Czy piękna historia napisana w tym sezonie przez Moje Bermudy Stal będzie miała dla jej fanów zakończenie najlepsze z możliwych? Być może, ale istnieje takie samo prawdopodobieństwo, że w Gorzowie obejdą się smakiem. Na czele z Bartoszem Zmarzlikiem, który jednak zrobi wszystko, żeby godnie pożegnać się z kibicami i sprezentować im złoty medal DMP na 75-lecie klubu.
Historia zatoczy koło?
Na drodze Stalowców stanie jednak piekielnie silny lubelski Motor, w przekroju całego sezonu chyba najsolidniejszy zespół najwyższej klasy rozgrywkowej. W dodatku zdeterminowany jak nigdy wcześniej, z powracającym po kontuzji Mikkelem Michelsenem i przy pełnych trybunach. Ale ile te atuty wnoszą do rywalizacji? Zdaniem wielu ekspertów, jednak nie za dużo. W ocenie Ryszarda Dołomisiewicza, dawnego lidera bydgoskich Gryfów, obie drużyny mają zupełnie inne argumenty, pozwalające myśleć o złotych medalach.
- Losy rywalizacji o najważniejsze ligowe trofeum ważą się nieustannie. Powiem szczerze, że jestem nieco rozdarty. Każda drużyna bazuje na czymś innym. Na przykład myślę, że mentalnie do tego spotkania lepiej podchodzą zawodnicy Motoru. Działają w skupieniu, od początku idzie im świetnie, a jednak nie popadają w euforię i idą krok po kroku do przodu. Kończy się mecz, reset głowy i zaczynają przygotowania do następnego. Ani razu nie słyszałem, żeby mówili, że coś muszą, a takie nieoczywiste rzeczy poza torowe nierzadko są w tym sporcie decydujące. Tak działają zwycięzcy - powiedział Dołomisiewicz.
ZOBACZ WIDEO Michelsen szczerze o swojej kontuzji. Wskazał moment, który wykluczył go z rywalizacji w finale
- Z kolei żużlowcy Stali są bardzo pewni siebie i przekonani o swoich możliwościach. Być może na papierze nazwiska jeżdżące w tym klubie są bardziej renomowane, ale to na pewno nie pomaga, a raczej trochę przeszkadza. W Lublinie wszystko jest budowane stopniowo, zespół na przestrzeni lat świetnie funkcjonuje. Najpierw awans z drugiej ligi do pierwszej, a po roku kolejny, do PGE Ekstraligi. W dodatku historia zatoczyła trochę koło. Wówczas gdy Motor bił się o awans, przegrał pierwszy mecz wysoko. Wtedy dochodziły do mnie głosy nie wskazujące na odrobienie strat, a raczej takie, czy w ogóle jest sens iść na zawody i oglądać kolejną porażkę. Wyniki tamtego meczu już znamy. Myślę, że historia lubi się powtarzać i w niedzielę może być podobnie - dodał.
Stal to nie są chłopcy do bicia
Ryszard Dołomisiewicz zapewnił również, że absolutnie nie ma zamiaru dyskredytować żużlowców Stali. Wręcz przeciwnie, były zawodnik Polonii docenia jej osiągnięcia i wypowiada się o nich z dużym uznaniem.
- Ta przewaga daje komfort psychiczny, być może złudne poczucie bezpieczeństwa, ale nie można zapominać, skąd się to wzięło. Drużyna udowodniła, że potrafi się skonsolidować. Gorzowianie mają wielkie atuty, z nieomylnym Bartoszem Zmarzlikiem na czele, i świetne przygotowanie taktyczne. Szanse w tym meczu rozkładają się typowo 50/50. Za Stalą przemawiają jeszcze możliwe rezerwy taktyczne, jednakże trzeba mieć na uwadze, że takowe nie w każdym wyścigu da się zastosować. Gdy będą biegi ze świetnymi juniorami Motoru, to na wyjeździe trudno będzie zaatakować taktykiem. Oba zespoły mają swoje silne strony. Pytanie, która drużyna je lepiej wykorzysta? A może zadecyduje szczęście? Też nie będę zdziwiony - podsumował Dołomisiewicz.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Czy wyrehabilitowany Michelsen odmieni losy dwumeczu? Czas wyłonić mistrza Polski!
- Abramczyk Polonia będzie faworytem do awansu? "Drużynę gwiazd nie zawsze jest łatwo ustawić"