[b]
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Pana syn został właśnie mistrzem świata juniorów. Co pan teraz czuje?[/b]
Mirosław Cierniak, były żużlowiec, ojciec Mateusza Cierniaka: Powiem szczerze, że jeszcze do mnie to nie dociera, że Mateusz jest mistrzem świata juniorów. Przed zawodami mówiliśmy sobie, żeby nie stracić tej wyjątkowej szansy. Mateusz był blisko, a jednocześnie daleko, bo musiał awansować do półfinałów, żeby zapewnić sobie złoto. Udało się to zrobić i jestem ogromnie szczęśliwy. Przypuszczam, że wkrótce zacznie to do mnie docierać.
Były przed zawodami jakieś kalkulacje, że trzeba osiągnąć minimum ten półfinał?
Absolutnie nie. Mateusz mówił, że jedzie po najwyższe cele. Nie kalkulował, że musi zrobić tyle punktów, by wejść do półfinałów. Zakładał, że jedzie o pełną pulę, bez żadnych kalkulacji. Wiedział też, że w Toruniu jeździ mu się ciężko, że ten tor nie specjalnie mu sprzyjał ostatnio.
ZOBACZ WIDEO Miśkowiak wskazał najważniejszy moment swojej juniorskiej kariery. Wyznaczył też ambitny cel na przyszłość
Były jakieś nerwowe momenty w trakcie piątkowych zawodów? Syn zaczął od dwóch zwycięstw, a później przytrafiło mu się zero. Z czego to wynikało?
Zmieniły się warunki torowe. Mieliśmy dłuższą przerwę pomiędzy naszymi wyścigami i gdzieś tam uciekły nam ustawienia. Ważne jednak, że wróciliśmy na właściwe tory i Mateusz pokazał dobry żużel i spełnił marzenia.
Kluczem do złotego medalu były chyba zwycięstwa na tych trudnych torach w Pradze i Cardiff, tak że Mateusz Cierniak przyjeżdżał do Torunia ze sporą przewagą nad rywalami…
Rzeczywiście, w Pradze warunki pogodowe zrobiły swoje i tor był trudny. W Cardiff natomiast rywalizacja toczyła się na sztucznym torze. Z obu tych finałów wyszedł obronną ręką i dzięki temu był ten komfort przed zawodami w Toruniu, które wcale nie były dla nas łatwe.
Ten złoty medal, to był cel przed startem cyklu SGP2?
Celem była dobra jazda w tym sezonie i jak najlepsze wyniki w każdych zawodach. Fajnie to wychodziło i dzięki temu został mistrzem świata juniorów.
Przeszło panu przez myśl, gdy syn zaczynał trenować żużel, że zostanie mistrzem świata juniorów?
Chyba nie myślałem o tym. Mateusz mi tylko mówił, że on jeździ po to, by być mistrzem świata. Był jeden moment, kiedy przeszło mi przez myśl, że cudownie byłoby, gdyby syn zdobył złoty medal IMŚJ.
Który?
Byłem w Pardubicach, kiedy złoty medal IMŚJ zdobywał Maksym Drabik. Widząc jego radość, pomyślałem sobie, że fajnie byłoby, gdyby syn Mateusz też doszedł do takich sukcesów. To była jednak sfera marzeń, które teraz stały się rzeczywistością.
Co czuje ojciec, którego syn jego sukcesy przebił wielokrotnie?
Dumę i radość. Cały nasz team działa właśnie po to, żeby Mateusz święcił jak największe osiągnięcia. Już dawno przebił moje sukcesy. Nie ma o czym mówić. Niech po prostu zdobywa kolejne i spełnia nasze wspólne marzenia. On ciężko pracuje na te sukcesy na torze, a my w parku maszyn staramy się pomóc w realizacji celów. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie sponsorzy Mateusza, a także klub, w którym jeździ, czyli Motor Lublin. Jesteśmy wdzięczni zarządowi, prezesowi Jakubowi Kępie za to, że klub dba tak wspaniale o Mateusza.
Będzie czas na świętowanie tego złotego medalu?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Za trzy dni Mateusz obchodzi urodziny. 3 października będzie zatem okazja do podwójnego świętowania. Sam sobie sprawił piękny prezent na 20. urodziny.
Zobacz także:
Prezes Motoru: To zwykła zawiść
Kolejne medale dla Polski