Mało kto spodziewał się, że Martin Vaculik zwycięży w ostatniej rundzie cyklu Grand Prix w Toruniu. W gronie faworytów do triumfu wymieniani byli Bartosz Zmarzlik, Leon Madsen czy Robert Lambert. Słowak jednak od początku zawodów imponował prędkością i bez większych problemów wjechał do półfinału.
W nim zajął pierwsze miejsce i awansował do wielkiego finału. Zadania nie miał łatwego, bo po jego lewej stronie stanął Bartosz Zmarzlik. Słowak wystrzelił spod taśmy, założył trzykrotnego indywidualnego mistrza świata i pognał po zwycięstwo.
- Często tak mam, że jak dobrze idzie, to koncentracja czasami ucieka. Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa, bo łatwo nie było. To był ten dzień, kiedy wszystko pasowało tak, jak miało pasować. To była wisienka na torcie - powiedział Martin Vaculik na antenie Eurosportu Extra.
Tegoroczny sezon 2022 był dla Vaculika trudny. Słowakowi zdarzały się słabsze występy, a do tego doszła kontuzja łopatki. Wobec tego 32-latek stracił szansę na utrzymanie się w cyklu Grand Prix na przyszły rok. Turniejem w Toruniu zgłosił swoją kandydaturę do dzikiej karty na 2023.
- Zobaczymy, jak będzie. Jeżeli dostanę dziką kartę na Grand Prix, to postaram się walczyć o medal i zrobię wszystko, żeby tak było - zakończył szczęśliwy Martin Vaculik, który w klasyfikacji generalnej zajął 9. miejsce.
Zobacz także:
Ojciec mistrza świata: Mateusz jechał o pełną pulę
Rickardsson o Zmarzliku: Kwestia czasu, kiedy pobije rekordy moje i Maugera
ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik: To był najdroższy defekt w mojej karierze. Poczułem się znokautowany