[b]
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Sezon się skończył, przyszedł czas na podsumowania. Jest pan zadowolony ze swojej postawy? [/b]
Adrian Cyfer, żużlowiec SpecHouse PSŻ-u Poznań: Myślę, że tak i jest wiele powodów, żeby móc to powiedzieć. Przed startem ligi obrałem sobie za cel osiągnięcie średniej biegopunktowej na poziomie przynajmniej dwóch "oczek" i to mi się udało.
Cały sezon jeździłem dosyć dobrze i byłem przodującą postacią w Kolejarzu, dokładającą ważne punkty. Pierwsza część rundy zasadniczej była w moim wykonaniu lepsza niż druga, gdyż zajmowałem wtedy wyższe miejsce w klasyfikacji najlepiej punktujących zawodników. Potem było nieco gorzej, przez co mogę mówić o delikatnym niedosycie, natomiast w ostatecznym rozrachunku uważam, że indywidualnie był to udany rok.
To jednak nie wystarczyło, żeby OK Bedmet Kolejarz awansował. Czego zabrakło?
Myślę, że wyrównanej drużyny. Jedni punktowali lepiej, inni gorzej, a na tle silnej konkurencji okazało się, że to było za mało. Ja też zepsułem pierwsze spotkanie finałowe, praktycznie nie zapunktowałem, więc nie pojechałem tego meczu na miarę swoich możliwości. W rewanżu było dużo lepiej, ale ostatecznie awansował PSŻ.
ZOBACZ Wprowadzenie 10 zespołów do PGE Ekstraligi nastąpi za późno? Były prezes PZM uderza się w pierś
Jaki był powód pana słabszego występu?
Myślę, że to spotkanie odbyło się w złym dla mnie czasie. Wiem, co zawiodło i wyciągnąłem wnioski. Można powiedzieć, że pojawił się wtedy pewien problem sprzętowy. Poruszył pan wątek słabszej drugiej części sezonu. Co się na to złożyło? Wielu zawodników, mimo dobrych wyników gubi się, dążąc do perfekcji. Dużo kombinowałem przy sprzęcie i momentami chyba trochę przesadziłem. Czasami żużlowiec potrzebuje kogoś, kto mu podpowie, żeby nie zmieniać czegoś na siłę. Jeżeli coś działa, nierzadko nie ma sensu tego ruszać.
Panu zabrakło takiej osoby?
Nie. Moi mechanicy, ludzie z Opola... Niektórzy z nich sugerowali mi, żebym nie przesadzał z korektami. Do głosu doszła jednak chęć bycia lepszym, która towarzyszy mi nieustannie, zatem czasami stawiałem na swoim, bo myślałem, że tak będzie lepiej. Rzeczywiście, po czasie okazywało się, że mogłem zostać przy starych rozwiązaniach, ale jest takie przysłowie "mądry Polak po szkodzie".
Najtrudniej reagować na bieżąco, bo nigdy nie wiadomo, jak dokonane korekty odbiją się na wynikach. Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że za każdym razem po zmianach w sprzęcie było beznadziejnie. Skończyłem sezon w czołówce, mam wiele powodów do zadowolenia. Trudno przecież, żeby wszystko było idealne.
Jest pan na fali wznoszącej. Pana statystyki z roku na rok wyglądają coraz lepiej. Przed sezonem mówił pan o planowanej sprzętowej rewolucji.
Zainwestowaliśmy krocie w motocykle i to zdało egzamin. W teamie stawiam na stabilizację, pracowaliśmy w tym samym składzie, co wcześniej. Odpowiednie dosprzętowienie i ciężka praca złożyły się na zadowalający wynik sportowy. To cała filozofia.
Za rok będzie podobnie? Znowu rusza pan na zakupy, czy może zakupione w tym roku silniki są na tyle dobre, że nie ma takiej konieczności?
Jestem zdania, że żużel idzie do przodu i nie można sobie pozwolić na oszczędzanie. Wszyscy są aktywni na rynku i dbają, żeby nie odstawać technologicznie od konkurencji. Znowu ruszę na zakupy i z pewnością przeznaczę znaczne środki na sprzęt. Widać po tym, co się dzieje w poszczególnych ligach, że wszyscy się zbroją. Druga liga jest silniejsza niż kiedyś, pierwsza również. Nikt nie śpi.
Zdecydował się pan zakończyć przygodę z Opolem. Jak pan ją może podsumować?
Nie powiem złego słowa na ten ośrodek i myślę, że obie strony były zadowolone ze współpracy. Byłem tu traktowany dobrze, wypłaty otrzymywałem na czas, a w zamian za to zostawiałem serce na torze i dawałem z siebie wszystko, dokładając do dorobku drużyny wiele punktów. Niemniej moje ambicje kazały mi iść dalej. Chciałem się odbudować w drugiej lidze i postawą prezentowaną na torze przyciągnąć uwagę klubów z wyższych poziomów rozgrywkowych.
Dlaczego akurat Poznań?
PSŻ spełnia moje kryteria. Bardzo szybko doszliśmy do porozumienia, bo uznałem, że to będzie dobry kierunek. To klub wiarygodny, stabilny, który jest w stanie zapewnić mi godne uwagi warunki do rozwoju. Było wiele telefonów, głównie z drugiej ligi, ale nie wahałem się zbyt długo. Rozważyłem wszystkie oferty, lecz ta przygotowana przez PSŻ była najbardziej atrakcyjna, zważywszy na aspekt sportowy i finansowy.
Eksperci przepowiadają, że pana klub czeka trudna walka o utrzymanie.
Na pewno tak, gdyż wszyscy widzą, jakimi składami dysponuje konkurencja. Zarząd w rozmowie ze mną także nie ukrywał, że celem jest właśnie zachowanie ligowego bytu. Taki rezultat jest jak najbardziej w naszym zasięgu.
Nie obawia się pan, że sztab szkoleniowy postawi na kogoś innego? A może doprecyzował pan tę kwestię przy podpisywaniu kontraktu?
Nie rozmawiałem na ten temat i szczerze mówiąc nie zaprzątam sobie tym głowy. Wiedziałem, na co się piszę, ale teraz trzeba jak najlepiej przepracować zimę, bo bez tego nie da się wejść dobrze w sezon. Wbrew niektórych wyobrażeniom, nie możemy sobie pozwolić na kilka miesięcy kompletnego luzu. Ja cały czas trzymam formę, wprawdzie na razie nie na motocyklu, lecz na sali treningowej.
Wracając do tematu kadry PSŻ-u, jeździć będzie chciał każdy.
Z pewnością. Pierwszy miesiąc będzie najważniejszy. Nastawiam się na dobre przepracowanie okresu przygotowawczego, gdyż muszę dać z siebie wszystko na sparingach, treningach punktowanych i od samego początku dobrze się prezentować. Miejsce w składzie trzeba sobie wywalczyć, ale znam swoją wartość i nie spuszczam głowy. Szczerze mówiąc, już nie mogę się doczekać. Zamówiłem sporo nowych części, które przychodzą cały czas. Chciałbym je przetestować już teraz, ale niestety tak się nie da. Palę się do jazdy, jak dla mnie sezon mógłby trwać cały rok (śmiech).
Zdaje się, że najlepsze wspomnienia ma pan z Gorzowa?
Na pewno, spędziłem tam ładnych parę lat i przyznaję, że tęsknię za PGE Ekstraligą. Wiadomo, że najchętniej jeździłbym właśnie na najwyższym szczeblu, ale to nie jest takie proste.
Ma pan jeszcze sporo czasu.
Jestem jeszcze daleko od końca kariery, chciałbym w przyszłości wrócić do PGE Ekstraligi, ale zdaję sobie sprawę, ile pracy przede mną. Konkurencja nie śpi, każdy pracuje nad sobą. Nie mam zamiaru popadać w hurraoptymizm, jeden dobry sezon w drugiej lidze to za mało, żeby oczami wyobraźni ubierać już ekstraligowy kevlar. Mam z tyłu głowy ten okres, to miłe wspomnienia, ale twardo stąpam po ziemi. Na razie muszę wywalczyć sobie miejsce w składzie PSŻ-u. Jestem bojowo nastawiony, nie szczędzę na sprzęcie i mam nadzieję, że los mi to wynagrodzi.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Menedżer zdradza najmocniejszą stronę Polonii. "Będę miał ułatwione zadanie"
- U siebie mogą być groźni, jak nikt. Czy Polonia spełni marzenia fanów?