Przypomnijmy, że ROW Rybnik dokonał wielu zmian w składzie po sezonie, w którym drużyna zajęła dopiero siódme miejsce w eWinner 1. Lidze. Do zespołu dołączyli Brady Kurtz, Patrick Hansen i Jan Kvech, co powinno sprawić, że rybniczanie będą zdecydowanie silniejsi.
- Jestem bardzo zadowolony z okresu transferowego. Bardzo zależało mi na odmłodzeniu składu ambitnymi zawodnikami i to udało się zrobić. Mamy u siebie żużlowców, którym naprawdę się chce. Jeśli oni się zgrają, to może być naprawdę świetna drużyna - mówi nam Krzysztof Mrozek.
Prezes ROW-u nie chce jednak mówić, jaki wynik będzie celem jego zespołu. - Im mówię głośniej czego chcę, tym później różni znawcy bardziej mi to wytykają, jeśli coś pójdzie nie tak. W związku z tym nie zamierzam mówić o konkretnym celu. Zapewniam jednak, że zależy nam na robieniu dobrego żużla - przekonuje.
ROW z pewnością będzie chciał zająć wyższą pozycję niż w minionych rozgrywkach. Co ciekawe, prezes Mrozek wcale nie uważa, że w tym roku drużyna była źle zbudowana. Zwraca jednak uwagę na dwie kwestie, które były niezależne od klubu.
ZOBACZ Wprowadzenie 10 zespołów do PGE Ekstraligi nastąpi za późno? Były prezes PZM uderza się w pierś
- W tym roku ten zespół był budowany od Siergieja Łogaczowa. To miał być lider. Do niego dobieraliśmy całą resztę. Później wydarzyło się coś, czego nikt z nas nie mógł przewidzieć. Wybuchła wojna i musieliśmy jechać bez niego. Na domiar złego pan Witold Skrzydlewski obraził się na cały świat, a przede wszystkim na mnie i plan sprowadzenia zawodnika z Łodzi runął. A Timo Lahti na pewno zrobiłby ogromną różnicę - tłumaczy.
Mrozek uważa, że wypożyczenie Timo Lahtiego z H.Skrzydlewska Orła było w zasadzie gotowe, ale szef Orła Witold Skrzydlewski miał się rozmyślić. - Byliśmy w tej sprawie tak naprawdę dogadani. Dyskutowaliśmy, czy Iversen czy Lahti i padło na tego drugiego. Później jednak moje telefony nie były odbierane, więc musiałem sięgnąć po Nicolaia Klindta. Miał fajny początek, ale później było gorzej. Warto jednak pomyśleć, jak wyglądałby ROW, gdyby był w nim Łogaczow lub gdyby później trafił do nas Lahti. Pozycja w tabeli byłaby zapewne zupełnie inna. To już jednak historia - przekonuje Mrozek.
Szef ROW-u uważa również, że nadchodzący sezon będzie ciekawy nie tylko w kwestiach sportowych. Jego zdaniem część klubów nie wytrzyma go pod względem finansowym. - Moim zdaniem w najbliższym czasie geografia żużla bardzo się zmieni. Część ekstraligowcych bajkopisarzy znajdzie się w pierwszej lidze, a niektórzy z pierwszej trafią do drugiej. W Rybniku nie będzie może góry pieniędzy, ale zrealizujemy to, co wszystkim obiecałem - mówi Mrozek.
- Zawsze powtarzam, że największym złem w żużlu są prezesi. To jest masakra, co się dzieje. Żużlowcy byliby idiotami, gdyby nie negocjowali stawek w górę. Teraz podoba mi się jednak, że nie będzie regulaminu finansowego. Wszystko powinno iść przez klub. Do tej pory prezes mógł powiedzieć zawodnikowi, że klub zapłacił, a po resztę ma się zgłosić gdzieś indziej. Wtedy ten żużlowiec nie chciał ze mną rozmawiać, bo bał się straty tamtej części zarobków - podsumowuje.
Zobacz także:
Drastyczne nagranie z udziałem Pedersena
Rodzice zasypali GKSŻ skargami