczej. - Wygrana Stali nie jest dla mnie zaskoczeniem, ale przewaga 12 punktów już nieco tak - mówi nam Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Torunia i Zielonej Góry.
- Postawą drużyny zdziwiony jednak nie jestem, bo dobrze rozumiem, czym oni przewyższają w tej chwili wszystkie inne zespoły w PGE Ekstralidze. Chodzi o mental. Tam jest obecnie prawdziwa drużyna, a po przeciwnej stronie są ludzie, z których spora część pójdzie za moment w swoim kierunku - dodaje.
Frątczak uważa, że dość niespodziewanie dla Stali paliwem stało się odejście Bartosza Zmarzlika do Motoru Lublin, do którego dojdzie po zakończeniu sezonu 2022. - To tylko pokazuje, że apele w sprawie jak najszybszego określenia przyszłości Bartosza Zmarzlika miały sens. Dzięki temu, że zostało zrobione to tak szybko, to Bartek mógł przejść z tym do porządku dziennego. Wszyscy zdążyli się z tym pogodzić i uspokoić, a mam też wrażenie, że reszta drużyny zaczęła traktować to w kategoriach słynnego "The Last Dance" z udziałem Chicago Bulls. Bardzo dobrze widać, że oni chcą to zrobić w tym składzie po raz ostatni, bo nie wiadomo, czy kiedykolwiek znajdą się jeszcze w takim gronie - przekonuje.
ZOBACZ WIDEO Co dalej ze Świdnickim? "Do końca sezonu nie podajemy tej informacji"
- Żadna inna drużyna nie ma tego, co Stal. Tam jest wielkie pragnienie, by ta historia skończyła się złotem. Jeśli to zrobią, to pewnie będzie się mówić o tym latami. Myślę, że to ich napędza. To oznacza, że odejście Bartosza Zmarzlika jest dla gorzowian bolesne, ale w kontekście tego konkretnego sezonu stanowi paliwo. Nie ukrywam, że obecnie świetnie mi się Stal ogląda. To czysta przyjemność. Bardzo doceniam to, co oni w tej chwili robią - dodaje.
Frątczak nie przekreśla jednak definitywnie szans Motoru. Uważa, że dla lublinian ratunkiem jest dłuższa przerwa pomiędzy pierwszym a drugim spotkaniem finałowym.
- Dla Motoru błogosławieństwem jest fakt, że nie jedziemy tydzień po tygodniu, bo byłoby już po herbacie. W sporcie trzeba mieć trochę szczęścia. Często bywa też tak, że nieszczęście jednych bywa szczęściem drugich. Motor został doświadczony urazem Mikkela Michelsena. Jemu przerwa dobrze zrobi, a jest niezwykle istotny w kontekście odrabiania strat - podsumowuje nasz ekspert.
Zobacz także:
Motor posypał się po transferach?
Będzie inwestycja w łódzki stadion?