Były mistrz Polski mówi pas! "W tej chwili żużel to dla mnie zamknięty rozdział"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Przemysław Liszka na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Przemysław Liszka na prowadzeniu

Przemysław Liszka nie wyjechał na tor żużlowy w żadnych oficjalnych zawodach minionego sezonu. W rozmowie z nami wrocławianin zdradził, co było tego przyczyną. Czy to już koniec jego kariery w czarnym sporcie?

Przemysław Liszka był związany z Betard Spartą Wrocław tak zwanym "kontraktem warszawskim", ale ostatecznie nie pokazał się na torze ani razu. Zawodnik przyznał, że miał oferty z kilku klubów, ale te zachowały się względem niego nierzetelnie.

Teraz dwudziestodwulatek przesiadł się na motocykl do enduro i traktuje żużel jako zamknięty rozdział. Liszka dodał, że mógłby wznowić karierę, ale pod jednym warunkiem. Dodał także, iż mógłby jeździć skutecznie jak nigdy wcześniej.

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Na próżno szukać informacji, czy zamierza pan kontynuować karierę. Czyżby to już koniec?

Przemysław Liszka, Drużynowy Mistrz Polski z 2021 roku: W tej chwili tak. Na początku poprzedniego roku nie zakładałem, że tak się stanie. Intensywnie poszukiwałem klubu, a zainteresowanie moimi usługami było spore. Miałem dwie, bardzo konkretne propozycje i zdawało mi się, że muszę tylko wybrać tą najlepszą dla siebie. Gdy ustaliliśmy warunki i przyszedł czas na podpis, kontakt się urwał. Po prostu telefon zaczął milczeć.

ZOBACZ Wprowadzenie 10 zespołów do PGE Ekstraligi nastąpi za późno? Były prezes PZM uderza się w pierś

To był punkt zwrotny?

Właściwie to zostałem uziemiony. Trzeba było się na coś zdecydować, iść w jakimś kierunku. Nie mogłem czekać w nieskończoność. Żużel to kosztowny sport, a żeby pokazywać się w jakichkolwiek zawodach, trzeba mieć na to środki. Bez pieniędzy na start sezonu nie da się utrzymać teamu, sprzętu i pokryć innych wydatków niezbędnych do prowadzenia działalności. W związku z tym podjęliśmy decyzję, że dajemy sobie spokój.

Które kluby potraktowały pana w opisany sposób?

Nie chcę roztrząsać przeszłości, to nikomu nie służy. Mogę zdradzić, że chodziło o drugą ligę. Najbardziej widziałem siebie właśnie na tym szczeblu rozgrywkowym. Tam chciałem kontynuować jazdę, ale wyszło, jak wyszło.

Dlaczego znalazł się pan w takim miejscu? Zdaje się, że perypetie w znalezieniu klubu, to efekt końcowy. Dało się coś zrobić lepiej?

Trudno powiedzieć. Może gdybym robił więcej szumu medialnego wokół mojej osoby, ale nie jestem takim typem sportowca. Mam świadomość, że zawodowy sport rządzi się swoimi prawami. Dziś jesteś, a jutro Cię nie ma. Nie miałem doświadczenia, które pomogłoby mi w procesie zmiany klubu, a to z wiadomych względów, gdyż całą swoją dotychczasową przygodę sportową spędziłem we Wrocławiu.

Ma pan do kogoś żal, że to się tak potoczyło?

Nie, myślę, że nie. Nie było takiej osoby, do której mógłbym mieć pretensje. Ja też zawsze dawałem z siebie wszystko, jeździłem na maksa. W karierze zawodowego sportowca po prostu los czasami rzuca kłody pod nogi.

Pan w swojej karierze miał wiele dobrych występów, nie tylko w rozgrywkach ligowych. Nieźle panu poszło chociażby w rozegranym w 2019 r. bydgoskim finale MPPK, gdy w pojedynkę bronił pan honoru Sparty, po tym jak z zawodów musieli wycofać się Maksym Drabik i Jakub Jamróg. Jakie zdarzenie będzie pan wspominał szczególnie?

