Żużel. Wielu zawodników wciąż nie jest rozliczonych. Skąd ten problem?
Choć sezon żużlowy skończył się ponad trzy tygodnie temu, to wielu zawodników wciąż czeka na swoje wynagrodzenie za ostatnie mecze. Problem jest powszechny, a najbardziej korzysta na tym beniaminek, który próbuje wykorzystać niezadowolenie żużlowców.
Okazuje się bowiem, że wszystkie zespoły elity czekają z niecierpliwością na 20 października, kiedy to zostanie wypłacona największa tegoroczna transza z PGE Ekstraligi.
Jej wysokość będzie oczywiście uzależniona od miejsca drużyny na koniec sezonu, ale bez względu na wyniki każdy z ośrodków może spodziewać się przelewu na przynajmniej 4 miliony złotych. Z tych pieniędzy kluby spłacą nie tylko wszystkie zobowiązania wobec zawodników, ale będą miały także środki na funkcjonowanie w trakcie zimy.
To już zresztą tradycja, że największa transza jest wysyłana dopiero miesiąc po zakończeniu żużlowego sezonu, a kluby od dawna są do tego przyzwyczajone. Nie ma jednak co się dziwić, że zdecydowana większość działaczy czeka ze spłatą swoich zawodników właśnie do tego dnia. Tylko najbogatsze ośrodki są w stanie poradzić sobie z finansowym "zamknięciem" roku bez największej transzy z centrali.
Niezadowolenie zawodników w tym roku znakomicie wykorzystali działacze Cellfast Wilków Krosno, którzy wyczuli nastroje wśród żużlowców i część z nich skusili do transferu, gwarantując płatności kilka dni po meczu. Przynajmniej kilku zawodników wymusiło na działaczach szybsze przelewy, grożąc skorzystaniem z oferty konkurencji. Prezesi są więc przekonani, że 20 października sytuacja na giełdzie transferowej nieco się uspokoi.
Czytaj więcej:
Piotr Świst może wrócić do pracy z młodzieżą
Prezes Polonii Bydgoszcz powiedział, co myśli o składzie Falubazu
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>