Wiele osób po pierwszym pojedynku na Stadionie im. Edwarda Jancarza w Gorzowie Wlkp. w którym gospodarze zwyciężyli 51:39, skazywało Motor Lublin na porażkę w dwumeczu i przyznawało Moje Bermudy Stali Gorzów złoto w PGE Ekstralidze. Tak się jednak nie stało i to lublinianie, po zwycięstwie 53:37 na swoim torze, stanęli na najwyższym stopniu podium.
Jacek Ziółkowski po spotkaniu potwierdził, że niektórym mogło się wydawać, że jest już po wszystkim, ale jego drużyna przygotowywała się do rewanżu, aby udowodnić, że odrobienie strat jest możliwe. Menadżer Koziołków jest zadowolony z tego, że miał rację, gdy mówił, że jeszcze nie wszystko jest jasne i do końca zostało 15 biegów. Dumny jest także z postawy swoich zawodników w trakcie zawodów.
- Nasza drużyna pojechała niesamowicie ambitnie. Trzeba było być w parku maszyn, żeby widzieć, jak bardzo chłopcom zależało, jak jeden drugiego motywował i pomagał. Każdy dołożył swoją cegiełkę do tego sukcesu. Mimo że początek spotkania nie był wymarzony, to ani przez chwilę nie straciliśmy nadziei - powiedział w rozmowie z dziennikwschodni.pl.
ZOBACZ Historyczny sezon Zmarzlika. Prezes klubu wskazał kluczowy aspekt formy mistrza
Ziółkowski odniósł się także do 14. wyścigu i tego, że doskonale wiedział, że będzie w nim musiała pojechać para Woźniak-Hansen i to właśnie ta gonitwa o wszystkim zadecyduje. Nie ukrywa również ogromnej radości po tak dużym sukcesie. Dodaje, że to przecież czwarte mistrzostwo Motoru w tym roku, ponieważ zwyciężyli jeszcze w MPPK, MMPPK oraz DMPJ i cieszy się, że w niedzielę dopełniono tak świetny sezon.
Menadżer zespołu w województwa lubelskiego wypowiedział się także na temat defektu motocykla Martina Vaculika w biegu 10, spowodowany zerwanym łańcuchem. Według różnych głosów to właśnie te kłopoty odebrały Stali złoto. Inni za to w swoich słowach nie idą aż tak daleko, ale uważają, że na pewno był to kluczowy moment.
- A ja mógłbym powiedzieć, że była nim próba toru przed pierwszym półfinałem w Toruniu, podczas której kontuzji doznał Mikkel Michelsen. Być może gdyby nie ten uraz, to wygralibyśmy w Gorzowie i w ogóle nie byłoby problemu. To jest żużel, tu zawsze trzeba brać pod uwagę takie sytuacje jak defekty, kontuzje, taśmy czy wykluczenia. Zarówno u siebie, jak i u przeciwnika - odpowiada przekornie Jacek Ziółkowski.
Czytaj także:
- Żużel. Gigantyczny dorobek Lamberta, Dudka i Przedpełskiego. Mieli ogrom pracy
- Żużel. Nowy kontrakt Taia Woffindena. Powrót po trzech latach