Chyba nie było jednych zawodów, czy manewru, który utkwiłby mi jakoś szczególnie w głowie. Od sezonu 2015 było wiele dobrych zawodów młodzieżowych, indywidualnych i drużynowych w moim wykonaniu, które miło wspominam. Trochę pucharów i medali się nazbierało, a tego nikt mi nie zabierze.

We Wrocławiu był pan związany z klubem kontraktem zawodowym?

Tak, potwierdzam. Ostatnie dwa sezony wiązały mnie ze Spartą kontraktem zawodowym. Na mocy naszej umowy dysponowałem tylko i wyłącznie swoim sprzętem i teamem. Na wszystkich zawodach jeździłem na moich silnikach.

Żużel to kosztowny sport, trzeba wyjątkowo dbać o organizację. Miewał pan z nią problemy?

Czasami pojawiają się takie chwile, że nie jest łatwo. Żużel jest bardzo drogi, wszystko kosztuje krocie. Transport, naprawy, mechanicy... Trzeba mieć na to środki, a pieniądze w cudzysłowie podnieść z toru. Byłem zawodowcem, więc logistyka należała głównie do mnie i wraz z teamem dawałem sobie z tym radę. Chciałbym podziękować szczególnie tacie, który poświęcił znaczną część swojego życia, aby mi pomóc we wszystkich aspektach przygody sportowej.

Przemysław Liszka
Przemysław Liszka

Jak pan podsumuje swoją karierę?

Ciekawa, fajna przygoda, w której musiałem zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu. Nie mogę powiedzieć, że było łatwo, wręcz przeciwnie, nie było kolorowo (śmiech). Pewnie niejedną rzecz zrobiłbym dziś inaczej, ale cóż. Takie dywagacje nie mają już najmniejszego sensu.

Powiedział pan, że w tej chwili żużel to jest zamknięty rozdział. Ma się rozumieć, że nie ostatecznie?

Aktualnie mam stałą pracę, trenuję i zostałem w motosporcie. Na tą chwilę to rozdział zamknięty, ale zawsze jest jakieś światełko w tunelu. Musiałaby się pojawić naprawdę konkretna propozycja która skłoniłaby mnie do zmiany decyzji. Dlatego, gdyby odezwał się rzetelny klub, który byłby chętny mnie zatrudnić, niewykluczone, że wróciłbym do ścigania.

Za to przesiadł się pan na enduro.

Tak. Cały miniony rok jeździłem na motocyklu enduro. Na maszynę żużlową wsiadłem może dwa, góra trzy razy. Aczkolwiek zostając jeszcze chwilę przy czarnym sporcie... Paradoksalnie, gdybym wznowił karierę, byłbym świetnie przygotowany do startów. Jazda na enduro też ma swoją specyfikę, zawody trwają 6 godzin dziennie przez 2 dni. Oczywiście to nie jest ten sam sport, ale dzięki enduro nie mogę powiedzieć, że jestem "zardzewiały". Mam kondycję i zdaje sobie sprawę, że z dobrym zapleczem i aktualnie czystą głową mógłbym nie tylko jeździć na żużlu, ale robić to tak skutecznie jak nigdy wcześniej.

Jak pan traktuje enduro? To będzie dłuższa przygoda?

Zobaczymy jaki scenariusz napisze życie. Do startów namówił mnie mój kolega i mentor, Zbigniew Lech, były wrocławski żużlowiec. Oczywiście jemu idzie zdecydowanie lepiej, jest mistrzem Polski w swojej kategorii. Ja odjechałem pełen debiutancki sezon i zająłem ósme miejsce w mojej klasie E1. Dodatkowo jako klub HAWI Racing Team Opole, zdobyliśmy klubowe Mistrzostwo Polski. Traktuje to jako kolejną przygodę w swoim życiu, jeżdżę hobbystycznie i chcę kontynuować starty w tej dyscyplinie.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Krakowiak skomentował potencjał GKM-u. Jaka będzie jego rola w zespole?
Menedżer zdradza najmocniejszą stronę Polonii. "Będę miał ułatwione zadanie"

Komentarze (1)
avatar
ADASOS
9.12.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W Pile, Rawiczu a nawet Tarnowie byłby pierwszym rzutem w składzie.