Żużel. Od trzech miesięcy walczy z bólem. Lekarze pozwolili mu na starty z pękniętymi kośćmi

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej

Janusz Kołodziej ma ogromne szanse na tytuł mistrza Europy i awans do cyklu Grand Prix. Spektakularnego sukcesu może dokonać, mimo iż od trzech miesięcy walczy z dużym bólem. Zawodnik zdecydował się kontynuować sezon z dwoma poważnymi kontuzjami.

Choć zawodnik długo ukrywał to przed światem, to wciąż bardzo mocno odczuwa skutki dwóch wypadków, do których doszło w czerwcu i lipcu.

Żużlowiec długo ukrywał to przed światem, ale w efekcie pierwszego z nich pęknięciu uległy dwie kości śródstopia. Sam upadek podczas meczu Fogo Unia Leszno - For Nature Solutions Apator Toruń wyglądał niewinnie, ale problem okazało się to, że ważący blisko 80 kilogramów motocykl, spadł na stopę zawodnika i mocno pokiereszował kości. Podobnego urazu niedawno doznał choćby Mikkel Michelsen i z tego powodu zdecydował się wycofać z najbliższego GP Szwecji w Malilli.

- Stopa podczas jazdy na żużlu jest dość dobrze zabezpieczona i nie ma ryzyka pogłębienia urazu. Lekarze nie mieli żadnych przeciwskazań, a zgodę na starty uzależnili tylko od tego, czy Janusz Kołodziej zdoła sobie poradzić z bólem. Początkowo ból faktycznie był gigantyczny, ale ostatecznie Janusz zacisnął zęby i pomagał swojej drużynie. Problem wydaje się już rozwiązany, choć do dziś odczuwa on delikatne dolegliwości z tym związane. Uznaliśmy jednak, że minęło na tyle dużo czasu, że kości miały czas na całkowity zrost - mówi menedżer zawodnika, Krzysztof Cegielski.

ZOBACZ WIDEO Co dalej ze Świdnickim? "Do końca sezonu nie podajemy tej informacji"

Obecnie znacznie większym problemem jest ból barku, który pojawił się po jednym z niedawnych wypadków i od tego czasu dość mocno przeszkadza mu w komfortowej jeździe. Na korzyść Kołodzieja działa jednak to, że po opadnięciu Unii Leszno z rywalizacji w play-off PGE Ekstraligi, zawody są już znacznie rzadziej, a przez to zawodnik ma czas na regenerację i odpowiednie przygotowanie się do każdego startu.

- Przez ostatnie trzy miesiące Janusz jeździ z bólem i nawet jeśli tego nie pokazuje na zewnątrz, to cały czas ma z tym duży problem. Jest jednak na tyle ambitnym zawodnikiem, że chciał powalczyć o tytuł indywidualnego mistrza Polski oraz mistrza Europy. Niemożliwe też było to, by zostawił on w potrzebie Unię Leszno. Obecnie sezon zbliża się do końca, a do pełni szczęścia został już tylko dobry wynik w turnieju ME w Pardubicach. Jeśli uda się go wygrać, to Janusz na pewno podejmie jeszcze jedną próbę powalczenia z rywalami w Grand Prix. Rezygnacja z jazdy w GP nie jest nawet brana pod uwagę, więc wszystko zależy już tylko od tego, czy uda się wywalczyć awans. Janusz podchodzi jednak do tego bez zbędnego napięcia ale oczywiście z pełnym zaangażowaniem i swoją ogromną ambicją - dodaje Cegielski.

Czytaj więcej:
Michelsen rezygnuje ze startu
Motor Lublin złamał regulamin

Źródło artykułu: