O sile Motoru Lublin w tym sezonie stanowi duet tarnowsko-rzeszowski, czyli Mateusz Cierniak i Wiktor Lampart. Ten drugi jednak kończy wiek juniora i kimś będzie trzeba lukę po nim załatać.
Na Lubelszczyźnie wierzyli, że może uda im się to zrobić wychowankiem, a pomóc miała U-24 Ekstraliga. Jednak nikt z czwórki: Wiktor Firmuga, Jan Młynarski, Jan Rachubik, Maksymilian Śledź nie osiągnął wyników, które choćby w jakimś stopniu przybliżyłyby ich do ligowego ścigania w PGE Ekstralidze.
Nic dziwnego, że w Lublinie czekają na kolejnych wychowanków. A ci szkolą się pod okiem byłego Drużynowego Mistrza Polski, Roberta Juchy. Ten nie ukrywa, że kiedyś zainteresowanie szkółkami było znacznie większe, niż obecnie.
ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale
- Wydaje mi się, że spowodowane to było faktem, że nie było tylu rozrywek dla dzieci, co mamy teraz. Ale jeśli chodzi o mini żużel, który nabiera popularności, to zauważyłem, że wiele dzieciaków się do niego garnie - przyznał w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl.
W przeszłości składy drużyn opierały się na wychowankach, którzy przyciągali na trybuny rzeszę kibiców. Dziś przychodzi się na mocne nazwiska, które niekoniecznie są związane z danym ośrodkiem.
- Kiedy cofniemy się do czasów świetności Motoru, czyli okresu, kiedy startował Hans Nielsen, Leigh Adams, Dariusz Stenka, Marek Kępa, Jerzy Mordel, Dariusz Śledź i moja skromna osoba, to wydaje mi się, że były wtedy pełne trybuny i teraz powoli wracamy do tego. Też jest stadion wypełniony do ostatniego miejsca i to jest fajne - dodał.
Czytaj także:
W żużlu mu się nie wiedzie, ale za to został mistrzem Polski w innej dyscyplinie
Na brak ofert nie narzeka. Jest gotów do rozmów z Mrozkiem