Żużel. PSŻ jest blisko, ale wydarzyć może się jeszcze wszystko. "Nie otwierałabym szampana zbyt wcześnie"

WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: żużlowcy PSŻ-u Poznań
WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: żużlowcy PSŻ-u Poznań

PSŻ Poznań wysoko pokonał na swoim torze Kolejarza Opole i jest na dobrej drodze do awansu do pierwszej ligi. Marta Półtorak jednak przestrzega przed zbyt wczesnym świętowaniem. Mówi także, co zrobiłaby po ewentualnym wygraniu drugiej ligi.

Wielu osobom wydawało się, że finał pomiędzy SpecHouse PSŻ-em Poznań i OK Bedmet Kolejarzem Opole będzie wyrównany. Tak się może jeszcze stać w rewanżu, jednakże w pierwszym spotkaniu na Golęcinie to gospodarze od początku zdominowali rywala i mieli szansę wygrać jeszcze wyżej. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 53:37.

- Przewaga jest dość imponująca, natomiast to nie jest tak, że już wszystko jest jasne. Sport ma to do siebie, że jest nieprzewidywalny i wszystko może się wydarzyć. Na pewno nie otwierałabym szampana zbyt wcześnie. Chociaż oczywiście to drużyna z Poznania jest w tym momencie faworytem, ale dopóki nie odjadą rewanżu, nie można powiedzieć, że mają już awans w kieszeni - mówi nam Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów.

- Różne rzeczy się zdarzają, ktoś może złapać kontuzję, wjechać w taśmę, zanotować defekt i losy spotkania mogą być zupełnie inne - kontynuuje i przypomina jednocześnie pewne zdarzenie z przeszłości. - Kiedyś Rzeszów jeździł z Lublinem i wydawało się, że wszystko jest jasne. Pamiętam, jak Janusz Stachyra powiedział, że to jest jak zjedzenie zupy. Okazało się niestety, że tak nie było.

ZOBACZ WIDEO Zmiana potrzebna jest od zaraz? Znany dziennikarz o regulaminie: Jak się chce to można

Bliżej awansu są jednak poznaniacy i już słychać, że rozglądają się za ewentualnymi transferami, dzięki którym mogliby wzmocnić swój zespół i walczyć w eWinner 1. Lidze. Była prezes Stali zwraca uwagę, że wiele może zależeć też od tego, w jaki sposób obecni żużlowcy porozumieli się z klubem. Mimo wszystko zaznacza, że awans kieruje do tego, aby poszukać czegoś nowego, odświeżyć kadrę i na nowo ją zmobilizować.

- Nie wiem, jak do tego podeszli włodarze klubu, jak rozmawiali z zawodnikami, bo to też kwestia w jakiś sposób zachęcenia do tego, żeby oni ten awans uzyskali. Jest taka brutalna prawda, że jeśli mieliby stracić pracę, to pewnie takie przysłowiowe gryzienie toru nie wchodziłoby w grę. Nie zawsze to, co jest na papierze, okazuje się potem super lub złe - podkreśla.

- Moim zdaniem pomiędzy tymi szczeblami rozgrywkowymi nie ma aż takiej przepaści, żeby zwycięzca z drugiej ligi, nie mógł się utrzymać w pierwszej. Na pewno istotna jest stabilizacja finansowa i to, żeby zawodnicy jeździli ze spokojną głową i mieli dobry sprzęt. W żużlu liczą się umiejętności i doświadczenie, natomiast niestety bez odpowiedniego sprzętu, inwestowania i przygotowania nawet najlepszy sobie nie poradzi - dodaje. 

Gdyby Półtorak była na miejscu władz klubu z Poznania, to przede wszystkim zapewniłaby bezpieczeństwo finansowe i zaplecze sprzętowe dobrej jakości, po to, aby żużlowcy mieli czystą głowę. Zostawiłaby także większość zawodników i dokonała tylko niewielkiej przebudowy. Wtedy byłby to być może zespół, który nie walczyłby od razu o to, aby być w czubie tabeli, ale spokojnie mógłby z innymi rywalizować. 

- O dokładne plany, pewnie trzeba by było zapytać włodarzy. Jednak osobiście postawiłabym na stworzenie dobrych warunków, rozwój tych, którzy są i ewentualnie, jeśli udałoby się jeszcze kogoś pozyskać, to zrobiłabym jakieś kosmetyczne zmiany i do tego dołożyła, być może jednego lidera - zakończyła była prezes rzeszowskiej Stali.

Czytaj także:
Trzech Rosjan jednak nie dostanie zgody na występy w Polsce?!
Po bandzie: Mistrz ze snu, marzyciel i seryjny morderca [FELIETON]

Źródło artykułu: