Przez dekady Piotr Protasiewicz był jednym z najbardziej znanych polskich żużlowców. Dla Zielonej Góry jest on kimś takim, jak Artur Boruc dla Legii Warszawa czy Paweł Brożek dla Wisły Kraków. Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że Protasiewicz jest osobą, której śmiało można postawić pomnik. Przemawiają za tym nie tylko jego wyniki i osiągnięcia sportowe, ale także status, jaki ma u kibiców zarówno w Zielonej Górze, jak i całej Polsce.
W trakcie swojej bogatej w sukcesy kariery, Protasiewicz zmagał się jednak z wieloma urazami, o których nie chciał opowiadać publicznie. W styczniu bieżącego roku w rozmowie z naszym portalem wyznał, że dwukrotnie doznał złamania kręgosłupa. Jak sam mówił, nie był z tych zawodników, którzy "płaczą i w kółko mówią, jak było im ciężko".
W pewnym momencie niewiele jednak brakowało, a po kontuzji odniesionej w 1994 roku nie wróciłby już na tor. Było to pokłosiem dwóch bardzo groźnych upadków, które nastąpiły po sobie w krótkim czasie. Pojawiło się spore ryzyko, że zostanie zmuszony zakończyć karierę. Dzięki odrobinie szczęścia, pomocy ze stronu klubu, ale też swojemu samozaparciu najpierw doszedł do pełnej sprawności, a następnie ponownie cieszył kibiców swoją jazdą.
Fenomenalny zawodnik i człowiek
W macierzystej drużynie spędził dwadzieścia sezonów. Jednym z prezesów zielonogórskiego klubu, który miał przyjemność współpracować z Piotrem Protasiewiczem, jest Robert Dowhan. Obecnie senator RP w samym superlatywach opowiada o 47-latku, który miał ogromny wpływ nie tylko na wyniki zespołu, ale też na atmosferę.
ZOBACZ WIDEO Afera biletowa przed finałem. Prezes tłumaczy się ze sprzedaży i podaje konkretne liczby!
- Gdyby wszyscy byli tacy, jak Piotr Protasiewicz, to ten sport byłby bardziej przyjemny i przewidywalny. Kiedy Piotrek przyszedł do Zielonej Góry po 3-4 latach rozmów z mojej strony, to zmienił się cały Falubaz. Od momentu pojawienia się Piotrka drużyna jakby wróciła do dawnych tradycji, do korzeni. Pojawiali się też inni wychowankowie. Klub wrócił do swoich lat świetlności. Zaczęliśmy podbijać ligę, znacznie poprawiła się frekwencja. W końcu zdobyliśmy wyczekiwane medale. Zielona Góra czekała 18 lat na kolejny złoty medal - mówi nam Robert Dowhan.
Były prezes nie ma wątpliwości, że sport żużlowy traci wielkiego zawodnika. - Piotr Protasiewicz to ikona zielonogórskiego speedwaya. Takich ikon mamy przecież kilka. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić Zieloną Górę bez m.in. Andrzeja Huszczy, Wiesława Pawlaka, Macieja Jaworka czy Jarosława Szymkowiaka. Piotrek do tego grona również się zalicza - dodaje.
Jedno marzenie nie zostało spełnione
Kariera Piotra Protasiewicza bogata była w medale, również w te złote. W wielu wywiadach sam zawodnik podkreślał jednak, że jego marzeniem jest to, by stanąć na podium pojedynczego turnieju Grand Prix. Mimo wielu prób tego celu zrealizować się nie udało. Nie umniejsza to jednak jego osiągnięciom, bo tych było ogrom.
- Piotrek przez lata był świetnym zawodnikiem - mówi nam Marek Cieślak. - Szanuję go jako zawodnika, ale jeszcze bardziej jako człowieka. Bardzo poukładany człowiek, który dba o wszystko. Oczywiście czegoś mu czasami brakowało, żeby postawić kropkę nad i. W Grand Prix czy Drużynowych Pucharach Świata nieraz jechał dobrze, ale czasami wychodziło to różnie. Jak się jednak spojrzy na jego karierę, to daj Boże, żeby inni też tyle osiągnęli - kontynuuje były trener Piotra Protasiewicza.
Umiejętności zawodnika pozwalały myśleć o tym, by zrobił wielką karierę na arenie międzynarodowej, choćby w Indywidualnych Mistrzostwach Świata. Przez lata jednak mu to nie wychodziło. Po swoich 46. urodzinach nadal nie porzucił marzeń o jeździe z najlepszymi żużlowcami świata i mówił o tym otwarcie. Zawsze jednak czegoś brakowało.
- To jest trudny temat. Każdy mógłby osiągnąć więcej, nie tylko Piotrek. W sporcie trudno coś przewidzieć. Piotrek starał się, zawsze był w czołówce. Nie zawsze te wyniki przekładały się na umiejętności i na to, co reprezentował sobą. I tak osiągnął bardzo dużo. Życzyłbym każdemu młodemu zawodnikowi, który zaczyna swoją przygodę ze speedwayem, żeby zdobył choć w części to, co osiągnął Piotr Protasiewicz. Najlepiej oceniać to przez pryzmat, ilu zawodników zdało licencję w Zielonej Górze, a ilu z nich osiągnęło cokolwiek w sporcie - dodaje Dowhan.
Wybrał Falubaz kosztem walki o mistrzostwo świata
W roku 2012 regulamin w polskiej lidze zabraniał posiadania w składzie więcej niż jednego zawodnika z Grand Prix w składzie drużyny. Po tym, jak w sierpniu 2011 Piotr Protasiewicz wywalczył upragniony awans do mistrzostw świata, stanął przed trudnym wyborem. Falubaz miał już bowiem w swoich szeregach będącego w świetnej formie Andreasa Jonssona, który był uczestnikiem GP.
Protasiewicz musiał zatem wybierać: odejście z Falubazu i jazdę w Grand Prix lub rezygnacja z walki o mistrzostwo świata i dalsze starty dla macierzystego klubu. Wybrał to drugie, czym zaskarbił sobie serca wielu zielonogórskich fanów. Ówczesny prezes Robert Dowhan podkreśla, że na taki gest stać tylko największych sportowców.
- Nigdy mu tego nie zapomnę. Zawodnicy chcą walczyć o tytuł mistrza świata. Starają się o awans, a potem przepis stawia pod ścianą kluby, które mają ważne kontrakty. Wtedy pojawił się problem. Piotrek stanął jednak na wysokości zadania. Mógł się ścigać w Grand Prix z najlepszymi, mógł walczyć o mistrzostwo świata, a on zrezygnował z tego dla Falubazu. Jest to niecodzienne zachowanie, bo myślę, że jeśli dzisiaj spytalibyśmy się czołowych zawodników, to wątpię, że postąpiliby tak samo - mówi Dowhan.
Zadbał o swoją przyszłość
Jeszcze w trakcie trwania żużlowej kariery Protasiewicz myślał o zapewnieniu sobie i swojej rodzinie godnej przyszłości. Piotr, razem ze swoją żoną Katarzyną, prowadzą ośrodek wypoczynkowy Białe Brenno nad Jeziorem Białym. Ponadto zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra ma jeszcze kilka innych nieruchomości.
- Piotrek wraz ze swoją żoną i dziećmi są poukładaną rodziną. Rodziną, która zawsze kierowała się tym, żeby z jednej strony uczciwie zarabiać na życie, zdobywać tytuły i medale, a z drugiej strony myślała o przyszłości, odkładając ciężko zarobione pieniądze i inwestując w różne nieruchomości. Trzeba pamiętać, że to nie stało się z dnia na dzień. W dzisiejszych czasach większość ludzi patrzy na drugą osobę i mówi, że ten ma lepszy samochód, tamten kupił mieszkanie, a jeszcze inny ma coś innego. Nikt nie widzi, że ktoś mógł pracować na to 30-40 lat. Na wszystko też pracuje rodzina. Piotrek zarabiał pieniądze, ale jego żona umiała powiększać majątek - podkreśla Robert Dowhan.
- Dzisiaj wydaje się, że Piotrek jest spełniony, jeśli chodzi o sport. Wiem, że sobie dobrze radzi na innych rynkach. To jest wzór do naśladowania. Dużo zawodników zarabia niezłe pieniądze, nie tylko w żużlu, ale też w innych dyscyplinach, a pierwsze, co się u nich pojawia, to nowe samochody i inne rzeczy, na które jeszcze przyjdzie czas - dodaje senator RP.
Egoista skupiony tylko na sobie
Marek Cieślak z Piotrem Protasiewiczem współpracował nie tylko w Falubazie, ale także w reprezentacji Polski. Utytułowany trener mówi, że wychowanek klubu z Zielonej Góry był raczej człowiekiem skupionym głównie na sobie, jednak gdy był potrzebny drużynie, nie miał problemów z tym, by dzielić się swoim doświadczeniem. Tak było choćby w bieżącym sezonie, gdy 47-latek doznał kontuzji i nie mógł startować w lidze, ale pojawiał się na meczach i doradzał kolegom w parku maszyn.
- Zawsze mi się z nim dobrze współpracowało, choć musiałem brać poprawkę, że z niego wychodził taki egoizm. Piotrek dbał o to, żeby jemu było dobrze. Z drugiej strony to jest cecha mistrzów, którzy chcą zdobywać jak najwięcej. To muszą być ludzie, którzy w pewnym sensie są egoistami. Nigdy nie odbierałem tego jako coś złego. Niekiedy w zespole człowiek myśli, żeby ci najlepsi byli otwarci dla drużyny. Teraz jednak jak Piotrek mniej jeździł, to i tak pomagał drużynie i to było ważne dla Falubazu - zauważa Cieślak.
- Uważam, że tacy ludzie powinni zostać przy żużlu. Jego wiedza i doświadczenie jest na tyle cenne, że szkoda, jakby to wszystko poszło w niepamięć. Trzeba mu tylko znaleźć odpowiednie miejsce. Na pewno on sam powinien się określić, co by go interesowało - dodaje obecny ekspert stacji Canal+, a wtóruje mu Dowhan, który jest przekonany, że Protasiewicz nie odwróci się od żużla. - Piotrek zostanie przy sporcie. Co będzie robił, to myślę, że powie za jakiś czas. Wiem, że ze sportem się nie rozstaje i będziemy go widywać w całkiem innej roli niż w tej chwili - mówi.
Rywalizacja z Tomaszem Gollobem
Przez wiele lat trwała zacięta rywalizacja między Piotrem Protasiewiczem a Tomaszem Gollobem. Obaj mieli ciężkie charaktery, na torze często między nimi iskrzyło, dochodziło do niebezpiecznych sytuacji. Pojawiały się nawet opinie, że nie przepadali za sobą. Punktem zwrotnym w relacjach obu panów był wypadek Golloba na motocrossie, który przykuł go do wózka inwalidzkiego.
Niedługo po tym zdarzeniu Protasiewicz odwiedził Golloba w szpitalu. Nie obyło się bez ogromnych emocji i łez. Wypadek indywidualnego mistrza świata z sezonu 2010 zbiegł się w czasie z obniżką formy wychowanka Falubazu. Kibice spekulowali nawet, że miało to wpływ na dyspozycję ich ulubieńca.
- Wszyscy tak sądzili, ale z wypowiedzi Piotrka wynikało, że tak nie było. Piotrek był na tyle doświadczonym zawodnikiem, że wiedział, iż taki wypadek może się zdarzyć wszędzie. Myślę, że ta sytuacja nie wpłynęła na Piotrka - kontynuuje Marek Cieślak, który w roku 2017 był trenerem Falubazu.
Pożegnanie legendy
W maju tego roku Piotr Protasiewicz przekazał, że po sezonie 2022 jego jakże piękna przygoda z czynnym uprawianiem sportu żużlowego dobiegnie końca. Los chciał, że pożegnanie nastąpi przy okazji spotkania o ogromną stawkę, jakim jest finał eWinner 1. Ligi. Do tego dochodzi chęć pokazania się w ostatnim meczu w karierze, co potęguję napięcie.
- Ja bym to rozegrał chyba inaczej. Życzę mu jak najlepszego występu, ale on sam nałożył na siebie podwójną presję. Uważam, że dopiero po meczu powinno się powiedzieć, że to był ostatni mecz w karierze. To jest dodatkowe obciążenie psychiczne. Wiem, że to będzie pożegnanie z pompą. Ten mecz sam w sobie jest stresujący, bo chodzi o awans do PGE Ekstraligi. Na pewno nie będzie to dla Piotrka łatwe - podsumował Marek Cieślak.
Spotkanie Stelmet Falubaz Zielona Góra - Cellfast Wilki Krosno rozpocznie się o godzinie 15:00.
Zobacz także:
Legenda Falubazu gratuluje Zmarzlikowi, ale żałuje jednego
Fundacja K2 Zaborowscy chce pomóc młodym żużlowcom